Referendum – nie o to chodziło

  • Blogi
  • Felietony
  • Aktualności
Wojciech Litorowicz / 07.09.2015 / Komentarze
Obrazek użytkownika Wojciech Litorowicz
Z referendalnej porażki nikt nie wyciągnie stosownych wniosków. Może tylko Prezydent Duda wygodniej rozsiądzie się w fotelu. Politycznie bezkarny - mimo, że skutecznie przekształca w mit teorię o apartyjności prezydenta.
W istocie, obydwaj prezydenci przyczynili się do deprecjacji instytucji referendum. Niespełna 8% frekwencja w Szczecinku (podobnie w całym kraju) o czymś świadczy. Być może o tym, że wyborca potraktował takie głosowanie jako element politycznej manipulacji i psucia słusznej z założenia idei demokracji bezpośredniej.
 
Ogłaszając referendum Komorowski pokazał swoją słabość. Z jednej strony uległ presji Kukiza, z drugiej nie potrafił przyznać się do błędów. Analizowanie tego byłoby już dzisiaj zbędne, gdyby tych błędów nie powielali rządzący. Jednym z zasadniczych jest lekceważenie elektoratu antysystemowego (wynik Kukiza i Korwina z I tury wyborów prezydenckich to dokładnie 1/4 wyborców). Choć wydaje się, że część z elektoratu Kukiza wyparowała, to należałoby spytać w jakim kierunku. Komorowski, promując referendum, zamiast zasłaniać się frazesami o zrozumieniu ludzi młodych, winien otwarcie stwierdzić, że nie dostrzegał całej rzeszy ludzi niezadowolonych, nie tylko rządami PO ale i funkcjonowaniem systemu politycznego. To dla tych 25% należało znaleźć alternatywę, propozycję. Jednak nie referendum pojutrze ale program umożliwienia im realniejszego wpływu na rządzących i na rządzenie. 
 
Nie jest to łatwe ale warto chyba podjąć wysiłek. Zwiększenie roli samorządności lokalnej i referendum lokalnego, rady osiedli, budżety partycypacyjne (przykład chociażby Sopotu), to przecież więcej demokracji bezpośredniej. Już samo unowocześnienie głosowania (internet) jest dla większości wyborców ciekawym pomysłem i wzbudza ich większe zainteresowanie polityką. Podobnych pomysłów w PO albo brak albo nie przebijają się przez retorykę konfrontacji z PIS-em. Pokazywanie „ludzkiej twarzy” apelującej do Pana Prezesa o „zmianę” i „uśmiech do ludzi”, nie dość, że ociera się o infantylność, to razi brakiem programu, konkretów, propozycji. Być może są ale nie stanowią pierwszego planu. 
 
Decyzją referendalną były prezydent zrobił coś jeszcze. Zbyt wyraziście przetarł partyjny szlak nowemu prezydentowi. Ten kroczy nim teraz, otwarcie pakując program wyborczy PiS do nowego referendum (nieistotne, że go nie będzie) i powtarzając tezę o niesprawiedliwym państwie. Skoro Komorowski mógł bawić się referendum, to dlaczego Duda nie może? Odpowiedź, choć niejednoznaczna, nie zaprząta już uwagi wyborcy. Dla polityka, który nie oferuje mu konkretów, wyborca nie pójdzie głosować.