Odpowiedź na odpowiedź
- Blogi
- Felietony

Do następnej sesji Rady Powiatu, na której mógłbym się ustosunkować do odpowiedzi Pana Starosty na moje pytania dotyczące Spółki SM w Bornem Sulinowie upłynie jeszcze pewnie z miesiąc. Uważam, że sprawa ta nie powinna być odkładana na tak długi okres, a kilka kwestii wymaga sprostowania i wyjaśnienia.
Pytałem o to, ile osób odeszło z pracy z Panem Kowalewskim. W odpowiedzi Pan Starosta pisze, że w związku z rozwiązaniem kontraktu z Panem Kowalewskim z pracy w spółce nie odeszli inni pracownicy. Moja wiedza obecnie jest trochę szersza. Wypowiedzenia z pracy złożyli: 28 maja dietetyczka, 29 maja kierownik świadczeń medycznych, 5 czerwca wypowiedzenia złożyła socjoterapeutka oraz psychoterapeuta, 9 czerwca lekarz urolog, jednak w okresie wypowiedzenia świadczył pracę. Współpracę ze spółką zakończyła również księgowa. Może nie były to wypowiedzenia wynikające wprost z solidarności z Panem Kowalewskim, ale wynikające z tego, co się zaczęło w spółce dziać. Pomijam nazwiska, ważna jest skala problemu, a ta zostaje przez Pana Starostę całkowicie zbagatelizowana.
Z uwagi na to, że Pani Emilia Wałdoch została w odpowiedzi wymieniona po nazwisku, to ja również to czynię. Owszem zapewniono ją, że dalej będzie pracować, jednak gdy stawiła się w spółce zastała swoje rzeczy wrzucone do kartonów i nie potrafiono jej odpowiedź kto ją spakował, na czyje polecenie i dlaczego? Sytuacja ta jednak wymownie świadczy o dalszych zamiarach wobec niej.
Spółka ma wynik finansowy dodatni, ale dlaczego? Dlatego, że Narodowy Fundusz Zdrowia cały czas wypłaca dla spółki pieniądze w miesięcznych transzach z tytułu podpisanego kontraktu, którego spółka nie realizowała. Pomimo tego, środki te nie były przeznaczane na wynagrodzenia dla osób zgłoszonych do NFZ jako personel realizujący zakres świadczeń, na który zawarty był kontrakt z NFZ np. neurologopedy, psychologa klinicznego, muzykoterapeuty, socjoterapeuty, lekarza urologa i neurologa. W skład środków otrzymanych z NFZ wchodziły także ustawowe dodatki do wynagrodzenia dla pielęgniarek. Te dodatki również nie zostały wypłacone dla tej grupy zawodowej pomimo otrzymanej transzy z NFZ. Dodatkowo Spółka pozyskała ponad 300 tysięcy złotych z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych oraz z tytułu bezzwrotnej dotacji. Spółka zminimalizowała zużycie energii, opłaty za media, nie ponosi kosztów związanych z realizacją kontraktu. Dodatkowo pracownikom obcięto wypłaty. Wstydziłbym się pracowników, gdybym wszystkim obniżył wypłatę, a sobie pozostawił ją na dotychczasowym poziomie. Nie ma tu znaczenia, że o wysokości płacy decyduje ktoś inny. Solidarnie można się zwrócić do organu decydującego o obniżenie. Jak wszyscy, to wszyscy. Tylko że dla pozostałych najważniejsze jest dobro pacjenta, a dla obecnego szefa spółki najważniejsze jest jego własne dobro. Obniżeniu nie uległy również gaże członków rady nadzorczej – przepraszam, pozbawiono ich gaży tylko w jednym miesiącu.
Jeśli już epatujemy wysokością zarobków, to według Głównego Urzędu Statystycznego zarobki Pana Mariusza Kowalewskiego nie odbiegały od średniej krajowej dla lekarzy z taką specjalizacją i takim doświadczeniem. Wszelkie dodatkowe świadczenia roczne, uznaniowe czy okolicznościowe otrzymywał na takich samych zasadach, jak pozostali pracownicy spółki i było to zgodne z polityką finansową spółki, a ich wysokość odpowiadała kondycji spółki. Do czasu, kiedy Pan Kowalewski był członkiem Wspólnoty Samorządowej to wszystko było w porządku. W momencie jak wypisał się z tego towarzystwa, to skończyło się poklepywanie po ramionach i mówienie, że wszystko jest dobrze. Znowu Panu Staroście wygodnie jest zasłaniać się niewiedzą i zrzucić winę na innych, na Zarząd Powiatu czy Radę Nadzorczą.
W odpowiedzi Pan Starosta znowu epatuje, że za wynagrodzenie, które pobierał lekarz Mariusz Kowalewski będzie możliwe zatrudnienie pięciu lekarzy. Czy Pan Starosta wie jak będą wyglądały umowy z tymi lekarzami i w jakim wymiarze będą pracować? Bo jeśli w wymiarze 3 godzin tygodniowo każdy, to za te pieniądze można zatrudnić jeszcze paru lekarzy. Tylko w porównaniu z tymi, którzy będą pracować za pieniądze pobierane dotychczas przez Pana Mariusza Kowalewskiego, który znał każdego z pacjentów przebywających na turnusie i był na każde wezwanie, nowo zatrudnieni lekarze, mówimy o lekarzach dojeżdżających wiele kilometrów, zatrudnionych na trzy do pięciu godzin w tygodniu, nawet nie będą kojarzyć pacjentów przebywających na turnusach, a są to pacjenci szczególni.
Patrząc na sposób zwalniania osób w szpitalu i w spółce SM zwraca uwagę pewna prawidłowość. Pracownikowi, którego chce się zwolnić, proponuje się warunki urągające mu, które są nieakceptowalne. W przypadku Pana Kowalewskiego była to propozycja zatrudnienia pozbawiająca go funkcji ordynatora i tylko w wymiarze 1/3 ilości dotychczasowych godzin i miał być rozliczany ze swojej pracy przez fizjoterapeutkę (która w nowej strukturze byłaby kierownikiem ds. medycznych i naukowych). Dodatkowo umowa ta zawierała harmonogram pracy w systemie 4 tygodniowym i w każdym tygodniu, po trzy – cztery godziny, w różnych porach i różnych dniach tygodnia. Taki grafik nie pozwalał na podjęcie pracy w innym podmiocie. Dziwnym by było, gdyby wyraził zgodę na taką zmianę. Po odmowie podpisania takiej umowy, Pan prezes Spółki SM przedstawił pismo, w którym z dniem 5 maja br. odstępuje od umowy podając za przyczyny:
- stwierdzone rażące błędy w prowadzonej dokumentacji medycznej;
- wadliwe wykonywanie umowy, a także zupełny braku jej wykonywania;
- niewykonywanie poleceń zarządu oraz kwestionowanie kompetencji zarządu;
- działanie na szkodę spółki przejawiające się w publicznych i medialnych wypowiedziach, że spółka może zaprzestać działalności, że standardy świadczonych przez nią usług ulegną pogorszeniu.
Gdyby pan Mariusz Kowalewski przyjął nową umowę, to tych powodów odstąpienia od umowy by nie było. Jak nie wyraził zgody, to pojawiają się wymienione zarzuty. Pan M. Kowalewski realizował kontrakt z ZOW NFZ samodzielnie w ramach dwóch specjalizacji jako neurolog i lekarz rehabilitacji medycznej. Dodatkowo był ordynatorem i koordynował zespołem interdyscyplinarnym. Pracował w pełnym wymiarze godzin i miał możliwość nadzorowania pracy całego zespołu. Ma również wykształcenie pielęgniarskie, co ułatwiało mu nadzorowanie personelu opiekuńczo-pielęgniarskiego, ponadto odbył kilkutygodniowe staże w podobnych ośrodkach w Europie – Brukseli, Barcelonie, Szwajcarii, ukończył kursy fizjoterapeutyczne z zakresu neurorehabilitacji (aby mógł nadzorować fizjoterapeutów). Ukończył także kursy z zakresu psychoterapii (powołał w centrum zespół, który opracowywał autorski program wsparcia pacjentów chorych na stwardnienie rozsiane). Obecnie kończy doktorat z psychologii. Wyznaczał kierunki dla całego zespołu, szkolił go i umożliwiał personelowi dalsze kształcenie.
Przekłamaniem w odpowiedzi Pana Starosty jest również to, że „Pani D. Anikiej jako osoba odpowiedzialna za przygotowanie wniosku o płatność z NFZ, takiego wniosku nie przygotowała i dzień przed terminem złożenia dokumentacji do NFZ udała się na zwolnienie lekarskie”. Jak wynika z ustaleń, w okresie postoju dwukrotnie przygotowywała wnioski do ZOW NFZ, które były zatwierdzane przez prezesa spółki i w terminie wysyłane do NFZ. Poza tym dwukrotnie przeprowadzała szkolenie dla osób wskazanych przez prezesa z zakresu obsługi Systemu Zarządzania Obiegu Informacji z NFZ, programu do prowadzenia dokumentacji medycznej i rozliczeń z NFZ.
Kolejną sprawą przyciągającą uwagę jest to, że pomimo zwolnienia Pana Kowalewskiego zapomniano zgłosić ten fakt w Narodowym Funduszu Zdrowia i dalej funkcjonował w systemie informacyjnym SZOJ jako realizujący umowę pomiędzy ZOW NFZ w Szczecinie a Centrum Rehabilitacji dla Osób Chorych na Stwardnienie Rozsiane im. Jana Pawła II w Bornem Sulinowie w wymiarze łącznie 40 godzin tygodniowo. Czy był to przypadek? Sądzę, że przyczyną było to, że Centrum bez Pana Mariusza Kowalewskiego, a przed zatrudnieniem w jego miejsce innych lekarzy, nie mogło być realizatorem tej umowy. Tu rodzi się kolejne pytanie, czy tak jak w przypadku Pana M. Kowalewskiego, nie zapomniano czasami wykreślić innych osób – realizatorów w/w umowy z systemu informacyjnego NFZ?
Za podsumowanie całości sytuacji, niech posłuży post jednej z obecnych uczestniczek turnusu prowadzonego przez Spółkę SM w Bornem Sulinowie, który pojawił się na Facebooku (pisownia oryginalna):
„Siedzi mi na sercu, wątrobie...i bardzo na serio na żołądku. Piszę b-o się uduszę. Za tydzień o tej porze będę w domu i pędem do gastrologa. W pierwszym tygodniu pobytu w sanatorium miałam sensacje żołądkowe od wtorku do soboty do tego stopnia ze 3 dni poszło się pasać i na rehabilitacje i fizjoterapię zabrakło mi sil. Teraz 3 dzień walczę z żołądkiem. Nie schodzę na posiłki, rzutowe bóle żołądka są okropne. Ekipa, która przyjeżdża tu lata całe nie wie jak można tak podle gotować, okradać nas z własnej niemałej kasy i podawać na stół zwiędnięte, sfermentowane jarzyny, o wędlinie/?/ już nie piszę, mielone z ryżem i kaszą w środku będą śnić mi się po nocach.
Analizując inne działania mam wrażenie, że obserwuję JANÓW PODLASKI BIS. Sanatorium dla SM-owców stworzył zespół fachowców, poniekąd wizjonerów nie odpoczywających w pracy nigdy. Domowa atmosfera, ciepło uśmiech, dobre słowo od niebywałych rehabilitantów, przez kochane pielęgniarki i opiekunki po urocze salowe. Każdy, każdemu pomaga. To przyczynia się zawsze do zawiązywania przyjaźni turnusowych trwających wiele lat. Myślę, że część z nas odpadnie. Ja nie pozwolę sobie na to, żeby dobra zmiana robiła mnie w trąbkę z uśmiechem na ustach. Znajdę inny ośrodek być może dalej na niedocenionym Pojezierzu Drawskim. Szkoda tylko, że tak łatwo niszczy się to co stawiało poniekąd na nogi i ręce dużo poważnie chorych ludzi. I TYLKO KONI ŻAL..... oraz najlepszych w PL rehabilitantów.”
Grzegorz Grondys
Foto: Shutterstock