My, Naród

  • Blogi
  • Felietony
MIrosław Wacławski / 14.04.2017 / Komentarze
Obrazek użytkownika MIrosław Wacławski
Felieton mecenasa Mirosława Wacławskiego

Podobno jesteśmy jednym narodem. To prawda, że mieszkamy w jednym kraju i mówimy tym samym językiem. To jednocześnie wszystko, co nas łączy. Wystarczy, bowiem posłuchać niektórych wypowiedzi by uzmysłowić sobie, jak głęboko podzielone jest nasze społeczeństwo.

Ten konflikt jest tak duży, że jego zakończenie wydaje się na chwilę obecną niemożliwe. Polska to dwa wrogie plemiona, a główny podżegacz każdą swoją wypowiedzią tylko ten konflikt jeszcze bardziej rozpala i pogłębia.

Jątrzenie, pomawianie, grożenie, insynuowanie, obrażanie, to język władzy.

Przypomina mi to faszystowsko - bolszewickie metody działania.  Tam najpierw sztucznie tworzono wroga, wskazywano go jako napastnika, tego, który atakuje bez pardonu, przed którym trzeba się bronić, a następnie w imię tej obrony, rozprawiano się z nim. Do każdego działania potrzebny był tylko pretekst, który jeśli nie miał miejsca w rzeczywistości, to trzeba było go stworzyć.

Przykładów takiego działania w historii faszystowskich Niemiec czy też Rosji Radzieckiej a potem ZSRR, można znaleźć aż nadto.

Podobnie co do zasady jest obecnie w Polsce. Podobno władza jest cały czas atakowana, podobno wrogie siły ukrywają prawdę, podobno robią to wszystko w imię ochrony własnych, niecnych zresztą interesów.

Dlatego trzeba z nimi walczyć, a zwycięstwo jest już blisko.

Jeżeli ktoś ma dużo czasu i samozaparcia, to proponuję poczytać dzieła wybrane Lenina czy też niektóre z przemówień Stalina. Tam jest pełno zwrotów o konieczności ciągłej walki, o tym, że wróg nie śpi i że zwycięstwo jest blisko.

Potrzeba walki powoduje jednak, że to zwycięstwo zawsze będzie blisko, ale nigdy się nie ziści, bo wtedy zaszłaby konieczność zmiany retoryki i sposobu działania władzy, a to jest przy takim sposobie jej sprawowania niemożliwe.

Dlatego też w każdą miesięcznicę katastrofy smoleńskiej, Prezes PiS zapowiada bliskie już odkrycie całej prawdy i odniesienie zwycięstwa. Z kim Prezes walczy i o co, to już jednak Jego wielka tajemnica.

Ostatnio dołączył do Niego Pan Prezydent, który w imię deklarowanej jedności narodowej już nie przemawiał, a krzyczał na tę część społeczeństwa, która myśli inaczej niż On.

Jeżeli ktoś pamięta film dokumentalny „Zwyczajny faszyzm” to jako żywo miny Pana Prezydenta i sposób przemówienia, przypominają jednego z przywódców prezentowanych w tym dokumencie.

Natomiast organizacja obchodów rocznicy katastrofy smoleńskiej, to wypisz wymaluj kalka uroczystości państwowych z czasów PRL-u. Przemawianie do wybranej grupy społeczeństwa, odpowiednio wcześniej wyselekcjonowanej, intonowanie okrzyków z imieniem Przywódcy, to typowe wiece poparcia, jakich w czasach minionych było aż nazbyt wiele. To wszystko przyczynia się jednak do pogłębiania rozdziałów, a nie do łączenia narodu.

Najbardziej jednak przerażające jest to, że ten podział występuje na każdym szczeblu i w każdej grupie. Mój dobry znajomy niedawno powiedział mi znamienne słowa odnoszące się do teraźniejszości. Powiedział coś takiego „Pamiętasz jak za komuny była jakaś impreza w zakładzie pracy. Wszyscy siadali do jednego stołu. Bawili się, opowiadali kawały, w tym polityczne i nikomu nic to nie przeszkadzało. Dzisiaj jest to nie do pomyślenia. Poszczególne obozy siadają oddzielnie i tylko warczą na siebie”.

Niektórzy nie widzą nic nagannego w tym by pisać niesprawdzone a wręcz wydumane donosy na przeciwników, a gdy donos się nie potwierdzi, pisać kolejne na prokuratorów, że śmieli myśleć inaczej niż donoszący. Strojenie się w piórka działaczy społecznych czy też zasłanianie się dobrem społecznym, nie przykryje prawdziwych celów takiego działania.

Część naszego społeczeństwa została zaślepiona niczym nieuzasadnioną nienawiścią. Nie potrafią oni nawet wskazać gdzie leży przyczyna takich zachowań. Za swoim guru powtarzają jak mantrę wyświechtane zwroty o szukaniu prawdy i konieczności walki. I wszystkie chwyty w tej walce są dozwolone. Nieważne, że częstokroć są one nieprawdziwe a nawet śmieszne, że Państwo traci autorytet. Ważne by walka trwała. Tak jest w całym Kraju nie wyłączając naszego miasta.

W Szczecinku opozycja nie przychodzi z konstruktywnymi wnioskami, lecz też próbuje wzniecać kolejne punkty zapalne.

I proszę mi nie mówić, że takie działania są w jakikolwiek sposób uzasadnione innymi celami niż zdobycie władzy w mieście czy też utrzymanie jej na szczeblu centralnym, bo znam Państwa retorykę i na taką odpowiem cytatem z pierwszej części „Psów” W. Pasikowskiego - że „nie chce mi się z wami gadać”.

Mirosław Wacławski

Foto: newonce.net