Ale w koło jest wesoło
- Blogi
- Felietony
Słowa tej piosenki powstałej na początku lat osiemdziesiątych ubiegłego wieku - komu auto, komu chatę, komu awansować tatę - jak ulał pasuje do dnia dzisiejszego. Ale i sam tytuł jest proroczy. Jeszcze chyba nigdy nie było w koło aż tak wesoło.
Oto w sejmie PiS składa projekt ustawy dotyczącej zmian w sądownictwie. SP głosuje przeciw, KO wstrzymuje się w przeważającej części od głosu wraz z Lewicą i PSL, a Premier dziękuje liderowi SP za konstruktywną dyskusję i wiesza psy na opozycji.
By zrozumieć mentalność ludzi władzy, trzeba najpierw przeprowadzić długą rozmowę z psychiatrą.
Jestem w stanie też przewidzieć przyszły tok wypowiedzi tych Pań i Panów.
Samo uchwalenie ustawy czy nawet wprowadzenie jej w życie, nie uruchomi środków z KPO. Trzeba jeszcze szeregu innych ustaw. Zacznie się więc kolejne pokrzykiwanie, że to Bruksela wymyśla nowe utrudnienia bo nie zamierza uruchamiać pieniędzy, gdyż namawia ją do tego Tusk i opozycja. Rząd zrobił wszystko co Bruksela chciała, ale ponieważ popiera ona Tuska, to celowo tworzy nowe przeszkody.
Najbardziej jednak kuriozalne wypowiedzi rządzących dotyczą tego, że w projekcie ustawy nie można dokonywać żadnych zmian, by jej treść została uzgodniona z Brukselą i że jest ona pewnego rodzaju kompromisem.
Nikt z przedstawicieli komisji EU, z komisarzy, nie wypowiedział się na temat treści ustawy. Nikt z tego gremium nie stwierdził, że treść ustawy została sztywno ustalona i nie podlega zmianie. Wręcz przeciwnie, padają głosy że dopiero po przyjęciu ustawy jej treść będzie przez przedstawicieli UE analizowana.
Znając natomiast prawdomówność przedstawicieli naszego rządu, to mam duże wątpliwości co do tego co głoszą tym bardziej, że poza gołosłownymi twierdzeniami nie przedstawiają żadnych dowodów.
Natomiast mowa o kompromisie jest już nie tylko kuriozum, ale nadużyciem. Jak bowiem można zawrzeć kompromis w sprawie praworządności. To znaczy, że będziemy godzić się na łamanie prawa, ale patrząc na to z przymrużeniem oka. To znaczy, że będziemy praworządni, ale tak trochę mniej, a jak mniej to ile?
To tak jakby lekarz złamaną nogę w dwóch miejscach, leczył tylko jedno złamanie. Tak się leczyć nie da i tak się nie da przestrzegać praworządności.
Jakie więc znaleźć wyjście z tej sytuacji?
Opozycja znalazła się pod ostrzałem rządzących i przedstawicieli mediów. Z jednej strony zarzucono jej, że jeżeli zagłosuje przeciw, to sprzeciwi się możliwości uzyskania pieniędzy, z drugiej strony media podnoszą, że zgodziła się na zgniły kompromis.
To co mówią przedstawiciele opozycji ma pewien sens ale uważam, że nie odnoszą się do istoty sprawy. Bo kto zepsuł wymiar sprawiedliwości, konsekwencją czyjej działalności jest konieczność naprawienia błędów i wreszcie, dlaczego ma być jakiś kompromis, dlaczego nie można usunąć wszystkich błędów?
Najistotniejsze jest jednak to, dlaczego dopiero po dwóch latach od wprowadzenia zasad KPO, rządzący wzięli się za poprawienie wymiaru sprawiedliwości. Na co dotychczas czekali?
Nie słyszę tych pytań ze strony dziennikarzy i nie słyszę wypowiedzi opozycji. Wszyscy skupiają się na tym jak zachowała się opozycja i dlaczego nie była jednomyślna. A jakie to ma znaczenie, jeżeli to nie ona rządzi i ustala reguły gry.
Bardziej istotne jest szukanie odpowiedzi na pytanie, dlaczego rządzący nie mają większości w tej sprawie i dlaczego nawet w samym PiS nie było jednomyślności. Wygląda tak, jakby wszyscy przyjęli do wiadomości i za pewnik, że nie ma zjednoczonej prawicy i nie ma co też na ten temat dyskutować.
Rzeczywistość natomiast jest taka, że ta tzw. zjednoczona prawica stworzyła taką sytuację w wymiarze sprawiedliwości, której sama teraz nie potrafi rozwiązać.
Odpowiedź opozycji na chwilę obecną można sprowadzić do prostego powiedzenia „nie nasz cyrk i nie nasze małpy”.
Prawda, że w koło jest wesoło.
Mirosław Wacławski
Foto: pixabay com