Polityka ekologiczna czy ekologia polityczna?

  • Blogi
  • Felietony
Janusz Rautszko / 13.02.2014 / Komentarze
Obrazek użytkownika Janusz Rautszko
Zarówno o politykę, jak i o ekologię ocieramy się tak często, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że częściej, niż o? prognozę pogody!

Zarówno o politykę, jak i o ekologię ocieramy się tak często, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że częściej, niż o… prognozę pogody! A to już sprawa na tyle poważna, by zastanowić się na ile pojęcia zawarte w tytule, które brzmią bardzo podobnie… różnią się. A różnią się bardzo! Jak bardzo?

Polityka ekologiczna, to nic innego, jak świadoma i celowa działalność państwa, regionu, czy miasta polegająca na racjonalnym korzystaniu z zasobów i walorów otaczającego nas środowiska przyrodniczego, jego ochronie i umiejętnym kształtowaniu, na podstawie dostępnej wiedzy, zarówno teoretycznej, jak i praktycznej. Bardzo ważnym jest fakt, że mówiąc o polityce ekologicznej państwa, regionu czy miasta, mamy na myśli działania, jakie podejmowane są przez wybierane przez nas wszystkich, tzw. organa kolegialne, takie jak: Sejm, Sejmiki Wojewódzkie czy Rady Miast. To wybrani przez nas nasi reprezentanci decydują o kształcie i kierunkach polityki ekologicznej.

Zupełnie inaczej ma się sprawa z ekologią polityczną, uprawianą zazwyczaj samozwańczo przez nieliczne, stosunkowo gremia, które w uprawianiu owej politycznej ekologii widzą szansę na zaistnienie nie tyle na płaszczyźnie ekologicznej, co na politycznej… właśnie! Najbardziej przykre w tych działaniach jest to, że liderzy owych ugrupowań bezlitośnie wykorzystują przekonanych o „słuszności sprawy” szeregowych członków, zupełnie nieświadomych, że nie o ekologię, a o… politykę i walkę o władzę tu chodzi! Oczywiście, że w samej polityce i walce o władzę nie ma nic złego, pod warunkiem, że przykrywką do tych działań nie jest… walka o czyste środowisko! Dlaczego?

Otóż znam takie Stowarzyszenie, które z góry założyło, że stan środowiska przyrodniczego w mieście, w którym działa i w jego okolicach jest zły i że głównym zadaniem Stowarzyszenia będzie i jest prowadzona przez nie walka o czyste powietrze, wodę i glebę! Problem w tym, iż od dawna wiadomo, że dopóki się o Pokój walczy, dopóty o Pokoju nie może być mowy! Innymi słowy, przy takich założeniach działalności każdego Stowarzyszenia, jest ono jak najbardziej zainteresowane trwającym nieustannie „stanem oblężonej twierdzy”, zaś przyznanie, że ma miejsce poprawa czystości środowiska, wbrew pozorom, wcale nie leży w jego interesie, bo… zagraża jego istnieniu!

Całkiem niedawno z grupą szczecineckich leśników miałem okazję gościć w Puszczy Augustowskiej. W Nadleśnictwie Szczebra dotarliśmy do słynnej Doliny Rospudy. Dotykaliśmy miejsc, w których obozowali protestujący ekolodzy. W powietrzu słychać było jeszcze brzęk łańcuchów, którymi przykuwali się do drzew, rosnących, o dziwo… o setki metrów od planowanego przebiegu autostrady, za to na tle płynącej nieopodal Rospudy, bo to właśnie tło, z politycznego punktu widzenia, było jak najbardziej ekologiczne! A tymczasem pod świerkami z zardzewiałymi łańcuchami rosły borowiki i nieświadome tego, co się tu działo, udowadniały, że wszystko jest na swoim miejscu: one, las, autostrada, Dolina Rospudy no i… sama Rospuda. Jej uroki poznaliśmy płynąc gondolami w górę tej pięknej i tajemniczej rzeki, przypatrując się przypatrującym się nam kaczkom, łabędziom i kormoranom.

A w Szczecinku? No cóż… też są kaczki, łabędzie i kormorany!

{{info}}