Odpowiedzcie sobie sami
- Blogi

Obudziłem się dziś przed szóstą. Zresztą jak co dzień. Przez połaciowe okno z pokoju w którym śpię, widzę jedynie drobny fragment nieba. W pierwszej chwili, o tej godzinie trudno ocenić dokładnie jego kolor, ale po chwili wiem, że jest niebieskie. Wstaje nowy, piękny, letni dzień. Robię kawę i siadam na tarasie wpatrując się w jezioro i widoczny na drugim brzegu las. Uwielbiam te poranne chwile, sam na sam z kawą. Po pomoście chodzi czapla. Kot od rana wyleguje się przy moich nogach. Jest cicho, ale za ogrodzeniem, u sąsiadów w agroturystyce, goście też już wstali. Słyszę jak rozmawiają siedząc w fotelach pod ogrodowa altaną. To fajne miejsce i sąsiedzi mają gości non stop.
Kilka dni temu, jak co kilka dni pobiegłem z Trzesieki do centrum miasta. Oczywiście ścieżką rowerową wzdłuż jeziora. Ze względu na upał biegam bardzo wcześnie. Zawsze zaczynam przed 06.00. Mimo wczesnej pory na ścieżce sporo ludzi. Biegacze, chodziarze z kijami, rowerzyści. Jednych doganiam, inni przemieszczają się w przeciwnym kierunku. Kilka osób już ćwiczy na siłowni pod chmurką w Trzesiece i na „kwadracie”.
Dwa dni temu, ktoś opowiadał mi o kłopotach z dostaniem miejsca w którymkolwiek ze szczecineckich hoteli. Podobną rozmowę odbyłem prawie miesiąc temu. Znajoma opowiadała, jak to nie mogła zarezerwować dla przyjaciół miejsca na nocleg na kilka dni. Gdziekolwiek. I nie było to w czasie festiwalu Disco-Polo, ani Art Pikniku.
Wczoraj po pracy chwilę spacerowałem po parku. Wszędzie tłumy ludzi. U Bożenki w „Garażu” na piwo czeka się 15 min w kolejce. W „Domu Woźnego” powiedziano mi ostatnio, że musze poczekać na pierogi co najmniej 40 min!
W piątek przed południem siedzieliśmy na tarasie Zamku. Dochodziła 11.00. Miałem służbowe spotkanie. Nie przyszedłem na kawę ani aby coś zjeść, tylko porozmawiać. Podeszli turyści. Narzekali, że restauracje i puby zbyt późno otwierają swe podwoje. Że nie mogą napić się piwa. No cóż. Nie było jeszcze jedenastej. Mają czas. Jeszcze zdążą się napić.
Wczesnym sobotnim popołudniem pojechałem rowerem na Mysią Wyspę. Mnóstwo ludzi, zarówno w wodzie jak i na leżakach, czy przy stolikach. W licznych przecież stojakach na rowery, brak już miejsca. Co godzina dopływa statek, „wypluwając” na pomost kolejne kilkadziesiąt osób. Kolejka do baru wydłuża się, ale nikt nie narzeka. Pod dachem tarasu siedzą Omenaa Mensah z córką. Na chwilę dosiadam się. Rozmawiamy o Szczecinku. Omenaa jak zawsze piękna, pogodna i uśmiechnięta. Pytam kiedy była ostatni raz w Szczecinku. Mówi, że służbowo kilka lat temu, ale w rzeczywistości dość często przyjeżdża, bo lubi to miasto i że niedługo stanie się „twarzą Szczecinka”. A ja, że nawet kiedyś mieliśmy zupełnie serio taki pomysł, by wykorzystać marketingowo Jej wizerunek. Że chcę wrócić do tego pomysłu. Chyba była zadowolona. Dojeżdża na Mysią Daniel z żoną, a z nimi kilkoro przyjaciół z Koszalina. Rano zobaczyli Szczecinek w programie Kuźniara „Wstajesz i wakacje”. Wsiedli w samochód i przyjechali. Żona przyjaciela Daniela zachwycona Szczecinkiem. Mieszka 70 km od nas, ale dotychczas nie odwiedzała naszego miasta. Jednak tydzień temu była i jest znowu. Mówi, że by się przeniosła. Pytam czy serio. Zaczyna się śmiać, ale widać, że gdzieś tam taka myśl zakiełkowała. Obok siedzi jakaś rodzina. Pytają mnie czy jeszcze w Szczecinku są inne plaże . Mówię, że tak, blisko zamku poza plażą jest zespół basenów na jeziorze, że to super miejsce i warto pojechać. Pokazuję jak tam dotrzeć. Przyjechali rowerami wypożyczonymi przy Centrum Informacji Turystycznej. Nigdy nie byli w Szczecinku. Są z Gdańska. Nie mogą nachwalić się miasta. Cmokają . Wszystko im się podoba.
W pierwszych dniach lipca wyjechali moi goście – Amerykanie z NY - Harvey i Carole. Byli w Szczecinku nieco ponad dwa tygodnie. Pogoda ich nie rozpieszczała. Po naszym powrocie ze Stanów, gdzie mieszkaliśmy dla odmiany w Ich domu, spotykamy się na kolacji. Harvey mówi że mieli ok. 30 wymian domów z całym światem, ale bez kadzenia, tak miło jak w Szczecinku nigdzie nie spędzili czasu. Nigdy tak dobrze nie wypoczęli. Byli oczywiście w Gdańsku, Kołobrzegu, Poznaniu i Darłowie, ale większość czasu spędzali u nas. Jeździli rowerami, pływali stateczkami, spacerowali, próbowali polskiej kuchni. Zachwyceni pierogami. Macie piękne miasto. Czuliśmy się tu jak w domu. Wszędzie spotykaliśmy się z życzliwością. Po Amerykanach przyjechali Grecy z Aten. Cała rodzina. My byliśmy u nich rok temu. Grecy trafili na piękną pogodę, ale akurat nie tego szukali. W tym samym czasie u nich temperatura dochodziła przecież do 40 st. C. Grecy byli Szczecinkiem oczarowani. Zielenią, parkiem, lasem i panującym porządkiem. Największa atrakcja? Jechanie rowerem przez las i wędkowanie. Wyjeżdżając Georgio powiedział: „Wydaje mi się, że tu wrócimy. A właściwie jestem tego pewien. Bardzo chciałbym. To piękne miejsce. Teraz jedziemy jeszcze na tydzień do Berlina, ale uwierz, że mi się nie chce. Wolę Szczecinek”.
W ciągu 3 dni, dwie wizyty burmistrzów i radnych – wielkopolskiego Swarzędza i lubuskiej Sławy. Jedni widzieli nas w TVN, drudzy słyszeli o nas od znajomych. Przyjechali na chwilkę, tylko pogadać. Wpadli na godzinę dwie. Zostali do wieczora. Nie chciało się im wyjeżdżać. I te same pytania. Jak to robicie? Skąd macie środki i skąd czerpiecie pomysły? Proste pytania, na które nie ma prostej odpowiedzi. ”No cóż - mówię. Mamy wizję rozwoju miasta, gramy zespołowo, a poza tym jesteśmy pracowici i konsekwentni”.
Mógłbym tak pisać i pisać, ale ramy felietonu w „Mieście z wizją” są ograniczone.
Czy po konsekwentnym staraniu się o to przez ponad osiem lat, jesteśmy już miastem turystycznym? Czy przynajmniej jesteśmy bliżej postawionego celu? Czy warto iść dalej tą drogą? Patrzycie, obserwujecie, rozmawiacie. Macie przyjaciół przyjeżdżających tu z Polski, lub z zagranicy. Musicie sobie na to pytanie, sami odpowiedzieć.