Tsunami

  • Blogi
  • Felietony
Jakub Hardie-Douglas / 26.06.2020 / Komentarze
Obrazek użytkownika Jakub Hardie-Douglas
Felieton Jakuba Hardie-Douglasa, radnego Sejmiku Zachodniopomorskiego

Świat oszalał. Wirusowa pandemia wywołała histeryczne reakcje na całym globie. Może poza Chinami, krajem zdyscyplinowanym, karnym i władzy bezdyskusyjnie posłusznym. Polityczni liderzy tego światowego giganta nie wydawali się całą sytuacją zaskoczeni. Można by nawet rzec, iż na nowe cywilizacyjne zagrożenie byli bardzo profesjonalnie przygotowani.

Minęło sporo czasu zanim zdecydowana reszta zachodniego świata otrząsnęła się z początkowej konsternacji i letargu. Po kilku tygodniach chaosu powszechną metodą radzenia sobie z zagrożeniem okazała się izolacja i daleko idąca społeczno-gospodarcza hibernacja.

Obecnie, śledząc historię i skutki rozwijania się pandemii mamy więcej rzetelnych danych, aby ocenić czy podejmowane działania były skuteczne i adekwatne. Myślę, że nie tylko ja mam w tej kwestii poważne wątpliwości.

Zagrożenie wirusem, choć realne i dla części populacji faktycznie niebezpieczne okazało się zdecydowanie mniejsze aniżeli początkowe, apokaliptyczne prognozy. Nieprzemyślana strategia zamknięcia na kilka miesięcy całego kraju będzie miała również opłakane skutki w Polsce. Decyzją rządzących wyłączono czasowo z obiegu gospodarczego setki tysięcy firm - dużych przedsiębiorstw i małych rodzinnych biznesów. Ci ostatni mają najgorzej. Z dnia na dzień pozbawiono ich środków do funkcjonowania, często też po prostu najzwyczajniej środków do życia. Duży biznes też przeżywa trudne chwile.

Produkcja przemysłowa w Polsce w samym tylko kwietniu wg. Eurostatu spadła w Polsce o ponad 25% i jest to jeden z największych spadków w całej Europie. W odwrocie są również inne kluczowe sektory krajowej gospodarki - branża przetwórstwa żywności, przetwórstwa drzewnego, meblarska. W samym Szczecinku największy lokalny pracodawca firma Kronospan na czas pandemii prawie całkowicie wygasiła produkcję. Kiedy nałożymy na to jeszcze wysokie ceny „państwowego” surowca jakim jest drewno, zaraz może się okazać, iż produkcja płyt meblarskich w Szczecinku przestanie być opłacalna. Niestety, jest to bardzo realna groźba.

Ale to dopiero preludium dramatu, jaki najpewniej nastąpi jesienią. Recesja jest bowiem jak bomba z opóźnionym zapłonem. Nie zdarza się z dnia na dzień, lecz wzbiera niczym fala tsunami. Choć jej jeszcze nie widać, to w końcu niechybnie nadejdzie, a spustoszenie, jakie wywoła, będzie niezwykle odczuwalne. Dramatycznie wyhamuje tempo wzrostu gospodarczego, ujemne PKB sprawi, iż gospodarka bardzo się „skurczy”. Zmienią się wzorce ludzkich zachowań. Spadnie konsumpcja i popyt wewnętrzny, który był jednym z filarów naszej krajowej gospodarki. Szczególnie odczują to producenci dóbr bardziej luksusowych. To z nich właśnie w pierwszej kolejności będą rezygnować ludzie. Firmy będą mniej produkować i mniej eksportować, albowiem główny odbiorca polskich dóbr - Niemcy też ma zadyszkę. Efektem będzie rosnące bezrobocie i fala bankructw wielu polskich przedsiębiorstw. Odbicie pewnie zajmie kilka lat.

Wszystko to, co nas czeka, będzie również skutkiem bezrefleksyjnego kopiowania modelu walki z wirusem, jakie przyjął rząd PiSu od innych, bogatszych krajów. Całkowicie zignorowano możliwość wdrożenia strategii, która z jednej strony wprowadzałaby działania na rzecz ochrony najbardziej narażonych - osób przewlekle chorych czy seniorów, a z drugiej umożliwiłaby względnie normalne funkcjonowanie krajowej gospodarki. Brak korekt w podejmowanych działaniach to zaniechanie rządzących. Dziwi tym bardziej, że z miesiąca na miesiąc uwidaczniał się pewien wzorzec rozprzestrzeniania i zakażeń wirusem, który pozwalał na podjęcie bardziej optymalnych, a przede wszystkim mniej kosztownych działań.

Nie wszyscy jednak mają posępne humory.

W czasach kryzysu znajdą się również tacy, którzy potrafią zrobić interesy życia.

Na froncie walki z wirusem wzbogacili się co po niektórzy PiS-owscy notable. Afery z dotacjami dla firm, w których udziałowcami są bliscy członkowie rodziny Ministra Szumowskiego, rządowymi zakupami lipnych maseczek czy respiratorami widmo, stanowią smutną kwintesencję państwa PiS.

I choć wszystko to nieco groteskowe, to jednak musi wywoływać uzasadnioną wściekłość u wszystkich tych, którzy chcą żyć w normalnym europejskim państwie prawa, a nie w republice bananowej.

Po 5 latach rządów standardy i metody działania państwa PiS są nam dobrze znane.  To, co się zatem dzieje niemalże każdego dnia, zapewne niewielu już dziwi. Aby system wymyślony przez Naczelnika Państwa funkcjonował, członkowie tej politycznej feudalnej struktury muszą co jakiś czas za swą lojalność, dyspozycyjność i oddanie być wynagradzani. Efekt jest jaki jest. Zamiast rozliczać, dymisjonować i piętnować nonszalanctwo bezmyślnych członków własnej partii, partia roztacza nad swoimi nieco beztroskimi acz wiernymi akolitami parasol ochronny. Każda więc afera z udziałem działaczy PiSu jest zamiatana pod dywan. Przy okazji próbuje się robić z ludzi skończonych idiotów wmawiając im, że to co widzą wcale nie jest tym, czym się wydaje. Jednym słowem, czarne nie jest czarne, a białe nie jest białe. Zamiast refleksji i korekt swego postępowania PiS brnie w tematy zastępcze, które mają odwrócić uwagę od ich nieudolności i demoralizacji. Przykładem tego jest sprowokowanie dyskusji o LGBT, jakby był to rzeczywiście dziś najważniejszy temat dla Polaków. O ile na krótką metę taka taktyka okazywała się skuteczna, o tyle ostatecznie będzie tym, co partię Jarosława Kaczyńskiego zgubi.

Jakub Hardie-Douglas

Foto: europeanbusinessreview.com