Moje Miasto
- Blogi

Przyglądam się swemu miastu już zgoła pół wieku, bo tu się urodziłem i wychowałem.
W pełni świadomie pamiętam może czterdzieści pięć lat, tego miejsca, które jest nie tylko na mapie ale i w moim sercu. Kończyłem nieistniejącą już SP 2 na rogu Szkolnej i 1 Maja ( teraz część ZS nr 2 im Ks. Warcisława i Muzeum), były to wtedy biedne i zaniedbane ulice, szczególnie Szkolna. Niedaleko tego miejsca pamiętam ratusz i przed nim rondo z kostką brukową, szczególnie niebezpieczną zimą przy oblodzeniu, o czym przekonali się moi rodzice ulegając tam wypadkowi pod koniec lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Wtedy oczywiście wszystko było dla mnie wyższe i większe niż w rzeczywistości. Stacja PKP razem z PKS ( nomem omen jak dziś), postoje taksówek w samym centrum - po prawej stronie ratusza, autobusy jeżdżące po Bohaterów Warszawy i 9 Maja ( dzisiejszy deptak), wszech obecne saturatory z gazowaną wodą, którą się piło z jednego ledwo umytego kubka, no ale kto tym się wtedy przejmował.
Ogólnie rzecz biorąc małomiasteczkowo, choć zawsze powtarzano mi „to jest całkiem spore miasto… „
Można by jeszcze długo wspominać małe kamienice, brudne podwórka, umorusane choć uśmiechnięte dzieci, grające wtedy najczęściej w piłkę nożną, choć o akademii piłkarskiej to nawet w najśmielszym planach chyba nie było, ulice z kocimi łbami, pełno kałuż, wysypujących się śmieciowisk, kolejki po wszystko, o odwróceniu się miasta od jeziora i jego brzegu...
Pięćdziesiąt lat z okładem minęło „jak z bicza trzasł”, czas nie chce stać w miejscu, a i miasto stać nie może. Jeszcze ponad osiem lat temu zdawało się, że w większości sfer życia mojego miasta jednak czas bije jakby wolniej, niezmiennie wkoło były te same zaniedbane miejsca. Znacznie wcześniej przynajmniej kilka razy mogłem Szczecinek porzucić i rozpocząć nowe, inne życie, ale coś mnie na szczęście przytrzymało. Najpierw nie coś a Ktoś, czyli moja kochana małżonka, potem dwóch synów, potem coś, ulubiona i z pasją wykonywana praca nauczyciela, choć oczywiście nie ze względów finansowych, i wreszcie przygoda z samorządem miejskim, któremu zdarzyło mi się przewodniczyć w szczególnie ciekawym momencie 700 lecia miasta, przy okazji poznając wspaniałych , zaangażowanych ludzi, poświęcających swój czas i zdrowie dla Szczecinka .
Czy żałuję, że zostałem? Nie nigdy tak nie pomyślałem, zwłaszcza teraz, gdy moje miasto ma wizję i jest zupełnie innym miejscem, które wyszło z zapyziałości, szarości a szczególnie z niegospodarności.
Ktoś powie, że przesadzam? No tak, jak zawsze kiedy się już jest w lepszym, bardziej zadbanym miejscu, to łatwo się nam przyzwyczaić i wrócić znowu do naszej największej wady narodowej, czyli „ może ponarzekajmy”.. Znacznie łatwiej i z większym zachwytem czynią to osoby z zewnątrz, goście z zagranicy czy byli mieszkańcy Szczecinka i Neustettin. Dla nich jest to oczywiste, to nie jest już to samo miasto jak lat osiem, dwadzieścia czy pół wieku temu.
Jest zadbane, czyste, prowadzone z pomysłem, bez asekuracyjności w korzystaniu ze środków unijnych, bezpieczne, kolorowe i z perspektywami rozwoju.
Zawsze oczywiście można szukać dziury w całym, np. narzekać na podatki - polecam ABC Ekonomii, zwłaszcza, że w życiu zdarzyło mi się zdobyć również tytuł technika ekonomisty – śmieszne narzekać na coś, co jest dane „z góry” a jeszcze zabawniej twierdzić, że się je obniży, no to już żenada i jedynka z ekonomii… a byłbym zapomniał, przy okazji tego obniżania podatków, czyli zabierania sobie i innym pieniędzy na działalność samorządu, obiecywanie większych inwestycji w miasto to już wirtuozeria braku podstawowej wiedzy ekonomicznej.
Można twierdzić, że „mało zostało zrobione” , ale po takich słowach nie dość, że się coś w środku przewraca, to jeszcze należy z czysto ludzkiej życzliwości polecić wizytę u okulisty, sam noszę okulary 30 lat, to wiem o co chodzi – prawdopodobnie z dawna nie leczona wada wzroku… Gdy spojrzy się na mapę naszego – mojego miasta to trudno jest znaleźć miejsce, w którym przez ostatni czas czegoś nie zrobiono, naprawdę polecam dla szczególnie upartych próbę odnalezienia takiego kuriozum.
A perspektywy? Aż strach pomyśleć, że w takim momencie maszynistą tego pociągu zostałby ktoś z jedynką z ekonomii ( dla niewtajemniczonych – nie ma to nic wspólnego z bajką „Z mchu i paproci”), tu zmiana w biegu byłaby szczególnie bolesną, ale w takie rozwiązanie jak i powyżej cytowane bajki na szczęcie nikt rozsądny w moim mieście nie wierzy. No cóż nie lubię horrorów a melodramatem tego nazwać nie dałoby rady. A wróćmy na normalną stronę życia, tak rozpoczęta i kontynuowana przemiana mojego kochanego miasta musi trwać, dla dobra każdego, nawet i tego co nie uważał na lekcjach o gospodarce.
Jestem pewien, że podobnie jak ja rodowity Szczecinecczanin ( i inni, którzy dołączyli, a którzy mogą być i pewnie są lepsi), jak i znakomita większość naszych współmieszkańców jest dumna ze swego miasta, czekając na dokończenie tak świetnie rozpoczętego dzieła, czeka na realizację (tylko patrzeć, kiedy wjadą koparki) tak ważnej dla nas obwodnicy ( bo Poznaniaków lubię, ale u nich…), czeka na zakończenie i pojawienie się właściwej symbiozy z naszym największym pracodawcą ( co nieuchronnie, już niedługo nastąpi Baty wiedeńskie)i będziemy tylko wspominać błękit powietrza i patrzeć z optymizmem w przyszłość naszego – mojego miasta i wiele, wiele innych ale równie ważnych spraw.
Pozdrawiam wszystkich mieszkańców Szczecinka, którym tak, jak i mi leży na sercu wyłącznie prawdziwe dobro i pomyślność naszego grodu, a znając bardzo dużo spośród Was nie martwię się o to, co wybierzemy i jak zadecydujemy już niedługo.