Kult Żołnierzy Wyklętych obecny jest również w Szczecinku
- Blogi
- Felietony

Co roku 1 marca w Szczecinku przy skrzyżowaniu ulic 1 Maja i Szkolnej, obok Zespołu Szkół numer 2, odbywają się obchody Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych - gloryfikujące partyzantów Narodowych Sił Zbrojnych, Narodowego Zjednoczenia Wojskowego i Narodowej Organizacji Wojskowej oraz pomniejszych, bliskich im ideowo formacji, jak 5 Wileńska Brygada Armii Krajowej Obywatelskiej.
Działające w Szczecinku media, partie polityczne i inne organizacje, zwykle nie próbują ani potępiać samych w sobie obchodów, ani nie zwracają uwagi na dość prowokacyjny ich charakter (odbywają się naprzeciw prawosławnej cerkwi stojącej przy ulicy Szkolnej). Dziwić może przy tym fakt, że nie reaguje na to szczecinecka społeczność prawosławna - kult Żołnierzy Wyklętych potępiany był w końcu wielokrotnie choćby na łamach "Przeglądu Prawosławnego". Niewiedza? Przemilczanie tematu by nie zwracać na siebie uwagi? Nie byłoby to zjawisko odosobnione. Pisarka Katarzyna Bonda (autorka powieści kryminalnej, której tłem były prawdziwe wydarzenia związane z działalnością NZW) na spotkaniu, które odbyło się w Szczecinku w lipcu 2015 roku, opowiadała że w jej rodzinnych stronach nawet wnuki samych ofiar NZW potrafią nosić bluzy z Żołnierzami Wyklętymi. Wyznawcy prawosławia to jednak tylko niewielki fragment problemu, bowiem kult Żołnierzy Wyklętych uderza w znacznie szersze kręgi społeczne. Co więcej, nadal wielu ludzi - zwłaszcza młodych - nie rozumie czego naprawdę on dotyczy, jaki jest jego cel i kto za nim stoi. Dlaczego jest tak szkodliwy i czemu służy? Zacznijmy od początku.
Określenie Żołnierze Wyklęci zostało wymyślone przez Leszka Żebrowskiego - publicystę m.in. "Naszego Dziennika" i "Gazety Polskiej Codziennie" oraz późniejszego doradcę Ruchu Narodowego. Po raz pierwszy oficjalnie zostało użyte w 1993 roku przez stowarzyszenie nazywane Ligą Republikańską, kiedy to zorganizowano w Warszawie wystawę zatytułowaną "Żołnierze Wyklęci - antykomunistyczne podziemie zbrojne po 1944 r.". Jak tłumaczył Grzegorz Wąsowski - jeden z twórców wystawy i były członek Ligi Republikańskiej, żołnierze ci byli "wyklęci" ponieważ po upadku komunizmu nadal byli zapomniani - a podmioty opiniotwórcze, czyli władze, media itp. nie starały się przywrócić (odpowiedniej) pamięci o nich. Tak więc wykorzystując potencjalne poczucie winy, żołnierzy tych postanowiono przedstawiać jako podwójne ofiary - najpierw sowieckiego terroru a potem milczenia panującego już po zmianach ustrojowych.
Według oficjalnych komunikatów, termin Żołnierze Wyklęci miał odnosić się do ogółu żołnierzy walczących z komunistami po zajęciu Polski przez Związek Sowiecki. Pierwotnym więc skutkiem wypromowania go - i najprawdopodobniej zakładanym celem jego twórców - było wrzucenie do jednego zbioru i traktowanie jako jedności, wszystkich antykomunistycznych partyzantów działających wtedy w Polsce. Rozmyto w ten sposób wiele dotyczących ich kwestii: idee jakimi się kierowali, ich cele, wizję Polski o jaką walczyli, działania, których się podejmowali - wraz z etyczną ich oceną. Do jednej grupy wrzucono zarówno tych, którzy rzeczywiście chcieli żyć w wolnym i demokratycznym kraju, jak i członków Narodowych Sił Zbrojnych oraz Narodowego Zjednoczenia Wojskowego - którzy marzyli o nacjonalistycznym państwie katolickim i mordowali niczemu winnych obywateli polskich, niepasujących do tej wizji. Tym samym zaczęto zacierać granicę pomiędzy walczącymi o wolność i zbrodniarzami - po to by na ideach tych pierwszych, przepchnąć kult tych drugich.
Tak więc faktycznym beneficjentem funkcjonowania terminu Żołnierze Wyklęci są członkowie organizacji partyzanckich o katolickim charakterze. Najczęściej NSZ - które, były nacjonalistyczną organizacją katolicką, czerpiąca swoją formę polityczną m.in. z przedwojennego ONR. To do nich zasadniczo odnosi się to pojęcie - i to oni są pod nim gloryfikowani. Trudno oczekiwać innych intencji związanych z kultem Żołnierzy Wyklętych, jeżeli weźmie się pod uwagę działalność Leszka Żebrowskiego - który zajmuje się właśnie promowaniem historii "narodowych" organizacji zbrojnych - NSZ, NZW, NOW - oraz samą Ligę Republikańską, która była organizacją również odwołującą się do katolicyzmu. Jej deklaracja stanowiła, m.in. że: "Nierozłącznym elementem polskiej tradycji jest katolicyzm. Kościół jako część narodowej przeszłości pozwala jednostce nawet przy zagubieniu przez nią kontaktu z sacrum na trwanie w świecie niezmiennych wartości". Deklaracja więc w pewien sposób utożsamia polskość z katolicyzmem, czym skłania się w kierunku idei państwa katolickiego. Polska jakiej chciała Liga Republikańska, mogłaby być więc docelowo podobna do państwa, jakiego chciały NSZ i NZW (a przed wojną Obóz Narodowo Radykalny, Ruch Narodowo-Radykalny Falanga, Pogotowie Patriotów Polskich czy Polska Organizacja Faszystowska) - gdzie nazywana była Katolickim Państwem Polskim, Katolickim Państwem Narodu Polskiego lub Wielką Polską. Jak wyglądałaby taka Polska, można zobaczyć na przykładach innych państw tamtego okresu, w których opcja katolicka przejęła władzę: Chorwacji pod rządami Pavelicia. Węgier pod rządami Szálasiego, Hiszpanii władanej przez Franco czy Słowacji pod wodzą Tiso.
Sam Kościół Katolicki stał się zresztą jednym z czołowych promotorów kultu Żołnierzy Wyklętych. Jeżeli mówi się o nich z zaangażowaniem, w duchu rzeczywistego poparcia i utożsamiania się z nimi - to w mediach katolickich, na katolickich marszach, w katolickich kazaniach (jak np. homilia ks. bp. Jerzego Mazura wygłoszona podczas pogrzebu żołnierzy NZW w Orłowie, 15 lutego 2014 roku).
Promocja Żołnierzy Wyklętych nie stanowi odkłamywania historii - jak twierdzą ludzie związani z ich kultem - ale jest dalszym jej przekłamywaniem, tyle że na modłę katolicką a nie komunistyczną. Odkłamywanie historii polega na rzetelnym przedstawianiu faktów, z użyciem terminów ściśle definiujących historyczne desygnaty. Nie jest na pewno odkłamywaniem dorabianie dodatkowych pojęć, których celem jest mieszanie niezwiązanych, czy nawet przeciwnych sobie ludzi i idei. Zwłaszcza pojęć stworzonych na rzecz peryferyjnej drogi perswazji - niejasnych, odwołujących się do emocji, mitologizujących rzeczywistość.
Stosowanie w debacie publicznej takiego określenia jak Żołnierze Wyklęci jest manipulacją, stworzoną na cele historycznego rewizjonizmu. Jest podobnym narzędziem, jak stosowane w propagandzie komunistycznej etykiety w postaci "bandytów" i "zaplutych karłów reakcji", które przyczepiano wszystkim antykomunistycznym działaczom. Podobne formy manipulacji nie są zresztą ani nowe, ani rzadkie. Arystoteles wskazał, że na skuteczność retoryki ważny wpływ mają fakty, na które argumentujący nie ma bezpośredniego wpływu - i ustalił możliwości obejścia tej przeszkody. Rzymski filozof i mówca - Cicero, rozwinął myśl Arystotelesa, formując technikę, którą obecnie nazywa się perswazją wstępną - a która stosowana jest powszechnie m.in. przez obrońców w sądach. Jej celem jest wpoić odbiorcy, co powinien wiedzieć i uznawać za oczywiste, dobrać definicje, wygodnie sformułować problem, odpowiednio zarządzić wiarygodnością - tworząc dogodne warunki dla perswazji właściwej. Termin Żołnierze Wyklęci jest właśnie tego rodzaju kreacją - a służy ona pośredniej promocji ugrupowań takich jak Prawo i Sprawiedliwość czy Ruch Narodowy. Ma uwiarygodniać ich działalność - poprzez wskazywanie, że kontynuują one tradycję jakichś powszechnie cenionych dawniej organizacji. Legitymizować agresywny bunt przeciw liberalnemu porządkowi - utożsamiając go z "patriotyzmem". Krzewić nienawiść do ludzi o innych poglądach czy pochodzeniu - już na płaszczyźnie definicji i z wykorzystaniem pokrętnie przedstawianej historii.
Mówi się, że istotą kultu Żołnierzy Wyklętych ma być ich walka z komunizmem. Należy więc tu przypomnieć, że w katolickiej retoryce mianem "komunistów" określa się nie tylko faktycznych komunistów, ale po prostu ludzi wyraźnie niepodzielających katolickich poglądów lub wywodzących się z pewnych grup etnicznych - a szczególnie zadeklarowanych liberałów, demokratów, lewicowców, ateistów, wyznawców prawosławia, ludzi o żydowskim, białoruskim, rosyjskim lub ukraińskim pochodzeniu. Na przykład w wywiadzie dla „Naszego Dziennika” w 2012 roku, kard. Stanisław Nagy stwierdza, że „komunizm nie zginął, ale przedzierzgnął się w inteligencką ideologię nazywaną liberalizmem”. Ks. Marek Dziewiecki w artykule Ateizm, czyli urojona wizja człowieka, sugeruje że wszyscy ateiści są odpowiedzialni za komunistyczne zbrodnie i powinni za nie przepraszać.
Takie etykietowanie "komunizmem" pozwala przedstawiać niegroźne, niezwiązane ze sobą osoby, jako zorganizowane, poważne zagrożenie - a za tym, umożliwia zachęcanie do walki z nimi i usprawiedliwianie wszelkich krzywd im wyrządzonych. Każdy bowiem atak, stanie się tym samym "obroną" - siebie, państwa, wolności - przed "komunistyczną tyranią". Strona katolicka etykietowała swoją opozycję "komunizmem" nie tylko w Polsce. Bardzo wyraźne było to na przykład w Hiszpanii w czasach rządów Franco.
To właśnie zjawisko było też jednym z motywów zbrodni dokonywanych przez Żołnierzy Wyklętych oraz jest nieodłączną częścią ich obecnego kultu. Dokument IPN - Informacja o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi w sprawie pozbawienia życia 79 osób - mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski w tym 30 osób tzw. furmanów w lesie koło Puchał Starych, dokonanych w okresie od dnia 29 stycznia 1946r. do dnia 2 lutego 1946 - zaznacza:
»Nie sposób podejrzewać dzieci i starców, którzy zginęli przy pacyfikacji o współpracę z komunistami. Należy zatem uznać, że przyjęcie tezy o sprzyjaniu komunistom znajdowało tylko oparcie w ogólnym i upowszechnionym wówczas stereotypie, iż osoby deklarujące swoją narodowość jako białoruską mają przekonania komunistyczne, częściej w odróżnieniu od Polaków zapisują się do PPR i pełnią służbę w organach bezpieczeństwa.«
Wspomniany dokument zawiera też dość obrazowy opis zbrodni dokonanych przez tych, których gloryfikuje się jako Żołnierzy Wyklętych - w tym wypadku NZW.
»Wieczorem 1 lutego 1946 r. odbyła się odprawa dowódców plutonów. Kpt. Rajs przydzielił dowódcom zadania zniszczenia po jednej ze wsi: Zanie, Szpaki, Końcowizna. Wymienione wsie były w przeważającej części zamieszkałe przez ludność wyznania prawosławnego. [...]
W godzinach wieczornych do wsi Szpaki wkroczył pluton pod dowództwem „Wiarusa”. Żołnierze zaczęli podpalać zbudowania i strzelać do mieszkańców. Śmierć od kul lub w płomieniach oraz od odniesionych od tego ran poniosło 7 osób. [...] W jednym z domów dokonano gwałtu na kobiecie (zeznanie k. 1939 ). Wymieniona poddała się napastnikom, gdyż wcześniej Maria Pietruczuk (18 lat), która stawiała opór napastnikom została postrzelona w okolicy klatki piersiowej i pleców. Zmarła w wyniku odniesionych ran w dniu 6.02.1946 r. w szpitalu w Bielsku. [...]
Drugi pluton, dowodzony przez „Bitnego” po przybyciu do Zań zajął następujące pozycje. Z jednej strony wieś została otoczona przez drużynę „Gołębia”, a z drugiej – przez drużynę „Szczygła”. Trzecia drużyna pod dowództwem „Ładunka” weszła do wsi, gdzie zaczęto podpalać poszczególne zabudowania. Nie podkładano ognia pod domy należące do osób wyznania katolickiego, jak też nie podpalano zabudowań tych prawosławnych, którzy zamieszkiwali w bezpośrednim pobliżu gospodarstw, należących do rodzin katolickich (według zeznań świadków wówczas w Zaniach mieszkały 4 rodziny katolickie). Mieszkańców, którzy usiłowali wydostać się z płonących domów zapędzano z powrotem lub strzelano do ludzi wybiegających z palących się budynków i próbujących uciec ze wsi. Przed oddaniem strzałów niektórych mieszkańców pytano o narodowość i wyznanie. [...]
Szczegóły dotyczące usiłowania zastrzelenia Piotra Nikołajskiego podała jego żona: „Po chwili zauważyliśmy, że domy we wsi zaczynają się palić. Nasz dom też zaczął się palić. Wszyscy, którzy byli w tym domu zaczęli wybiegać na zewnątrz. Mąż zabrał jedno dziecko, a ja drugie. Ola miała wówczas pół roku, a Maria 2 i pół roku. Wybiegaliśmy na ulicę. Mąż został wówczas ranny w nogę – w udo. Nie mógł uciekać. Ja widziałam jak się przewrócił na ziemię z dzieckiem na ręku. Wówczas, to podbiegło do niego kilku partyzantów. Słyszałam, że któryś z nich mówił, że trzeba go zabić, słyszałam jak inni oświadczyli, że nie mają z czego. Natomiast jeden z nich powiedział a ja mam. Wyjął pistolet i strzelił z boku w skroń. Nie zabił męża bo kula przeszła przez oczy, wybijając je. [...]
Córka zabitego Daniela Olszewskiego z Zań, gdy zobaczyła leżącego na drodze ojca to stwierdziła, że tato jeszcze żył. „Był ranny w głowę. [...] Ja nie zauważyłam wtedy, że obok między drzewami leży siostra Marysia. Ją trafili w usta. Potem Romualda Siennicka mówiła, że Marysia bardzo się męczyła i musieli ją dobić z bliska”. Córka Kseni Antoniuk, zeznała , iż udało się jej uciec do pobliskiego lasu, gdzie spędziła noc. Gdy wróciła, to mama, jak i brat Jan Antoniuk i 4 letni syn siostry Jan Sielewończuk zostali już pochowani. Jej ojciec Aleksander został ranny w obie ręce, z których jedną amputowano. Jak się dowiedziała od mieszkańców kule trafiły go gdy usiłował wynieść z płonącego domu swojego wnuczka Jana Sielewończuka. [...]
Józef A. złożył następujące zeznania opisujące zabójstwo matki Nadziei. [...] Matka wyjrzała na zewnątrz domu i powiedziała wracając do izby, że wschodnia część wsi się pali. Po kilku minutach matka wzięła obraz katolickiej Matki Boskiej oraz gromnicę i wyszła na zewnątrz, a my za nią, łącznie 5 osób, to znaczy te dwie dziewczyny, dwie moje siostry i ja. W tym samym czasie z ulicy, podeszło 3 osobników. Jeden zapytał w naszym kierunku - prawosławni, czy katolicy. Matka odpowiedziała - panowie jesteśmy Polakami, jak nie wierzycie, to może to potwierdzić sąsiadka, która jednak nie potwierdziła, że jesteśmy katolikami. Wówczas to jeden z tych trzymających pistolet w ręku strzelił do matki. Ja w tym momencie zacząłem uciekać za dom, a potem w pole do lasu. Słyszałem kilka strzałów. Wywróciłem się i udałem zabitego. Siostry i sąsiadki zostały wepchnięte do domu. Dom podpalono.«
Tak w bardziej szczegółowym ujęciu wyglądały działania, które obecnie w ramach kultu Żołnierzy Wyklętych są przedstawiane jako "bohaterska walka z komunizmem" i "walka o wolną Polskę". Tego rodzaju akcje przeprowadzano w wielu miejscach. W niektórych wypadkach żołnierze próbowali grożąc śmiercią, zmusić swoje ofiary do przyjęcia katolicyzmu - np. akcja NZW we wsi Drochlin. Podobną działalność prowadziły NSZ. Przykładem może być tu mord na ludności żydowskiej w Przedborzu oraz mord na ludności pochodzenia ukraińskiego w Wierzchowinach (najstarsza ofiara miała w tym wypadku 92 lata, najmłodsza 2 tygodnie). Ponadto sporo osób - w tym działaczy Armii Krajowej - wyłącznie za żydowskie pochodzenie czy wyraźne liberalne poglądy, trafiło na listy proskrypcyjne NSZ.
Promocja Żołnierzy Wyklętych, ich kult - stanowią tym samym pośrednie szerzenie nienawiści. To nie tylko promowanie ksenofobicznych, antywolnościowych idei którymi kierowały się NSZ czy NZW, ale i wskazywanie przykładu "właściwych" postaw. Sugerowanie, że jacyś ludzie są "bohaterami" i "patriotami", ponieważ zabijali za samą odmienność - jest publiczną sugestią, że takie działania są słuszne i pożądane. Z drugiej strony, wskazuje się w ten sposób, że każdy współczesny człowiek o podobnych cechach jak ofiary Żołnierzy Wyklętych - jest też zły, że jest "wrogiem ojczyzny" i nie powinno być dla niego miejsca w otaczającej rzeczywistości a krzywdzenie go nie jest niczym niestosownym.
Z tego względu kult Żołnierzy Wyklętych upodobały sobie środowiska kibicowskie. Niegdyś, agresja ich była związana prawie wyłącznie z barwami klubowymi oraz wątkami nazistowskimi. Kult Żołnierzy Wyklętych tymczasem, nie dość że uzasadnia nienawiść i przemoc wobec odmienności, to jeszcze został wypromowany w Polsce jako coś pozytywnego. Tak też kibice zaczęli utożsamiać się z Żołnierzami Wyklętymi. Bywa więc, że groźby, agresja fizyczna i akty wandalizmu są przez nich uznawane za wyraz "patriotyzmu". Wszelkie działania policji, polityków, organizacji społecznych czy publicystów wymierzone w tych kibiców - są natomiast przez nich przedstawiane jako działania uderzające w "patriotów" i za tym porównywanie do prześladowań komunistycznych.
Przekaz niesiony przez kult Żołnierzy Wyklętych stanowić może bezpośrednią motywację do aktów agresji, racjonalizację takich zachowań lub usprawiedliwienie dla zwykłego bandytyzmu. Przykładem skutków tego rodzaju propagandy - utożsamiającej mordowanie ludzi z "patriotyzmem" - niech będzie sprawa z Legnicy, gdzie w 2015 roku pewien mężczyzna dokonał morderstwa na dwóch starszych małżeństwach. W lutym zaatakował parę z ulicy Oświęcimskiej. Starszego mężczyznę obalił na ziemię uderzeniem młotka w głowę. Potem zabił nim jego żonę. Kiedy usłyszał, że leżący mężczyzna wydaje z siebie jakieś dźwięki, wrócił do niego zadając mu kolejne ciosy młotkiem - łącznie około 12. W sierpniu zaatakował zaś starsza parę z ulicy Głogowskiej, której remontował dom. Kobietę tłukł młotkiem w głowę i inne części ciała. Dodatkowo zadał jej kilka dźgnięć przy pomocy noża kuchennego. Łącznie wykonał około 31 ciosów. Podobnie przy pomocy młotka i noża zabił jej niepełnosprawnego męża, leżącego w łóżku w pomieszczeniu obok. Przed sądem twierdził, że zrobił to bo został "wychowany w duchu patriotycznym". Bronił się usprawiedliwiając swój czyn tym, że wykonał egzekucję na "zdrajcach" narodu, "komunistach" i ludziach obrażających "patriotów".
Kult Żołnierzy Wyklętych jest więc nie tylko wypaczaniem historii, ale zakamuflowaną pozytywnymi pozorami - formą promocji ksenofobii, antywolnościowych idei, nienawiści i agresji (w tym narzędziem racjonalizacji różnego rodzaju nadużyć). Dzięki temu kultowi, z jednej strony - pewne środowiska, które są świadome zbrodni Żołnierzy Wyklętych, mogą je oficjalnie pochwalać. Z drugiej - mogą reagować pozorowanym oburzeniem gdy ktoś te zbrodnie potępi - nazywając to atakiem na polskich "patriotów". Aby w podobny sposób uciszyć krytyków i mieć niekrępowaną możliwość promocji organizacji takich jak NSZ - Prawo i Sprawiedliwość próbowało wprowadzić w 2013 roku prawny zakaz jakiegokolwiek publicznego oskarżania polskich "antykomunistycznych" partyzantów o udział w masowych zbrodniach.
Brak reakcji na kult Żołnierzy Wyklętych, akceptowanie go czy nawet wspieranie, buduje patologiczną sytuację w sferze społecznej i politycznej, zaburza funkcjonowanie prawa i wypacza debatę publiczną. Doprowadzono w ten sposób do stanu, w którym można legalnie promować totalitarne dążenia, agresję i uprzedzenia - jednocześnie zamykając usta tym, którzy to potępiają. Ludzie nieświadomi historii organizacji takich jak NSZ, mogą natomiast w pozorowanym duchu patriotyzmu i oporu wobec totalitaryzmu komunistycznego - być łagodnie przeciągani na stronę zwolenników ksenofobii, nacjonalizmu i alternatywnej tyranii. Kult Żołnierzy Wyklętych przemyca bowiem przez barierę akceptacji tych ludzi, pochwałę czynów i idei, z którymi normalnie by się nie zgodzili. Dzięki opakowaniu tego kultu w patriotyzm i pozytywny wydźwięk, takie osoby nawet jeżeli faktycznie nie pochwalają jego obiektu, to przynajmniej będą go akceptować a w ich umysłach powstanie filtr, skutkujący odrzucaniem jakiejkolwiek krytyki bojówkarzy nazywanych Żołnierzami Wyklętymi.
Krzysztof Serafiński
Foto: domena publiczna