Koń jaki jest, każdy widzi
- Blogi
- Felietony

Oj, nie mamy my szczęścia do posłów ziemi szczecineckiej. Przez całe lata nie było żadnego, ale to się zmieniło. Dziś trudno sobie wyobrazić by Szczecinek nie był reprezentowany w Sejmie. To pochodna wzrastającej roli naszego miasta, na co zresztą ciężko przez wiele lat wspólnie pracowaliśmy.
Zaczął Marian Tomasz Goliński. W latach 1997-2001 był posłem III kadencji z listy Akcji Wyborczej Solidarność. W tym czasie łączył stanowisko burmistrza i posła co nie było raczej dobrym pomysłem.
Jego kolejne (po przerwie) dostanie się do Parlamentu w 2005 r. spowodowało ustąpienie ze stanowiska Burmistrza i było bezpośrednią przyczyną przedterminowych wyborów w Szczecinku. Tomasz był człowiekiem pracowitym. Typowym urzędniczym molem, co wcale nie jest wadą. Potrafił ślęczeć nad aktami prawnymi, ustawami i rozporządzeniami, co pewnie jest w Parlamencie bardzo ważną i poszukiwaną, bo rzadką cechą. Jednak nie przypominam sobie aby Jego sejmowa działalność, zaowocowała jakimiś spektakularnymi korzyściami dla naszego miasta.
Potem swoje pięć minut miał Wiesław Suchowiejko. Pewnie Jego posłowanie przełożyłoby się w końcu na jakąś wartość dla naszego miasta, jednak tak się nie stało. Z miesiąca na miesiąc nasz platformiany (w tym czasie) poseł coraz bardziej nadymał się i upewniał samego siebie, co do swojej wielkości. O ile początkowo był nawet zainteresowany „pilotowaniem” spraw Szczecinka, choćby w różnych ministerstwach, o tyle dość szybko skupił się na sprawach światopoglądowych, reprezentując w Sejmie raczej nie środowisko szczecineckiej PO, a samego siebie. Coraz bardziej groteskowy w swoim narcyzmie, w końcu „pięknie poległ” w wyborach parlamentarnych, osiągając szczyt śmieszności i upokorzenia trzy lata później w wyborach samorządowych, w których próbował wrócić do polityki jako kandydat na Burmistrza. Jego kuriozalnie niski wynik mówi sam za siebie. W przypadku Wiesława Suchowiejko najzabawniejszy jest brak wyciągania przez Niego wniosków z przyczyn porażek i ze swojego teatralnego zachowania. Zachowania które przyniosło Mu zamiast chwały tyle upokorzeń. Kwiecisty słabo zrozumiały dla normalnego śmiertelnika język, ciągłe nie najmądrzejsze bon moty, z których najidiotyczniejszy był ten: ”…nie zwolnią tempa (to o kandydatach Koalicji Obywatelskiej), bo my ich zwolnimy”. Prosta recepta na klęskę.
W wyborach 2015 r. Szczecinek po raz pierwszy w historii doczekał się dwóch posłów. Z list PiS do Sejmu weszła pani Małgorzata Golińska, a z „Nowoczesnej” Radosław Lubczyk. Pani Małgorzata niewątpliwie dostała się do Sejmu dzięki nazwisku Ojca. Jej dorobek polityczny i zawodowy był niewielki. Politycznie - szeregowa radna, a zawodowo leśniczy, czyli mimo wszystko niezbyt wysoko w hierarchii Lasów Państwowych. A jednak na fali euforii i nagłej „mody na PiS”, do naszego Parlamentu weszła. Mało tego, po krótkim czasie posłowania, jakimś cudem awansowała na stanowisko V-ce Ministra Środowiska. Premier i Minister mają prawo dobierania sobie współpracowników. Wiedza i doświadczenie jak widać, niekoniecznie muszą być głównymi kryteriami przy ścieżce awansu. Jednak mówiąc zupełnie szczerze ucieszyłem się, że w tym ważnym resorcie Szczecinek będzie miał tak wysoko postawionego reprezentanta. Byłem Burmistrzem. Moje kontakty z przedstawicielami rządu były delikatnie mówiąc „trudne”, a tu szansa na jakiś dialog. Jednak Pani Poseł szansę na współdziałanie całkowicie zmarnowała. Moje krytyczne wypowiedzi na temat łamania konstytucji rzez PiS, moje wystąpienia z okazji świąt 3 Maja czy 11 Listopada, były wg Niej wystarczającym powodem do całkowitego „odcięcia się” od współpracy z Ratuszem. Nie tylko, że nie pomogła w niczym, to kilka spraw całkowici położyła. Najważniejszą było przyłożenie ręki do zmiany ustawy o odpadach. Z inicjatywy podległych Małgorzacie Golińskiej urzędników, zmieniono w Polsce prawo, które stało się znacznie mniej korzystne dla naszego przemysłu. Mniej korzystne, niż prawo we wszystkich pozostałych państwach UE. Niespodziewane zaostrzenie przepisów definiujących produkt uboczny w przemyśle drzewnym, stało się bezpośrednim zagrożeniem nie tylko dla Kronospanu, ale dla całego przemysłu przeróbki drewna i produkcji mebli w Polsce. To typowy przykład braku wyobraźni i krótkowzroczności, powodujących drastyczne zmniejszenia konkurencyjności polskich zakładów w stosunku do reszty świata. Wprowadzono zmiany, które mogą doprowadzić do trudnych do przewidzenia konsekwencji dla dziesiątków tysięcy pracowników, świetnie radzących sobie dotychczas branż przemysłu. Biorąc jeszcze pod uwagę rolę Ministerstwa Środowiska dla utrwalania energetyki węglowej w Polsce, czy rolę pani M. Golińskiej w zamieszaniu wokół odstrzału dzików, trudno ocenić pozytywnie Jej dotychczasową działalność sejmowo-ministerialną. A ja osobiście będę pamiętał wszystkie głosowania w których pani Poseł podnosiła rękę za uchwałami łamiącymi konstytucję.
No i na koniec Radosław Lubczyk. Szczecinecki Nikodem Dyzma. Trudno pisać o człowieku, który używając młodzieżowego kolokwializmu z polityki nic nie kuma. Do Sejmu wszedł dzięki wpłacie pokaźnej sumy dającej pierwsze miejsce na liście wyborczej „Nowoczesnej”. Potem dzięki toczącej się walce kilku frakcji w samej partii, niespodziewanie został szefem struktur „Nowoczesnej” w Zachodniopomorskim. Co ciekawe, mimo że był pretorianinem Ryszarda Petru, zbyt słaba Katarzyna Lubnauer nie zdecydowała się na Jego „wymianę”. I tak trwa, pusząc się i udając „rozgrywającego”. Zamiast wzmacniać Koalicję Obywatelską, przygotowując grunt pod zbliżające się wybory (bo mimo różnych zawirowań, koalicja PO z Nowoczesną jest ważnym ogólnopolskim projektem), swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem niszczy to, co inni budują. Jego groteskowe wywiady przejdą pewnie do historii, przynajmniej szczecineckiej polityki. Jest zresztą tak nieważny, że szkoda poświęcać Mu więcej uwagi.
Najgorsze, że kolejne wybory, tuż tuż. No a koń jaki jest, każdy widzi.
Jerzy Hardie-Douglas
Foto: youtube