Obywatel jak każdy inny!

  • Blogi
  • Felietony
Jerzy Hardie-Douglas / 24.09.2019 / Komentarze
Obrazek użytkownika Jerzy Hardie-Douglas
Felieton Jerzego Hardie-Douglasa

Przed sesją Rady Miasta w dn. 9 sierpnia br. jeden z radnych PiS zadał Burmistrzowi D. Rakowi szereg pytań dotyczących szpitala. Pytania w sposób oczywisty zmierzały do udowadniania tezy, że za zły wynik szpitala odpowiedzialny jest przede wszystkim mniejszościowy udziałowiec – Miasto Szczecinek, czytaj: były burmistrz Miasta Jerzy Hardie-Douglas, który z tylnej ławki zarządzał lecznicą, doprowadzając ją na skraj bankructwa. 

Niezależnie do tego co mówi Starosta K. Lis,  szpitalem  nie zarządzałem ani formalnie ani nieformalnie, ani z przedniej ani z tylnej ławki, szanując autonomię Rady Nadzorczej i Zarządu. Z Prezesem R. Niemcem spotykałem się rzadziej niż Starosta, a moja wiedza na temat szpitala pochodziła z informacji uzyskiwanych w czasie comiesięcznych Rad Nadzorczych. Kto chce niech wierzy, a kto nie chce, to jego problem. Taka jest prawda.

Odpowiedzią na pytania radnego miasta, były lustrzane pytania zadane Staroście Szczecineckiemu przez radnego powiatu Grzegorza Grondysa. Odpowiedzi Starosty (udzielone zresztą po ustawowym terminie) nie wnoszą niczego nowego w sprawę szpitala. Żeby nie wiem jak Starosta zakłamywał rzeczywistość, reprezentował  udziałowca większościowego i miał cały czas wiedzę na temat powiększającej się straty szpitala.

Jednak jedno pytanie i odpowiedź na nie, są szczególnie interesujące.

Radny Grzegorz Grondys zapytał Starostę Krzysztofa Lisa o niezgodne z prawem korzystanie przez tego ostatniego z usług Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i wymuszanie wykonywania na swoją rzecz dziesiątek badań. Radny sugeruje wprost, że Starosta niezgodnie z prawem nadużywał swojej funkcji.

I odpowiedzi na to właśnie pytanie chciałbym się przyjrzeć.

W „pierwszych słowach listu” Starosta okazuje swoje oburzenie i zniesmaczenie (zażenowanie) poruszaniem (podobno) w pytaniu sfery prywatnej i danych „wrażliwych”. Czy tak było rzeczywiście?

Otóż nie. I w tym tkwi sedno problemu. Starosta „odleciał”. Od dawna przestał rozróżniać sferę prywatną od publicznej. Uzewnętrznia się to m.in. w przekonaniu Starosty, iż jest właścicielem szpitala. A nie jest. Z punktu widzenia prawa, Starosta jest  tylko jedną z pięciu osób (członków Zarządu) reprezentujących jednego z właścicieli - powiat. Aż tyle i… tylko tyle.

Radny nie pyta o stan zdrowia Starosty. Nie dopytuje się o to czy i na co choruje. Nie zdradza jakichkolwiek danych wrażliwych. Pyta jedynie, czy Starosta wykorzystując swoją funkcję, faktycznie  nakazywał wykonanie w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym różnorakich badań nie mając: skierowania na SOR, skierowania na badania, nie poddając się badaniu lekarza SOR i za badania nie płacąc.

Na koniec swej rozbudowanej w tym punkcie odpowiedzi Starosta pisze: „Jestem osobą ubezpieczoną, zgłosiłem się na SOR po uzgodnieniu (?), nie odmówiono mi wykonania badań (?), nie poinformowano mnie, że nie mogę ich zrobić (?), wypełniłem stosowny dokument (?), stąd uważałem, że jestem pacjentem jak każdy inny obywatel (!)” – koniec cytatu.

Znaki zapytania i wykrzyknik są dodane przeze mnie.

Panie Starosto. Problem tkwi właśnie w tym, że jak Pan zauważył, jest Pan pacjentem jak każdy inny obywatel. Czy każdy inny obywatel (stosując Pana nazewnictwo), może przychodzić na SOR i domagać się wykonania różnorakich badań? Czy do tego służy SOR, na którym chorzy po wypadkach i  z zagrożeniem zdrowia i życia czekają, niestety czasami  godzinami na swoja „kolejkę”? Dlaczego nie wykonał Pan badań u lekarza rodzinnego lub poprzez Poradnie Specjalistyczne? Miał Pan za daleko? A może nie ma Pan lekarza rodzinnego? Karta DILO (karta Diagnostyki i Leczenia Onkologicznego) na którą powołuje się Pan w swojej odpowiedzi, jest zakładana w momencie rozpoznania nowotworu i zostaje zamknięta (przestaje działać) w momencie „załatwienia” Pana sprawy przez tzw. konsylium. Ten okres zwykle nie przekracza jednego miesiąca.  Karta DILO nie upoważnia Pana do wykonywania przez lata badań w jakimś szczególnym trybie.

Od 2016 do 2018 r. odwiedził  Pan  SOR przynajmniej 15 razy. Opis kart wskazuje, iż każdorazowo wykonywano Panu rozległy pakiet badań i przynajmniej część z nich zostało wykonanych bez zleceń lekarskich, prawdopodobnie, bo doprawdy trudno wytłumaczyć to inaczej,  na wyraźne Pana polecenie. Część „kart informacyjnych” z SOR w miejscu rozpoznania ma adnotację: „Badania i usługi dla celów administracyjnych” (osiem sztuk!). Z  innych kart jednoznacznie wynika, iż nie był Pan badany przez lekarza SOR, nie postawiono jakiejkolwiek diagnozy, a liczne badania wykonano, jak można wyczytać z adnotacji na kartach, na polecenie dyrekcji. Jak sam Pan przyznaje, poprosił Pan w tym przypadku Dyrektora o możliwość wykonywania badań na SOR. A może wytłumaczy Pan w jakim trybie? Przecież (przypomnę Pana słowa z odpowiedzi radnemu G. Grondysowi), jest Pan obywatelem jak każdy inny, a misja SOR jest całkowicie inna.

Wg prawników należy mówić o możliwości popełnienia przez Pana przestępstwa polegającego na  nadużyciu uprawnień przez funkcjonariusza publicznego i działaniu na szkodę szpitala, co stanowi treść art. 231 par 1 i 2 KPK. Czy powinien się w związku z tym Pana „sprawą” zająć prokurator? Dobre pytanie. Nie wiem. Nie znam się na tym.  Bardziej interesuje mnie strona moralna Pana zachowania.

Pana odpowiedź na pytanie radnego G. Grondysa, w moje ocenie całkowicie Pana kompromituje.  Próbuje Pan pływać w mętnej wodzie. To Pana specjalność, ale proszę mi uwierzyć, to się udaje tylko do czasu.

O czym przypomina Panu, zażenowany Pana zachowaniem i tłumaczeniem, były  koalicjant.

Jerzy Hardie-Douglas

Foto: theguardian

Felieton ukazał się w 36 numerze (wrześniowym) miesięcznika "Dzień Dobry Szczecinek"