Europa nie jest supermarketem

  • Blogi
  • Felietony
Jerzy Hardie-Douglas / 23.06.2017 / Komentarze
Obrazek użytkownika Jerzy Hardie-Douglas
Felieton burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa

„Europa nie jest supermarketem”. Znamienne zdanie nowego Prezydenta Francji Emanuela Macrona, nie padło ot tak sobie, w politycznej próżni. Odniosło się do polityki Polski reprezentowanej przez PiS. Polski znów jak przed laty pełnej ksenofobii i uprzedzeń. Polski dającej się manipulować przez Kaczyńskiego i innych polityków PiS. Polski znów coraz bardziej zaściankowej, marzącej o utworzeniu przeciwwagi dla Niemiec i „złej starej Europy”, bredzącej o kraju od morza do morza, coraz słabszej i coraz gorzej odbieranej na starym kontynencie.  Jednocześnie, o ironio, coraz mocniej prężącej swe wątłe muskuły. Polski pragnącej brać z Unii jak ze sklepu, tylko to czego aktualnie potrzebuje, nie dając nic w zamian. Polski która zapomniała, że przez ostatnie lata dostała z UE miliardy euro i dzięki tym pieniądzom dokonała skoku cywilizacyjnego. I która zapomniała o haśle, dzięki któremu wróciła do europejskiej rodziny. O haśle solidarności.

W rozmowie z dziennikarzami ośmiu wielkich europejskich gazet w tym „GW" E. Macron mówi: „…Nie wierzę w demagogię, która polega na schlebianiu ludowi i mówieniu tego czego oczekuje, podsycając jego lęki…”.

Przez lata Francja postrzegana była jako kraj którego ambicje przerastają faktyczne możliwości. Wiele lat temu kraj ten po osiągnięciu wysokiego statusu ekonomicznego, wyraźnie osiadł na laurach. Zaczął zjadać własny ogon. Dopuścił do rozpanoszenia się związków zawodowych. A związki zawodowe potrafią zniszczyć każdy kraj.  Przez rozbuchane przywileje socjalne zmniejszył konkurencyjność własnych firm. Francuzi rozleniwieni jak te przysłowiowe tłuste koty, chcieli pracować coraz krócej, przechodzić na emerytury coraz wcześniej i generalnie zbytnio się nie przemęczać.  Dziś niespodziewanie stają się nadzieją zjednoczonej Europy. W wyborach prezydenckich i parlamentarnych Francuzi bardzo zdecydowanie wypowiedzieli się przeciw populizmowi, nacjonalizmowi i ksenofobii Marine Le Pen. A Marine Le Pen to francuski Kaczyński. Ta sama retoryka, te same fobie i identyczne polityczne cwaniactwo.

Wywiad E. Macrona opublikowany w „Gazecie Wyborczej” z 22 czerwca br. przejdzie do historii. Jest kwintesencją racjonalnego, nowoczesnego, a jednocześnie optymistycznego myślenia politycznego i to w dobie powszechnego kryzysu wartości i zwielokrotnianych, a zwykle indukowanych przez rządzących, przeróżnych lęków. Tacy ludzie jak Macron są nam bardzo potrzebni. Ludzie, którzy m.in. nie straszą terrorystami i imigrantami, ale mają jasny pogląd na temat sposobu bezpiecznego (!) przyjęcia do krajów Unii tych, którzy rzeczywiście uciekając przed nieuchronną śmiercią, pomocy potrzebują. Ludzie, którzy nie mówią społeczeństwu, że jest jakaś trzecia droga i można żyć dłużej, a równocześnie na swoją emeryturę pracować krócej. Którzy nie podpisują porozumień o zapobieganiu skutkom zmiany klimatu, i mówiąc o rzekomym wspieraniu energii odnawialnej, równocześnie stawiając na węgiel, tą energię niszczą. E. Macron jak większość polityków zachodniej Europy z niedowierzaniem patrzy na to co wyprawia się w Polsce. I nie pozostawia złudzeń, że będzie zabiegał o zdyscyplinowanie naszego kraju. Nie jest w tym osamotniony. Bardzo opiniotwórczy minister Spraw Zagranicznych Luksemburga Jean Asselborn mówi, że sytuacja praworządności w Polsce jest katastrofą. Ciekawe, kiedy zauważą to wreszcie Polacy?

Prezydent Emanuel Macron uzyskał we Francji władzę bez mała absolutną. W kraju o zdecydowanie prezydenckim systemie władzy, ma dodatkowo bezwzględną większość w parlamencie. I to napawa Francuzów otuchą i nadzieją. Bo E. Macron jest mądrym i odpowiedzialnym Europejczykiem, a to o czym i w jaki sposób mówi, budzi optymizm.  

W Polsce gdzie obowiązuje system mieszany, skupienie władzy w rękach posła Jarosława Kaczyńskiego i Jego mającej bezwzględną większość w Parlamencie partii, delikatnie mówiąc budzi niepokój. Bo Kaczyński jest zaściankowym, zakompleksionym politykiem nie tylko niskiego wzrostu, ale i małego formatu. Człowiekiem patologicznie ambitnym, mściwym i pamiętliwym. Nie zna języków i nie zna Europy na temat, której tak chętnie się wypowiada. Aby uzyskać władzę bezwzględną, nie cofa się przed łamaniem konstytucji, chociaż sprytnie robi to nie swoimi rękoma. Niszczy trójpodział władzy i niezależność sądów.  Jego gomułkowski język jest pełen nienawiści i pogardy dla oponentów. I w przeciwieństwie do E. Macrona wywołuje w Polakach nie optymizm, a pesymizm i depresję.

Gdy tak porównuję dwóch liderów Macrona i Kaczyńskiego przypomniał mi się stary dowcip. Brzmiał tak: „Pytanie: - czym różni się ekonomia od ekonomii socjalistycznej? I odp.: – tym czym rożni się krzesło od krzesła elektrycznego”.

Ciekawe czy nasz „mąż stanu” Jarosław K. przeczytał wywiad z prezydentem Francji w „GW”? Pewnie nie. A szkoda. Może zdałby sobie sprawę, że może poza Orbanem, chociaż i w to wątpię, nie ma już w Europie sojuszników. 27:1. A już choćby z tego powodu, że zadziera się na całego z Rosją, warto tych sojuszników poszukać.

Jerzy Hardie-Douglas

Foto Jean-Christophe Marmara - LE FIGARO/gazeta.pl