Demokracja według PiS
- Blogi
- Felietony

Rozpoczęła się kolejna kampania wyborcza i rozpoczęło się kolejne szaleństwo obietnic i rozdawnictwa. Dzisiaj w kampanii nie walczy się na programy, ale na obietnice. Kto da więcej a ściśle, kto obieca dać więcej.
Jak włączam telewizor i słucham polityków, to krąży mi po głowie piosenka Bajmu z tekstem „co mi Panie dasz w ten niepewny czas”. I oto widzę jak na scenę wkracza rozpromieniona B. Szydło mówiąc „a teraz prezent dla emerytów od J. Kaczyńskiego”.
Jak trzeba być oderwanym od rzeczywistości i jak trzeba być zadufanym w sobie, by wypowiadać takie słowa. Czynienie prezentów z nie swoich pieniędzy, przez nieupoważnioną do tego osobę, to rzeczywisty obraz naszego państwa. W tym wszystkim co dzieje się w naszym państwie, zastanawia mnie jedna rzecz. Na jakiej podstawie i w oparciu o jakie przepisy zwykły poseł J. Kaczyński ma dostęp do informacji państwowych, z których co najmniej część ma charakter tajny lub niejawny i na jakiej podstawie podejmuje decyzje o rozdysponowaniu pieniędzy z budżetu państwa. Takie decyzje jak ogłosiła to rozradowana poseł B. Szydło może podejmować tylko rząd, chyba że żyjemy w kraju, który określany jest „republiką bananową”, gdzie decyzje podejmuje zupełnie ktoś inny niż oficjalna władza.
Najjaskrawszym przykładem tego co dzieje się w Polsce, był wywiad udzielony przez J. Kaczyńskiego dziennikarzowi TVP, w tym przypadku w radio RMF K. Ziemcowi. Oto p. redaktor zapytał J. Kaczyńskiego czy stawi się na przesłuchanie do prokuratury jeżeli otrzyma takie wezwanie, na co p. poseł raczył stwierdzić, że uda się do prokuratury tak jak każdy obywatel. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie małe ale. Proszę zastanowić się dokładnie nad pytaniem i odpowiedzią.
W jakim państwie przyszłoby do głowy dziennikarzowi zadawanie pytania obojętnie jakiej rangi politykowi, czy stawi się na przesłuchanie do prokuratury. I w jakim państwie polityk po zadaniu takiego pytania, zamiast wyrazić swoje zdziwienie, że komuś przychodzi do głowy taki absurdalny pomysł, z pełną powagą udziela odpowiedzi.
W kraju, w którym obowiązują utrwalone demokratyczne zasady, nikt nigdy takiego pytania by nie zadał. W Polsce taka wypowiedź jest rozpowszechniana i nie tylko nie wywołuje zdziwienia, ale komentatorzy podkreślają, że odpowiedź J. Kaczyńskiego była twierdząca. No po prostu ludzki Pan, a mógł przecież jak w dowcipach o J. Stalinie, zareagować delikatnie mówiąc bardziej stanowczo.
Już nie dziwi, że rząd jeździ do Prezesa PiS, nie dziwi że Prezes decyduje jednoosobowo o wszystkim, a jego zwolennicy potrafią jedynie oklaskiwać go na stojąco i skandować imię wodza. Niedługo film A. Fidyka "Defilada" nie będzie też już budził zdziwienia.
Nie zastanawia nas, że osoba która prowadzi swoje prywatne biznesy - do czego ma prawo, jednocześnie ma dostęp do informacji państwowych, które mogą być wykorzystywane do osiągania prywatnych zysków. Nie wywołuje oburzenia, że Prezes Banku Państwowego jeździ do polityka w sprawie ewentualnego kredytowania prowadzonych przez niego interesów.
Jeżeli takie państwo ktoś nazywa państwem demokratycznym, to ma bardzo duże poczucie humoru. Tak naprawdę Polska to państwo Prawa i Sprawiedliwości, a dokładniej Prezesa Prawa i Sprawiedliwości.
Mecenas Mirosław Wacławski
Foto: Sławomir Włodarczyk