Premiera albumu James Button Band już dziś!

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 13.06.2017 / Komentarze
O nowej płycie pt. „Another sleepy album” rozmawiamy z Jakubem Leganem, wokalistą i założycielem zespołu

Ci, którzy z sentymentem wracają do rockowej muzyki sprzed pół wieku, kiedy w głośnikach królowały surowe, nie poddane obróbce dźwięki, ukazujące pełną paletę brzmień w ich czystej postaci, równie chętnie śledzą twórczość szczecineckiego zespołu James Button Band. Troje artystów – Jakub Legan, Kamil Jurczak i Kamil Kondała postanowili czerpać garściami z twórczości swoich muzycznych idoli z lat 60. i 70., wziąć z niej to, co najlepsze i zaserwować swoim fanom. Tych zdecydowanie nie brakuje, a z każdym kolejnym koncertem zespołu ich grono wciąż się powiększa. Wielu z nich z niecierpliwością czekało na zapowiadamy przez artystów ich pierwszy album – którego przedsmak dostaliśmy kilka tygodni temu, kiedy światło dzienne ujrzał utwór „Mr. Highway” zapowiadający całą płytę. W niespełna dwa tygodnie został on zauważony przez rozgłośnie radiowe oraz ogólnopolskie portale muzyczne. To wśród wielu słuchaczy rozbudziło apetyt na kolejne kawałki tego muzycznego tortu.  Mamy dla nich dobrą wiadomość – „Another Sleepy Album”  (bo taki tytuł będzie nosił zapowiadany krążek) będzie miał swoją premierę już jutro! Pierwszy album zespołu James Button Band oficjalnie zostanie oddany w ręce fanów w środę, 14 czerwca. O to, jak powstawał i co na nim znajdziemy zapytaliśmy Jakuba Legana, wokalistę i założyciela zespołu.

Wiadomo, że wydanie albumu, zwłaszcza pierwszego, to zawsze ogrom pracy. Dużo czasu zajęło wam dopięcie wszystkiego na ostatni guzik?
- Pracę nad albumem zaczęliśmy pod koniec grudnia tamtego roku. Skończyliśmy w lutym. Akurat 25 lutego, w moje urodziny, zrobiliśmy taki odsłuch całkowity dla całego zespołu. Bo taki jestem drań, że osobiście wziąłem się za produkcję tego albumu i później, kiedy  mieliśmy już nagrane wszystkie elementy, zaszyłem się w domu i zacząłem to produkować. Zbiegło się to w czasie, kiedy w Szczecinku panowała jakaś epidemia grypy. Mnie też dopadło i właściwie z przebieg prac mało co pamiętam, ponieważ byłem wtedy na antybiotyku. W sumie można więc powiedzieć, że to „medycyna” złożyła za mnie cały album.

Jednak produkcja z całą pewnością nie wyglądała tak, jak to się odbywa w ostatnich latach jeżeli chodzi o inne zespoły.
- Wiele czytałem na temat technik produkcyjnych moich idoli z lat 60. i 70, ponieważ chcieliśmy do tego podejść tak jak oni, czyli jak kiedyś robiło to Led Zeppelin czy Jimi Hendrix. Oczywiście wielu efektów, które zrobiliśmy, nie da się uzyskać cyfrowo. Dlatego zrobiliśmy to tak, jak kiedyś się robiło, czyli bardziej manualnie. Mam tu na myśli takie zabiegi, jak chociażby ustawianie mikrofonów na odpowiednią odległość od wzmacniacza żeby uzyskać głębię brzmienia i przestrzeń. Bawiliśmy się bardzo brzmieniem gitary i nie chcieliśmy, żeby to brzmiało w sposób cyfrowy, jak można dzisiaj to usłyszeć na wielu albumach rockowych, gdzie gitara jest bardzo spłaszczona. Chcieliśmy, żeby to brzmiało tak, jak w latach, którymi się inspirujemy. Przyznam, że jestem dumny z tego, że udało nam się to osiągnąć i połączyć lata 70. z domieszką teraźniejszości.

„Mr. Highway” zdecydowanie przypadł do gustu słuchaczom. Co jeszcze usłyszymy na płycie?
- Jest tu wiele utworów, które napisaliśmy i skomponowaliśmy w trakcie naszych wojaży. Wiele tekstów opowiada o sytuacjach zaistniałych podczas wyjazdów,  o tym, jak ludzie podchodzą do muzyki czy choćby organizacji koncertów. To takie skondensowane całe życie w trasie i przede wszystkim chęć grania dla ludzi, która cały czas jest silniejsza niż wszystkie inne aspekty. Bo kiedy zespół nie czerpie już przyjemności z grania, to cała reszta się nie liczy. Chyba, że to zespół weselny, ale nie wiem, jak do tego podchodzą zespoły weselne.

Zdradzisz coś więcej?
- Na płycie znalazł się np. utwór „Put it on this chord”, w którym w dość zawoalowany sposób mówię o tym, że niektórych drzew się nie wycina. Tak więc pojawiła się nawet wzmianka taka trochę „ekologiczna”, z pozdrowieniami dla obecnego ministra środowiska, który mógłby to sobie puścić. Jest tu też utwór, który nosi tytuł „Swamp”. Myślę, że dla słuchaczy będzie on bardzo fajna gratką, ponieważ bardzo brzmi korzennie, bluesowo, bardzo mgliście i bagiennie. Ale nic więcej nie zdradzę.

Wieżowce wyłaniające się z mgły, trochę barw przywodzących na myśl zachód słońca… Oczywiście skojarzeń i interpretacji będzie tyle, ilu odbiorców. Skąd pomysł na taką okładkę albumu?
- Zaprosiliśmy do współpracy nad albumem od stron graficznej Adrianę Grzelak, która wcześniej zajmowała się naszą „epką” właśnie od strony okładki. ,Tyle że wtedy mieliśmy swój pomysł. Tym razem chcieliśmy zrobić taki numer, żeby ktoś stworzył tę okładkę w oparciu o to, jak on sam widzi naszą muzykę. Czyli był to jej indywidualny pomysł i przyznam, że wyszło bardzo ciekawie. Wiadomo, jak to często jest  na początku, kiedy zespół dostaje coś, czego wcześniej w ogóle sobie nie wyobrażał. Na początku trzeba było się do tego przekonywać, ale po jakimś czasie stwierdziliśmy, że nam się ta okładka podoba i oddaje wiele elementów zawartych na albumie, jak choćby kwestie tego przestrzennego brzmienia, z którego jesteśmy bardzo dumni.

Wiemy, że album jest gotowy. Wiemy, co na nim znajdziemy. Nie wiemy jeszcze tylko, gdzie będzie można go dostać.
- Na terenie Szczecinka na pewno sprzedaż będzie prowadził SAPiK w kinie i prawdopodobnie w Centrum Informacji Turystycznej. Płytę na pewno będzie można także dostać w sklepie muzycznym „Akord” przy ul. Wiśniowej. Prowadzimy też rozmowy z hotelem Pomorskim. Myślę, że w tych czterech  miejscach w mieście będzie można nas znaleźć. Co do reszty kraju, to prawdopodobnie będziemy prowadzić sprzedaż wysyłkową, ale jeszcze jesteśmy w fazie organizacji tego zaplecza dystrybucyjnego. Może jakiś sklep się do nas odezwie. W najbliższym czasie wszystko powinno się wyklarować.

Będzie można was usłyszeć na płycie. A gdzie i kiedy będziemy mogli posłuchać James Button Band na żywo?
- 17 czerwca gramy w Szczecinie. Dzień później jedziemy do Nidzicy. Wiemy też, że w drugiej połowie lipca pojawimy się na Powidz Jam Festiwal. Jesteśmy też w trakcie organizacji koncertu we Wrocławiu. Wiem, że najpewniej zagramy też w Gdańsku. Będziemy chcieli zorganizować także koncert w Szczecinku, może na koniec lata, bo w te wakacje chcemy trochę pojeździć z naszą muzyką po kraju. Mam nadzieję, że do tej pory szczecinecka publiczność pozna już nasz album. Bo zawsze lepiej się gra, kiedy ktoś zna nasze kawałki, niż pojawiać się na scenie z surowym materiałem, nowym dla ludzi, których musimy na nowo przekonywać.

Rozmawiała: Marzena Góra