Jak pracować w piłce, nie będąc piłkarzem
- Blogi

Na początek kilka słów wyjaśnień, na temat tego kim jestem i dlaczego akurat teraz zdecydowałem się zabrać głos na portalu dotyczącym Szczecinka. Część osób pewnie mnie kojarzy, kilku o mnie słyszało, a - zapewne dla większości - Szymon Bibik to postać anonimowa. Fakty są takie, że ze Szczecinkiem jestem związany od urodzenia, bywam tu kilka razy w miesiącu, ale od kilku lat – z krótką przerwą – mieszkam poza miastem rodzinnym. Najpierw w Poznaniu, gdzie studiowałem, obecnie w Chojnicach, gdzie pracuję. Jestem rzecznikiem prasowym pierwszoligowej Chojniczanki Chojnice i to właśnie kwestie dotyczące piłki nożnej są mi najbliższe. W Szczecinku od kilku miesięcy temat jest „na topie”. Uznałem więc, że warto byłoby, aby osoby zajmujące się tym zagadnieniem poznały opinię osoby, która zna szczecineckie realia, ale potrafi na nie spojrzeć z innej perspektywy. Myślę, że roczna praca w klubie szczebla centralnego pozwala mi rzetelnie ocenić problemy z jakimi zmaga się Szczecinek. Nie chcę występować z pozycji kogoś z góry, kto twierdził będzie, że wszystkie chojnickie rozwiązania są lepsze od szczecineckich. Nie mnie to oceniać. Fakty są jednak takie, że w ciągu kilku lat Chojniczanka wygrzebała się z czeluści lig okręgowych i awansowała na zaplecze Ekstraklasy, gdzie wkrótce rozpocznie drugi sezon. Szczecinek natomiast utknął w piłkarskim niebycie i od lat nie może się z niego wydostać. Oba miasta są przecież bardzo podobne, choćby pod względem liczby ludności. Jest jednak z nimi tak, jak w reklamie pewnego banku. Jedni realizują, a drudzy ciągle planują. Czas by Szczecinek w końcu zaczął iść naprzód i dorobił się piłki z prawdziwego zdarzenia.
Tematów jest opisania jest całe bogactwo – szkolenie młodzieży, pozyskiwanie sponsorów, współpraca na linii klub-miasto czy wymogi licencyjne, które musiałby spełnić stadion w Szczecinku, by mogły się na nim odbywać mecze przynajmniej II. ligi. Sukcesywnie będę starał się poruszać każdą z tych kwestii. Najpierw jednak chciałbym szerzej się przedstawić i pokrótce opisać swoją drogę zawodową, co powinno pozwolić Państwu lepiej mnie poznać i sklasyfikować.
Piłką interesowałem się od zawsze. Na początek – jak każdy młody chłopak – głównie tą ze szklanego ekranu. Na mecz szczecineckiej drużyny poszedłemdopiero w wieku czternastu lat. Ojciec nigdy nie śledził wyników Darzboru czy Wielimia, koledzy z podwórka zresztą też. Pamiętam, że na ligowe spotkanie zdecydowałem się pójść odpowiadając na apel Janusza Sienkiewicza, który podczas Memoriału Winanda Osińskiego przez mikrofon wyraził nadzieję, by stadion wypełniał się tak samo liczną publicznością także podczas meczów piłkarskich. Przekaz trafił do mnie dość mocno, a że akurat w wyższej lidze grał Darzbór, to poszedłem na Darzbór. Rywalem była Ina Goleniów, ludzi rzeczywiście było sporo, a na trybunach dostrzegłem starszego ode mnie kuzyna. Odtąd miałem więc kompana i na dobre wciągnąłem się w futbol regionalny. Przez najbliższe lata opuściłem może kilka meczów ligowych. Z czasem zająłem się administrowaniem nieoficjalnej strony internetowej Darzboru, która zdobyła naprawdę sporą popularność. Pamiętam, że w tygodniuprzed meczem Pogonią Szczecin strona była otwierana ponad trzy tysiące razy! Później darmowy serwer ni stąd ni zowąd odmówił posłuszeństwa i strona z dnia na dzień zniknęła z Internetu. Po prawdzie było mi to na rękę, bo właśnie rozpoczynałem studia dzienne politologii na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. W weekendy pojawiałem się jednak na meczach, wtedy trzecioligowych. Spikerem był wówczas Krzysztof Subocz, który w przerwie zapraszał mnie do rozmowy dotyczące trwającegospotkania. Wtedy pierwszy raz spróbowałem swoich sił za mikrofonem, co było dla mnie dużym wydarzeniem. Od dziecka nie miałem problemów z publicznymi wypowiedziami, więc zajęcie szybko podchwyciłem. Na własną rękę zrobiłem kurs spikerów PZPN w Chorzowie, dzięki czemu zyskałem uprawnienia do prowadzenia wszystkich ligowych meczów w naszym kraju. Darzbór w międzyczasie grał coraz słabiej i widmo spadku do IV. ligi stało się bardzo realne. Równolegle tabeli liderowała Chojniczanka Chojnice, w której grał mój serdeczny kolega Konrad Romańczyk. Okazało się, że nowy spiker jest tam mile widziany i wiosną 2010 roku prowadziłem już spotkania w Chojnicach. Swoją drogą byłem w niezłej rozterce, gdy bodaj trzecim spotkaniem, które miałem poprowadzić był mecz Chojniczanka – Darzbór. Ostatecznie skończyło się remisem 1-1, a Chojniczanka wyrównała dopiero w 95 minucie. Fajne wspomnienie. Tymczasem na koniec sezonu spełniły się dwa scenariusze – spadek Darzboru i awans Chojniczanki. Swoje losy związałem więc z chojnickim klubem, który w ciągu kilku kolejnych lat stał się prawdziwą marką na piłkarskiej mapie Polski. Od nieco ponad roku pracuje w nim na stałe, nie rezygnując z funkcji spikera. Za mikrofonem zasiadam też podczas spotkań reprezentacji młodzieżowych w Szczecinku, miałem też epizod w Zawiszy Bydgoszcz, którego nie wykluczam wznowić od najbliższego sezonu.
Tyle o mnie. Myślę, że trochę niechcący moja historia pokazała, że w Szczecinku można spełniać swoje pasje. Wystarczy chęć i inicjatywa. Nową inicjatywą jest dla mnie właśnie obecność na portalu „Miasto z wizją”. W kolejnym felietonie przejdę do tematów merytorycznych, o których wspomniałem wcześniej.