W Unii upatruję naszej szansy na rozwój, na bogacenie się kraju i na jego bezpieczeństwo

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 20.05.2019 / Komentarze
Rozmowa z Katarzyną Dudź, kandydatką do Europarlamentu z listy Koalicji Europejskiej

Radna i zarazem Przewodnicząca Rady Miasta Katarzyna Dudź (Platforma Obywatelska - Koalicja Europejska) reprezentuje Szczecinek w wyborach do Europarlamentu. To właśnie na nią mieszkańcy naszego miasta będą mogli oddać swój głos przy urnach wyborczych 26 maja.
Katarzyna Dudź w Radzie Miasta zasiada czwartą kadencję. Od ponad pięciu lat pełni funkcję jej przewodniczącej. Od urodzenia mieszkanka Szczecinka. Absolwentka Wydziału Lekarskiego Akademii Medycznej w Poznaniu. Specjalizuje się w chirurgii ogólnej, a także posiada uprawnienia lekarza sportowego. Zawodowo realizuje się pracując na oddziale chirurgii ogólnej w szczecineckim szpitalu, a także w poradni chirurgicznej oraz prowadząc poradnię medycyny sportowej.

Odliczamy już dni do wyborów eurodeputowanych, w których Pani kandyduje. Co skłoniło Panią do podjęcia decyzji o starcie w wyborach do Parlamentu Europejskiego?
Muszę przyznać, że nigdy nie myślałam o kandydowaniu do Parlamentu - ani polskiego, ani tym bardziej europejskiego. Propozycja wyszła od władz Platformy Obywatelskiej z Warszawy i była dla mnie olbrzymim zaskoczeniem. Nie ukrywam, że czuję się w pewnym stopniu nobilitowana przez to „zauważenie” mojej osoby. Sądzę, że to wynik pozycji Szczecinka na mapie tzw. „miast platformianych” w Polsce, ale przede wszystkim wynik zauważenia sukcesu, jaki odniósł w ostatnich kilkunastu latach Szczecinek. Myślę oczywiście o niezwykłym rozwoju naszego miasta.

Bez wahania zgodziła się Pani na kandydowanie?
Mam świadomość tego, że polityka, w której kilkanaście lat temu się znalazłam, czy chcę czy nie jest grą zespołową. Skoro moje kandydowanie może wzmocnić „drużynę” Koalicji Europejskiej, to mam obowiązek pomóc. Jednocześnie jest to z pewnością ciekawe wyzwanie, a przede wszystkim szansa na dalszy dynamiczny rozwój naszego miasta.

W Polsce panuje dość powszechne przekonanie, że do Europarlamentu ludzie idą głównie ze względu na wysokie diety deputowanych. Jednak w tym przypadku są rzeczy ważniejsze, niż pieniądze…
Sądzę, że w Polsce nadal wiedza na temat Unii Europejskiej jest niewielka. Niektórzy w zdecydowanej większości nie odróżniają Parlamentu Europejskiego od Komisji Europejskiej, nie mają pojęcia o różnych wspólnych instytucjach europejskich, o pracach Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej etc. I nie bardzo rozumieją, jak sama Unia funkcjonuje. Nie wiedzą, jak daleko posunięta jest autonomia poszczególnych państw. Nie mają pojęcia o tym, czy kraje członkowskie mogą dowolnie zmieniać swoje prawodawstwo. Tymczasem sprawne działanie instytucji europejskich jest niezwykle ważne. I oczywiście mocna pozycja poszczególnych krajów, w naszym przypadku Polski, jest bardzo istotna. Unia to moloch, ale to też sumarycznie jedna z największych gospodarek światowych. W pierwszej dziesiątce najbogatszych państw świata są aż cztery państwa UE.

Gospodarka UE przewyższa pod względem całkowitej wartości wszystkich produkowanych towarów i usług (PKB) gospodarkę USA. PKB UE w 2017 r. wyniosło 15,3 bln euro.
Unia Europejska ma też olbrzymi potencjał militarny. Potencjał ten jest wprawdzie wyraźnie mniejszy niż̇ amerykański, ale plasuje łącznie członków Unii Europejskiej na drugim miejscu po USA. A ponieważ jesteśmy wspólnie z USA w NATO, to siła rażenia jest oszałamiająca.
Dlatego byłam i jestem zwolenniczką jak największego integrowania Polski z UE. W Unii upatruję naszej szansy na rozwój, na bogacenie się kraju i na jego bezpieczeństwo. Nie mogę patrzeć na to, jak PiS osłabia naszą pozycje w rodzinie państw europejskich. I jeśli chciałabym uczestniczyć w pracach Europarlamentu, to na pewno nie dla diety eurodeputowanej.



Właściwie już Pani pośrednio odpowiedziała na pytanie, które chciałam zadać. Dlaczego deklaruje się Pani jako euroentuzjastka?
No tak. Rzeczywiście w pewnej mierze musiałabym powtórzyć to, co powiedziałam przed chwilą. Może uzupełnię to jednak bliższym przykładem. Patrząc bardziej przyziemnie, próbuję przypomnieć sobie Szczecinek przed i po wstąpieniu naszego kraju do UE. Pewnie Pani też pamięta jak wyglądało nasze miasto. Szczecinek bez zagospodarowanego jeziora, bez pomostów, statków, wyciągu do nart wodnych. Szczecinek bez odnowionego zamku, przebudowanych ulic, odnowionych kamienic. Nasze miasto bez elektrycznych autobusów, bez zmodernizowanych pięknych szkół, bez nowoczesnego szpitala, bez obwodnic, schroniska dla zwierząt, zrewitalizowanego parku. Miasto bez uzbrojonej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, bez klastra meblowego, wypożyczalni rowerów, strefy aktywnego wypoczynku. Wymieniać można bez końca. W którą stronę pani nie spojrzy są przykłady zmian, które byłyby niemożliwe bez środków unijnych. Mamy olbrzymią szansę na otrzymanie kolejnych wielkich pieniędzy z UE, ale nie możemy dzielić tej wspólnoty. Nie możemy stać się na własne życzenie pariasem Europy. Nie możemy dalej ośmieszać Polski, łamać przestrzeganych przez Unię zasad demokracji.

Rzeczywiście trudno wymienić wszystkie te pozytywne zmiany jednym tchem. Ale zawsze może być ich jeszcze więcej. Co teraz realnie może zyskać Szczecinek, jeśli zdobędzie Pani mandat do Europarlamentu i nasze miasto będzie miało w nim swojego reprezentanta?
Odpowiedź na to pytanie jest trudna. Takiego bezpośredniego wpływu, jaki mogą mieć na miasto choćby członkowie polskiego parlamentu, oczywiście nie ma. Nie oznacza to jednak, że nie widzę możliwości pozytywnego wpływu na rozwój Szczecinka, pracując w Brukseli. Już kiedyś o tym mówiłam. Są dziesiątki programów unijnych realizowanych np. poprzez konsorcja miast europejskich, w których środki z Brukseli dystrybuowane są w inny sposób niż te, z których nauczyliśmy się dotychczas korzystać. My sięgamy jako Szczecinek do pieniędzy z UE przekazywanych przez ministerstwa (np. środki z programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, którymi zarządza poprzez NFOŚ Ministerstwo Środowiska), lub „rozdzielanych” przez Urzędy Marszałkowskie (w tzw. Regionalnych Programach Operacyjnych poszczególnych województw). Tymczasem z tych innych kanałów dystrybucji, czyli bezpośrednio z Brukseli, skorzystaliśmy tylko raz, uczestnicząc w programie Civitas plus Renaissance. Wtedy weszliśmy do konsorcjum miasta wraz z włoską Perugią i angielskim Bath. To był fuks, bo trafiła się osoba, która powiedziała nam o takiej możliwości. Jestem pewna, że będąc europarlamentarzystką mogłabym pozyskać większą wiedzę o tych „innych” środkach finansowych, co mogłoby się korzystnie przełożyć na konkretne inwestycje w Szczecinku.

Wiem, że chciałaby Pani m.in. zabiegać w Brukseli o wpływ na poprawę sytuacji szeroko rozumianej ochrony zdrowia. Na czym ta pomoc miałaby polegać?
Nie ukrywam, że sprawa ciągłych kłopotów Polski z prawidłowo funkcjonującą opieką zdrowotną jest tym, co najbardziej mnie niepokoi. Oczywiście mam świadomość, że miejscem do rozwiązywania tych problemów jest nie Bruksela, a Warszawa. Jednak UE może też nieco pomóc. Myślę tu o lobbowaniu na rzecz zgody na alokacje środków unijnych na funkcjonowanie placówek medycznych. W kończącej się perspektywie unijnej takiej zgody de facto nie było. Przekazywanie środków choćby przez regionalne programy operacyjne województw było bardzo trudne. Nie widzę powodu, dla którego w kolejnej, środki np. na rzecz szpitali, ich modernizacji czy doposażenia nie powinny pojawić się w większej ilości.

Dziękuję za rozmowę i oczywiście życzę wysokiego wyniku podczas wyborów.
Ja również dziękuję i jednocześnie zachęcam wszystkich do udziału w wyborach. Te wybory są na prawdę bardzo ważne. A jeśli już pójdziecie Państwo do urn, oczywiście zachęcam do głosowania na kandydatów Koalicji Europejskiej. Obiecuję, że jeśli oddacie na mnie swój głos, będę ciężko pracować na rzecz miasta, regionu i naszego kraju tak, jak od wielu lat pracuję w Radzie Miasta na rzecz Szczecinka. Każdy głos jest ważny i wspólnie możemy zawalczyć o to, abyśmy mogli mieć swojego reprezentanta w Europarlamencie.

Rozmawiała: Marzena Góra