Bo Polak to brzmi dumnie

  • Blogi
  • Felietony
Marek Zieliński / 28.08.2014 / Komentarze
Obrazek użytkownika Marek Zieliński
4 maja 2014, Braniewo. Zimny majowy poranek. Kropla porannej rosy spłyneła jak łza po moim kasku, jest szósta rano.
Bo Polak to brzmi dumnie
4 maja 2014, Braniewo.
 
Zimny majowy poranek. Kropla porannej rosy spłynęła jak łza po moim kasku, jest szósta rano. Zrobiliśmy prawie 300 kilometrów do Braniewa. Zziębnięci i zmęczeni drogą, przybywamy na miejsce spotkania. Mamy ważną sprawę do załatwienia. Dojeżdżają kolejne Kluby motocyklowe z całej Polski. Liczba motocykli sięga kilkuset. Jedziemy manifestować swoją Polskość, niepodległość. W tym samym czasie na przejściu granicznym pomiędzy okręgiem Kaliningradzkim a Polską odprawiani są motocykliści z Rosji. I nie było by w tym nic dziwnego, gdyby … no właśnie, to ”gdyby”. Dla wyjaśnienia sprawy pozwolę sobie zacytować fragment artykułu z portalu Salon 24 z dnia 7 kwietnia 2014. Autor pisze „To już nie ta quasi-przyjazna Rosja. Zajęty Krym i strach przed dalszymi ekspansjami nie pozwala nam bezpiecznie żyć. Walka ekonomiczna uzależniająca Europę od rosyjskiego gazu i ropy to XIX-wieczne metody!”
 
Rosjanie, co roku odwiedzają groby poległych żołnierzy pochowanych na Braniewskim cmentarzu, jednym z największych cmentarzy wojennych w Europie. I nic złego w tym by nie było, gdyby nie forma, w jaki sposób się to odbywa i brak poszanowania dla Polskiego prawa, okazywane przez butnych Rosjan. Cytat: ” w ubiegłym roku motory Rosjan były przyozdobione czerwonymi flagami z sierpem i młotem. W tym roku również wybierają się na uroczystości w Braniewie. Według polskiego prawa, publiczne propagowanie faszystowskiego lub totalitarnego ustroju państwa podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do 2 lat .” Adam Białous ("Nasz Dziennik); Przez dziesiątki lat z pokorą Polska musiała dźwigać jarzmo rosyjskiej dominacji. Dzisiaj jesteśmy wolnym narodem i mamy prawo wygłaszać swobodnie swoje poglądy. Nie zgadzamy się z okupacją Krymu i tolerowaniu przez świat wielkomocarstwowych zapędów Federacji Rosyjskiej. Nie godzimy się na paradowanie po polskiej ziemi z flagą, na której widnieje symbol stalinizmu: sierp i młot. Z granicy kolumna rosyjskich motocyklistów pod eskortą polskiej policji ma udać się na cmentarz wojenny, potem na rondo Władysława Andersa i pomnik upamiętniającym kata żołnierzy Armii Krajowej - Daniłowicza. Znamy trasę przejazdu kolumny motocyklistów z Kaliningradu oraz plan imprezy. Wszyscy są zgodni, że w proteście przeciwko tak obchodzonemu przez Rosjan dniu zwycięstwa trzeba stworzyć alternatywny scenariusz. Wiedzieliśmy, że będą chcieli zatrzymać się obok ronda Andersa, aby symbolicznie złożyć kwiaty. Do motocykli przyczepiamy biało-czerwone flagi. Groźny pomruk silników, biel i czerwień łopoczących na wietrze ukochanych barw przywodzi mi na myśl szarżę husarii. Serce łomocze jak zwariowane, łzy same napływają do oczu... Brakuje słów, aby opisać, jakie emocje targają człowiekiem. Do naszej kolumny dołączają dziesiątki innych motocyklistów. Obawialiśmy się, że policja utrudni czy wręcz uniemożliwi zrealizowanie naszych planów. Aby temu zapobiec ustaliliśmy, że ruszymy z trzech różnych miejsc i spotkamy się na rondzie. Sytuacja była tym bardziej napięta, że dzień wcześniej w Pieniężnie, ktoś zdemolował pomnik ruskiego mordercy Iwana Daniłowicza-Czerniachowskiego.
 
Wydawało się, że determinacja i patriotyzm poruszały nasze motocykle. Dojechaliśmy na miejsce. Parkując odnosiłem wrażenie, że tworzymy wielki stalowy okrąg albo pierścień mający za zadanie bronić naszej polskości. Na dany znak milkną silniki. Równo ustawione maszyny i powiewające flagi z szacunkiem oddają cześć imieniu generała Władysława Andersa, jakie nadano rondu. Zostajemy zaskoczeni ogromną liczbą napływających zewsząd policjantów. Otoczono nas tak ściśle, że czuliśmy ich oddech na naszych karkach. Specjalistyczne jednostki policji zablokowały nam wszystkie możliwe drogi wyjazdu spod ronda. Atmosfera robiła się ciężka i wystarczyła iskra, aby z siłą atomu wybuchła. A przecież nie przybyliśmy do Braniewa dla zadymy, ale zamanifestować nasze NIE dla bezczelności Rosjan. Planowaliśmy, że kiedy przez rondo będą przejeżdżać rosyjscy motocykliści, przywitamy ich ciszą i obojętnością. Stało się inaczej. Aby nie dopuścić do spotkania z Rosjanami ich trasę „marszu zwycięstwa” przekierowano na boczne uliczki, gdzie bez zakłóceń, w asyście sił porządkowych kontynuowali swoje dzieło. Słyszałem łoskot ich maszyn, jakby T-34 rozjeżdżały wszystko, co bliskie memu sercu. Dźwięk powoli się oddalał, przejechali.
 
Delegacja Polskiego Kongresu Klubów Motocyklowych i osoby niezrzeszone zaczęły składać kwiaty na skrawku ziemi upamiętniającym naszego generała. Bez pompy, orkiestry i wielkich przemówień, ale z sercem wypełnionym polskością kolejne wiązanki kwiatów barwią rondo na biało i czerwono. Setki mieszkańców Braniewa biją brawo. Ktoś zaczął nucić nasz hymn „Jeszcze Polska nie zginęła, póki my żyjemy…” coraz głośniej rozbrzmiewał mazurek Dąbrowskiego. Pamiętam twarz kobiety stojącej obok i ocierającej łzy. W tym roku nie było dla Rosjan gratulacji, oklasków i nie doszło do złożenia przez nich kwiatów przy pomniku oprawcy żołnierzy AK - Daniłowicza. Odpalamy motocykle, nasz krzyk o Polskę wypełnił serca dumą, siły porządkowe otwierają nam korytarz, którym możemy wyjechać. Czujemy, że spełniliśmy swój obowiązek, zwracając wszystkich uwagę na to, że nie wolno na naszej Polskiej ziemi wymachiwać swastyką ani sierpem i młotem. My tu tworzymy prawo, a goście muszą je respektować lub odejść. Dzisiaj już wiem, że jeśli sami nie zadbamy o naszą Ojczyznę, to nasza krew może się polać jak na Ukrainie.
 
-Iwan Daniłowicz-Czerniachowski-jako dowódca 3 Frontu Białoruskiego był odpowiedzialny za realizację operacji wileńskiej. Doprowadził do aresztowania płk. Aleksandra Krzyżanowskiego pseudonim Wilk i rozbrojenia 8 tys. żołnierzy Armii Krajowej, z których wielu zostało bestialsko zamordowanych, zesłanych do łagrów lub przymusowo wcielonych do Armii Czerwonej-wielokrotnie starano się o rozebranie pomnika Iwana, ale Federacja Rosyjska nie wyraża na to zgody.