Efekty „Dobrej zmiany”

  • Blogi
  • Felietony
MIrosław Wacławski / 30.12.2018 / Komentarze
Obrazek użytkownika MIrosław Wacławski
Felieton mecenasa Mirosława Wacławskiego

Paradoksem „Dobrej zmiany” jest to, że głównie dobrze o rządzących mówią oni sami. Trzeba mieć tupet, by jeszcze zanim cokolwiek się zrobiło, nazwać się samym „Dobrą zmianą” i powtarzać to hasło przy każdej okazji bez względu na to, jakie są wyniki pracy Rządu.

Z zasady jest tak, że pewne określenia czy przydomki nadaje społeczeństwo. W przypadku „Dobrej zmiany” określenie to stworzyli sami rządzący. Czy zasługują rzeczywiście na taką nazwę? Wystarczy przyjrzeć się temu, co dzieje się w okresie ostatnich kilku miesięcy. Protestują policjanci, nauczyciele, pracownicy wymiaru sprawiedliwości. Te zawody to tzw. budżetówka. Wynagrodzenie wypłaca im państwo.

Łatwo jest podnosić płacę minimalną, bo w przeważającej większości ciężary te ponoszą prywatni pracodawcy. Łatwo jest więc chwalić się takimi wynikami. Gdy jednak trzeba godnie wynagrodzić tych którym płaci państwo, to jest to już dla rządzących problem. Te grupy zawodowe muszą nie tylko upominać się o swoje, ale muszą też podwyżkę wynagrodzenia wywalczyć.

Okazuje się, że „Dobra zmiana” nie dociera tam gdzie powinna, że pomija tych o których powinna jako pracodawca dbać, że poza pustymi hasłami tak naprawdę nie ma nic do zaoferowania.

Ponad trzyletni okres sprawowania władzy to czas, który pozwala już na pewne uogólnienia. Wystarczy posłuchać pracowników sfery budżetowej, by dowiedzieć się co myślą o „Dobrej zmianie”. W sprawie protestów tych grup zawodowych jest też coś zastanawiającego, na co nie zwracano dotychczas uwagi. Protest przyjął bowiem formę nie przychodzenia do pracy z powodu zdrowia. Okazało się nagle, że jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, pracownicy otrzymywali zwolnienia lekarskie. Nie zakładam, że zwolnienia te otrzymywali bezzasadnie. Lekarze to odpowiedzialni ludzie i nie wystawialiby nieprawdziwych zwolnień i to w takiej ilości. Jeżeli więc zwolnienia lekarskie odzwierciedlają rzeczywistość to okazuje się, że gro pracowników sfery budżetowej to osoby, które naprawdę wymagają pomocy medycznej.

I to jest prawda. Ludzie ci są przepracowani. Ciągłe zmiany przepisów, obawa przed zwolnieniem, zwiększanie zakresu obowiązków, brak należytych warunków pracy, niskie wynagrodzenie. Wszystko to odbija się na stanie zdrowia pracowników.

Z pracownikami sądów i prokuratury spotykam się na co dzień. Wiem czego się od nich wymaga i jak odpowiedzialna jest ich praca. To nie tylko protokółowanie rozpraw, ale to cała obsługa pracy sędziego i sądu, a w przypadku prokuratury, także prokuratorów. W wymiarze sprawiedliwości niezmiernie ważne jest przestrzeganie dat, bo od tego zależy dopuszczalność złożenia wniosków dowodowych, apelacji itp. Decyzje w tym zakresie podejmuje oczywiście sędzia lub prokurator, ale dopilnowanie by daty można było kontrolować, spoczywa już na pracownikach.

Takich przykładów można podawać wiele. Opowiadanie, że taką pracę może wykonywać każda osoba prosto z ulicy świadczy jedynie o tym, że ten kto tak twierdzi nie ma pojęcia o czym mówi. Jeżeli więc pracownicy ci otrzymali zwolnienia lekarskie to świadczy jedynie o tym, że „Dobra zmiana” zapomniała nie tylko o podwyższeniu wynagrodzenia tym grupom zawodowym, ale także o tym, że wszystkie te osoby potrzebują zmiany odnośnie zasad i sposobu wykonywania swoich obowiązków.

Tymczasem patrząc na to, co robią rządzący i słuchając o czym mówią można jedynie stwierdzić, że poza populistycznymi hasłami i opowiadaniem o wydumanych projektach, ta władza nie ma nic do zaoferowania.

Mirosław Wacławski

Foto: Filmweb