Prawo a demokracja

  • Blogi
  • Felietony
MIrosław Wacławski / 07.04.2014 / Komentarze
Obrazek użytkownika MIrosław Wacławski
Prawo jest szczególną dziedziną nauki. Powinno być jasne i czytelne dla wszystkich, natomiast w rzeczywistości przebrnięcie przez gąszcz przepisów, niejednokrotnie wzajemnie się wykluczających jest dla kogoś nieobytego z prawem praktycznie niemożliwe. Co ciekawe, sama nauka prawa ma problemy z definiowaniem podstawowych pojęć.

Prawo jest szczególną dziedziną nauki. Powinno być jasne i czytelne dla wszystkich, natomiast w rzeczywistości przebrnięcie przez gąszcz przepisów, niejednokrotnie wzajemnie się wykluczających jest dla kogoś nieobytego z prawem praktycznie niemożliwe. Co ciekawe, sama nauka prawa ma problemy z definiowaniem podstawowych pojęć. Czy jesteście bowiem Państwo w stanie odpowiedzieć na pytanie, co to jest wina? Sądy uznają sprawcę za winnego, ale do dzisiaj nie udało się stworzyć jasnej definicji tego pojęcia.

Prostsze staje się zdefiniowanie samego pojęcia prawa, ale z tym także były kłopoty. Do 1989r. w Polsce obowiązywała leninowska definicja prawa, według której prawo miało charakter klasowy i jako takie stanowiło zespół norm stanowionych przez klasę pracującą dla ochrony jej interesów.

Gdyby ktoś się zastanawiał nad tym co Lenin miał wspólnego z prawem to odpowiadam, że zanim postanowił ruszyć z posad bryłę świata to pracował jako adwokat, gdyż z wykształcenia był prawnikiem.

Obecna definicja prawa mówi, że jest to zespół norm, które powstają w związku z funkcjonowaniem państwa lub innego uporządkowanego organizmu społecznego, ustanowione lub uznane przez organy władzy i przez nie stosowane, w tym z użyciem przymusu.

Ten przydługi wstęp napisałem dlatego, by zwrócić Państwa uwagę na to, o czym mówią przedstawiciele partii politycznych. Usłyszałem bowiem niedawno, iż największa opozycyjna partia a bardziej jej lider proponują, że jak dojdą do władzy to zmienią przepisy tak, by mogli mieć wpływ na sądy i prokuraturę, które to w chwili obecnej mają charakter korporacyjny. Nie zauważyłem by ktoś zwrócił na te słowa uwagę, gdy tymczasem jest to zamach na podstawowe założenia demokratyczne państwa.

Monteskiuszowska zasada trójpodziału władzy na ustawodawczą, wykonawczą i sądowniczą, jest ostoją demokracji. Twierdzenie, iż brak możliwości wpływu na sądownictwo, to przyzwolenie na tworzenie organów, które mogą w imię własnych celów naruszać interesy państwa czy tworzącego je społeczeństwa jest nieporozumieniem wskazującym, iż autor tych słów nie rozumie istoty trójpodziału władzy.

Sądy bowiem czy też szerzej pojęty wymiar sprawiedliwości, działają na podstawie przepisów prawa tworzonych przez ustawodawcę, a wdrażanych czy też stanowionych z inicjatywy władzy wykonawczej.

Władza sądowa sama w sobie nie stanowi przepisów prawa. Może je natomiast kontrolować- jak np. Trybunał Konstytucyjny- jednakże tylko w ograniczonym zakresie, w tym przypadku poprzez wykazywanie sprzeczności przepisu z ustawą naczelną, ale nie poprzez stanowienie samego prawa.

Każda ingerencja w taki system może prowadzić do dyktatury. Pamiętajmy bowiem, że jakikolwiek wpływ na orzecznictwo niezawisłych sądów, ingerencja w niezawisłość organu orzekającego, ich kontrola pozasądownicza powoduje, iż państwo traci walor demokratyczności. Jeżeli ktoś publicznie głosi tego rodzaju hasła to znaczy, że zmierza w kierunku rozmontowania podstawowych systemów działania państwa, a prawo traktuje według definicji leninowskiej z tą tylko zmianą, że zamiast pojęcia klasy panującej, wprowadzi się pojęcie partia panująca.

Skutki takiego działania zdążyliśmy już poznać.

{{info}}