Gdzie siedział radny i co musi zapłacić?

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 17.11.2017 / Komentarze
Jeden z naszych artykułów wyjątkowo nie przypadł do gustu radnemu Marcinowi Bedce

Kilka tygodni temu na naszych łamach ukazał się artykuł pt. „Specjalista od pomówień skazany przez sąd”. Dość obszernie opisaliśmy w nim sytuację mającą miejsce podczas ubiegłorocznej sesji Rady Miasta, kiedy to nasz tytułowy bohater – radny Marcin Bedka z ugrupowania „Razem dla Szczecinka” publicznie zasugerował, jakoby znany szczecinecki przedsiębiorca Zbigniew Gawroński wykorzystał swoją pozycję społeczną „do stosowania nieuczciwych praktyk przy obrocie nieruchomościami”. Sprawa ostatecznie trafiła do Sądu Okręgowego w Koszalinie, który wydał wyrok w sprawie przeciwko radnemu Marcinowi Bedce uznając, że dopuścił się on naruszenia dóbr osobistych powoda Zbigniewa Gawrońskiego (szerzej na ten temat pisaliśmy we wspomnianym artykule).

Jak się okazało, nasza publikacja nie przypadła do gustu radnemu M. Bedce, który teraz wzywa nas do przeprosin i „usunięcia skutków naruszenia dóbr osobistych”. A o co chodzi? Ano o użycie w artykule dwóch „niefortunnych” zwrotów, które radnemu się nie spodobały. Radny Marcin Bedka chciałby zauważyć, że nie „zasiadł na ławie oskarżonych”, ale że „został pozwany”. Cóż, rozprawa trochę trwała, więc mamy nadzieję, że radnemu pozwolono jednak gdzieś usiąść choć na chwilę. Na przykład na takiej specjalnej „ławeczce dla pozwanych”.

Jak wynika z otrzymanego wezwania okazało się także, że radny M. Bedka nie musi – jak napisaliśmy - zapłacić „kary”, ale jedynie wypłacić… „zadośćuczynienie”. Nam właściwie bez różnicy, jak radny zatytułuje przelew bankowy, który wyrokiem sądu uszczupli jego konto o ponad 5,5 tys. zł. Zatem bijemy się w pierś i prostujemy to o karach i ławeczkach.

I choć we wspomnianym wezwaniu nie było o tym ani słowa, sami z siebie chcielibyśmy sprostować jeszcze jedną kwestię. Wszak w tytule artykułu najwyraźniej nieopatrznie użyliśmy zwrotu „specjalista”. Przemyśleliśmy sprawę i jednak - z uwagi na nieprawomocność wyroku - jeszcze nie mamy pewności, czy faktycznie mamy do czynienia ze „specjalistą” czy tylko ze zwykłym „amatorem od pomówień”.

/zr/