"Nasz człowiek w Krakowie" - czyli niemłodzi, wykształceni z małych miast

  • Blogi
  • Felietony
Tomasz Czuk / 31.03.2014 / Komentarze
Obrazek użytkownika Tomasz Czuk
To było kilka ładnych lat temu. Podczas jednej z pierwszych debat telewizyjnych między kandydatami do burmistrzowskiego fotela, którą zorganizowała telewizja Gawex

To było kilka ładnych lat  temu.  Podczas jednej z pierwszych debat telewizyjnych między kandydatami do burmistrzowskiego fotela, którą zorganizowała telewizja Gawex.  Prowadzący program, a był nim tradycyjnie Irek Markanicz, przepytywał zgromadzonych  w telewizyjnym studiu lokalnych  polityków ze znajomości  sławnych mieszkańców naszego miasta. Egzamin wypadł  całkiem przyzwoicie. Okazało się bowiem, że mimo upływu lat,  pamięć o takich  ludziach, jest nadal bardzo żywa, a oni sami mogą być ambasadorami naszego miasta.

Pokłosiem tego programu, tak mi się przynajmniej dzisiaj wydaje, była  późniejsza inicjatywa Bogdana Urbanka, który postanowił napisać „Szczecineckie Who is Who”,  przybliżając  swoim czytelnikom sylwetki co bardziej znamienitych  mieszkańców Szczecinka.

Pomysł uważam za pierwszorzędny, zwłaszcza w kontekście budowania lokalnej tożsamości, jakże ważnej na tych terenach. Ten długotrwały proces jest jednak o wiele skuteczniejszy,  jeśli potrafimy go wzbogacić  konkretnymi biografiami ludzi, którzy swoją pasją, talentem i wytężoną pracą  osiągnęli w życiu spektakularny sukces, nie zapominając przy tym o swojej „Małej Ojczyźnie”.

Takich ludzi w naszym mieście nie brakuje, ale czy wszyscy z nich są wystarczająco znani? Myślę, że nie. Dlatego też  dzisiejszy felieton poświęcony będzie człowiekowi, który z całą pewnością na to zasługuje, aczkolwiek  z racji wykonywanego przez siebie zawodu nie może konkurować z bohaterami głupawych tabloidów czy  programów spod znaku „Kawa czy herbata”.

Jest nim człowiek, który w 2003 roku odniósł jeden z najbardziej spektakularnych sukcesów w dziedzinie popularyzacji literatury niemieckojęzycznej w Polsce, laureat  prestiżowej

Nagrody im. Karla Dedeciusa – Krzysztof Jachimczak.

Pisałem już  kiedyś o tym w lokalnej prasie. Myślę jednak, że warto  wrócić do tematu.  

Krzysiek – znamy się od lat, więc mogę sobie na taką poufałość pozwolić –  jest absolwentem teatrologii i germanistyki, tłumaczem literatury niemieckojęzycznej i wykładowcą Uniwersytetu Jagiellońskiego. Nasz ogólniak  ukończył w  roku,  w którym w Ursusie i Radomiu, bijące serce partii – czyli Milicja Obywatelska, urządzała robotnikom osławione ścieżki zdrowia. Od prawie 30  lat mieszka w Krakowie, ale często do nas zagląda, gdyż -  jak sam mówi -  Szczecinek to Ojczyzna jego młodości, z którą nadal czuje się emocjonalnie związany i do której regularnie wraca.

Jego translatorski sukces to efekt kilkunastoletniej, żmudnej pracy, na którą złożyły się  wysoko  przez krytykę ocenione tłumaczenia utworów  Heinricha Bölla, Maxa Frischa, Ingeborg Bachmann, Fridricha  Durrenmatta, Stefana Hayma, Hagena Schulze i wielu innych niemieckojęzycznych pisarzy.

Kiedy 5 czerwca 2003 roku w Niemiecko – Polskim Instytucie w  Darmstadt, podczas uroczystej ceremonii wręczenia wyróżnień, odbierał wraz z Hansem Peterem Hoelscherem-Obermaierem (tłumaczem polskiej literatury) przyznane mu wyróżnienie, przedstawiciel   Fundacji Roberta Boscha, fundatora nagrody, w uzasadnieniu podjętej przez jury decyzji stwierdził, że zostaje ona przyznana za wybitne tłumaczenia  oraz pracę na rzecz porozumienia między Polakami i Niemcami. Nic ująć, nic dodać. To  autentyczny wkład w rozwój kultury, któremu nad wyraz rzadko towarzyszą  światła reporterskich fleszy i  zgiełk medialnego zamieszania,  a  szkoda, bo może właśnie dzięki nim wielu ludzi zamiast po kolejnego harlequina sięgnęłoby po Durrenmatta lub Süskinda.

Obecnie Krzysztof Jachimczak obok Ryszarda Krynickiego, Małgorzaty Łukasiewicz i Jana Balbierza jest członkiem rady programowej „Pisarze języka niemieckiego”, która opracowuje dla Wydawnictwa Literackiego w Krakowie  serię nowych tłumaczeń współczesnej prozy niemieckojęzycznej. Kolekcja ukazuje się pod patronatem wielkiego przyjaciela Polski i Polaków, Karla Dedeciusa, i nawiązuje do wydawanej przez Deutsches-Polen Institut  w Darmstadt pięćdziesięciotomowego wydawnictwa Polnische Bibliotek. 

Krzysztof jest bardzo pracowitym człowiekiem, więc na kolejne tłumaczenia nie pozwoli z pewnością miłośnikom niemieckojęzycznej literatury długo czekać.  Myślę, że warto o nim pamiętać. To wszak kolejna obok Lecha Mackiewicza, Sebastiana Kołodziejczyka (jest wykładowcą filozofii na UJ) czy profesora Aleksandra  Wolszczana osoba, która nie zapomniała o swojej Małej Ojczyźnie.