Motoserce 2014
- Blogi
- Felietony

Poniedziałek rano. Opustoszała polana nieopodal Klubu Ole karter FG- na Świątkach "Karterowców" jak nas niektórzy pieszczotliwie nazywają. Idylliczną ciszę zakłóca tylko jazgot ptaków zachwyconych piękną wiosną. Poranna mgła już opadła. Coraz śmielej poczynające sobie słońce konkuruje z lekkim, orzeźwiającym wiatrem wiejącym od jeziora, które jak błękitna plama wypełnia horyzont. Cisza! A jeszcze kilkanaście godzin temu warkot motocyklowych silników, dudniąca rytmem rocka muzyka, list do Boga, wysyłana w eter przez potężne głośniki, śmiech dzieci, gwar, wypełniały niemal do granic możliwości tę niewielką polankę. Ten szum, jakby wyciszało coś nienazwanego, krążącego wokół, nieustający rytm, spokojny, jednostajny, gdzieś wewnątrz, może obok .Nie wiem. Niepokojący, a zarazem dający nadzieję.
Wydaje się, że świat kręci się wokół tego jednego czerwonego punktu -autobusu przystosowanego do poboru krwi. Motoserce 2014. Kolejka osób o sercu większym od nieskończoności wypełnia dokumenty, oczekując na swój czas, aby obdarować częścią siebie, kroplą krwi kogoś, komu być może w tej chwili słońce powoli gaśnie, otacza go coraz głębsza cisza,umiera. I Znowu czuję całym sobą ten rytm. Moje zmysły nie potrafią go dopaść. Jedziemy na paradę - grzmiąc setkami koni mechanicznych wszystkie motocykle krzyczą ulicami Szczecinka: zobacz przechodniu, co my robimy! Oddajemy bezinteresownie, być może twojej córce, żonie bezcenny dar - własną krew, aby żyli. Wracamy z parady. Motoserce 2014 trwa. Rozmawiam z lokalnymi mediami, bardzo przychylnymi nam, bo dzięki nim wszędzie było głośno: Ole Karter - Motoserce. Organizacja i kontrola wszystkiego dookoła pochłania mój cały czas.
Przyjeżdżają zaprzyjaźnione kluby motocyklowe. Myślą tak jak my, oni już w kwietniu i maju organizowali Motoserce na swoim terenie. Setki osób razem z nami świętują ten dzień bawiąc się przy okazji. Ciepłe wiosenne słońce rozgrzewa ciała i myśli, niektórzy pytają, jak to się dzieje, że mamcie zawsze super pogodę? Bozia nas kocha-odpowiadam. Wychodzę na scenę, obok mnie nasi przyjaciele: Poseł Wiesław Suchowiejko, Burmistrz Jerzy Hardie-Douglas, President OK. FG Korba i ten niski, niepozorny, ale z wielkim sercem Pan -Jarosław Kozaczyński. To na jego łące to wszystko się dzieje. Dziękuję wszystkim przybyłym, dzielę się podziękowaniami z obecnymi na scenie. Pan Jarosław prosi o głos. Jego słowa powodują, że miękną mi nogi, łzy napływają do oczu i czuję jak ten rytm, niezidentyfikowany, ciągły, przyjazny, wypełnia coraz bardziej moje całe Ja. Co to jest?
Spokojnym głosem mówca przypomina mi, że w zeszłym roku wskazaliśmy małą, chorą na białaczkę dziewczynkę, jako odbiorcę zebranej przez nas krwi. Dzięki między innymi tej krwi, jej stan zdrowia tak się polepszył, ma szansę na powrót do zdrowia, do normalnego dzieciństwa, zabawy, jazdy rowerkiem i do tego, aby jej rodzice codziennie mogli jej powiedzieć jak bardzo ją kochają. Załamuje mu się głos, jest wzruszony. Zapadam w ciszę, nie słyszę co mówi dalej. Z tego letargu wyrywają mnie oklaski. Bracia Klubowi jak mrówki dopatrują wszystkiego, w słońcu ,bez słów skargi, są wszędzie. Dobrze, że pomyślałem o namiotach dla czekających na oddanie krwi i dla kolegów pomagających przy autobusie. Na wjeździe na Świątki kolejni klubowicze w słońcu wskazują zagubionym drogę na miejsce imprezy. Inni zajmują się gośćmi.
Organizacyjnie układa się wszystko po mojej myśli. Rozglądam się za moją żoną, jest gdzieś w oddali, z kimś rozmawia. Poczuła mój wzrok, uśmiecha się. Wiem, że ostatnio mam dla niej mało czasu, ale zmieni się to niedługo. Wynagrodzę to jej. Wielokrotnie powtarza mi :jestem z Ciebie dumna. Dziękuję kolejnym darczyńcom za wsparcie i pomoc. Dobiega godzina 16, plac powoli pustoszeje, ekipa z czerwonego autobusu kończy swoją misję. Podziękowania i uściski. Podsumowujemy wynik naszej pracy, jest rekord ! Niemal 23 litry krwi. Nagle ten rytm, który, przez cały dzień mnie nie opuszczał, zachodził mi drogę, pukał do mych zmysłów, stał się jasny i czytelny. To rytm dziesiątek serc dobrej woli bijących w jednym czasie i tempie dla jednej sprawy, aby ratować inne życie. Czułem całym sobą ten puls. I znowu jest poniedziałek - świat istnieje jak istniał, może bogatszy o jedno życie. Siadam na motocykl, ruszam, ciepły wiatr pieści moją twarz. Jestem szczęśliwy.