Nie chcesz podwyżek? Musisz... zapłacić

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 10.02.2016 / Komentarze
Nasza interwencja: Dostawca energii każe klientom płacić za to, że nie podwyższy swoich stawek

Zawierając umowę z nowym dostawcą usług zazwyczaj dość nieufnie i z dużą uwagą studiujemy wszystkie dokumenty przed ich podpisaniem. Coraz częstsze doniesienia o różnych oszustach i naciągaczach wzmagają jeszcze naszą czujność. Z dużo mniejszą ostrożnością podchodzimy do kwestii przedłużania umów ze znanymi już nam firmami, z którymi współpraca dotychczas przebiegała pomyślnie. Niestety jednak i w tym przypadku może się okazać, że zostaniemy wprowadzeni w błąd, a nasz rozmówca niezbyt rzetelnie poinformuje nas o wszystkich kosztach lub umknie nam jakaś przemycona w rozmowie istotna informacja. W takiej właśnie sytuacji znalazła się pani Aneta (dane do wiadomości redakcji).

- Cztery miesiące temu zadzwonił do mnie pan podający się za przedstawiciela firmy Energa, czyli mojego dostawcę prądu – relacjonuje nasza Czytelniczka. – Poinformował mnie, że moja dotychczasowa umowa dobiega końca i trzeba ją przedłużyć. Pan ten powiedział, że w zasadzie nic się nie zmieni. Kiedy zaczęłam dopytywać o to, czy cena jednostkowa lub wysokość rachunków na pewno nie wzrośnie zapewnił, że wszystko będzie obowiązywało na dotychczasowych zasadach. Pamiętam, że dodał jeszcze, że oni ze swojej strony gwarantują mi stałą cenę, bez żadnych podwyżek. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że to zdanie odbije się na moim portfelu.

- Pierwszy rachunek otrzymałam wyższy o ponad 30 zł. Widniała na nim jakaś „opłata handlowa”, ale nigdzie nie było wyjaśnione, czego dokładnie ona dotyczy. Myślałam, że może jest to jednorazowy koszt przedłużenia umowy. No bo co innego to mogłoby być? Ale po dwóch miesiącach, przy kolejnym rachunku, znowu widniała ta tajemnicza opłata. Kiedy zadzwoniłam do biura obsługi dowiedzieć się, czego ta opłata dotyczy, poinformowano mnie, że jest to koszt usługi pod nazwą „Gwarancja stałej ceny” i dzięki temu, że im płacę tę opłatę, oni nie podwyższą mi rachunków. No przecież to jest jakiś żart! – kontynuuje wzburzona pani Aneta. – Podwyższyli mi rachunek po to, żeby mogli mi zagwarantować, że mi nie podwyższą rachunków? To się do filmów Barei nadaje! Tym bardziej, że nikt mi nic wcześniej nie wspomniał o żadnej opłacie, nigdy nie dostałam też żadnej umowy do podpisania.

Okazuje się, że osób w podobnej sytuacji w Szczecinku jest co najmniej kilkadziesiąt. W ostatnim czasie do biura powiatowego rzecznika praw konsumenta wręcz lawinowo zgłaszali się mieszkańcy, którzy poczuli się oszukani przez operatora. Schemat w każdym przypadku jest niemal identyczny. Do klienta dzwoni przedstawiciel firmy mówiąc, że trzeba przedłużyć umowę, a po jakimś czasie osoby te znajdują w swoich pocztowych skrzynkach wyższe rachunki.

- Niestety rzeczywiście tak to wygląda – mówi nam Tadeusz Bobryk, Powiatowy Rzecznik Praw Konsumenta. – Przedstawiciele firmy dzwonią do klientów, proponując im przedłużenie umowy i przy okazji „Gwarancję stałej ceny”. Umowa ta jest zawierana na cztery lata i niby przez ten czas nie wzrośnie nam opłata za kilowat. Tyle tylko, że nie uprzedzają ludzi o tym, że z tego tytułu do każdej faktury doliczają co miesiąc 16 zł brutto tzw. opłaty handlowej. Co ważne, żadnej z tych osób nie została doręczona umowa do podpisania, więc tym samym nikt nie miał nawet szansy zapoznać się z nowymi warunkami, jak również nie został poinformowany o dodatkowych opłatach. Należy zapamiętać, że zgodnie z nową ustawą, żadnej umowy nie można zawrzeć jedynie telefonicznie. Musi być ona potwierdzona na trwałym nośniku. Będzie ona ważna i uznana za zawartą jedynie wtedy, gdy otrzymamy ją w formie papierowej, podpiszemy i odeślemy do dostawcy.

Jak przyznaje nasz rozmówca, w większości przypadków udało się doprowadzić do anulowania przez dostawcę energii niekorzystnych dla klientów umów. Tym samym wiele osób mogło „zaoszczędzić” blisko 800 zł, które musiałyby w ciągu kolejnych 4 lat łącznie zapłacić firmie Energa. Dodajmy, że w przypadku zerwania umowy, kary znacznie przewyższałyby tę kwotę – wówczas należałoby zapłacić 50 zł za każdy miesiąc pozostały do końca czteroletniej umowy.

-Przyznam szczerze, że nie rozumiem dlaczego tak poważna firma stosuje takie praktyki i wprowadza swoich klientów w błąd. Być może dzieje się tak dlatego, że tak właściwie nie mamy żadnej alternatywy przy wyborze dostawcy prądu. Co prawda na rynku pojawiło się dużo sprzedawców energii, ale nawet jeśli kupimy od takiej firmy prąd, to i tak będziemy musieli płacić Energii za jego dystrybucję. To, ze zrozumiałych przyczyn, również będzie dla nas mało korzystne i tak naprawę jesteśmy w nieco patowej sytuacji – dodaje Tadeusz Bobryk.

Tekst i foto: Marzena Góra


Zobacz również: