Dwa marsze
- Blogi
- Felietony
Od wielu dni na ulicach polskich miast odbywają się marsze osób niezadowolonych z orzeczenia TK. Największy marsz organizowany przez Strajk Kobiet odbył się w Warszawie 29 października. W dzień naszego Święta Narodowego w Warszawie odbył się też marsz organizowany przez środowiska prawicowe.
Porównanie obu marszów pod względem ilości osób w nich uczestniczących pokazuje, że 29 października na ulice wyszło więcej ludzi niż 11 listopada. Nie to jest jednak najistotniejsze. Nie trzeba być uważnym obserwatorem by zauważyć różnice w obu marszach. Ten z 29 października to manifestacja niezadowolonej głównie młodzieży ze sporadycznymi zajściami wymagającymi interwencji policji, głównie spowodowanymi atakami na manifestujących ze strony zorganizowanych grup tzw. obrońców kościołów.
Ten z 11 listopada to manifestacja głównie młodych mężczyzn nie wiadomo, z czego niezadowolonych, atakujących głównie policjantów lub wszystkich tych, którzy myślą inaczej niż manifestujący. Sami uczestnicy marszu poza policją, nie byli jednak przez nikogo innego atakowani.
Mogliśmy więc porównać jak wyglądały obie manifestacje.
Znakiem istotnym tej pierwszej manifestacji były też wulgaryzmy. Nikt jednak z tych, którzy krytykowali uczestników tego marszu, wyzywających ich od hołoty, prymitywów, potomków powojennych bolszewików, historycznych analfabetów ze znakiem Hitlerjugend nie zastanowił się, dlaczego manifestujący przybrali taką formę wypowiedzi. Co spowodowało taką słowną agresję wobec rządzących. Nikt z tych krytykujących nie przeprowadził analizy zachowań rządzących, a przecież ta słowna agresja była odpowiedzią na całkowite ignorowanie praw kobiet, mniejszości seksualnych, jednostronne narzucanie swojego sposobu myślenia, deprecjonowanie tych, co myślą inaczej.
To wódz tej władzy krzyczał z trybuny sejmowej do opozycji, że są przestępcami, a wcześniej nazwał ich mordercami. To wicemarszałek sejmu reprezentujący większość sejmową zamykał dyskusje i nie dopuszczał do głosu opozycji. To jeden ze zwolenników rządzących radził opozycji by wsadziła mordę w kubeł.
Czy jak to wszystko się słyszy i widzi to będzie budzić zdziwienie, że manifestujący zaproponowali tej władzy by „bardzo szybko się oddaliła”.
Zanim panie i panowie krytykanci zamierzacie głosić swoje zdanie zastanówcie się, dlaczego taką formę protestu przyjęli manifestujący. I pamiętajcie jeszcze o jednym. Ci dzisiaj nieletni według was niedoświadczeni młodzi ludzie, którzy rzekomo dali się zmanipulować opozycji i zagranicy, za trzy lata pójdą do urn. To oni będą stanowili jeżeli nie większość wśród głosujących, to będą mieli znaczący głos. I pamiętajcie, że ci młodzi ludzie będą też pamiętali, co dzisiaj o nich mówicie.
W 1968 r. a potem w 1970 r. na ulicę wychodziła głównie młodzież. Strajk w 1980 r. organizowali także młodzi ludzie. Gros z tych osób do dzisiaj jest czynnych w polityce, ale biegu historii się nie da zatrzymać i zmiana pokoleniowa musi nastąpić. Kto tego nie rozumie skończy tak jak ci, co rządzili Polską w latach sześćdziesiątych, siedemdziesiątych i osiemdziesiątych.
Idiotyzmem jest doszukiwanie się w znaku błyskawicy porównania do znaków formacji SS. Nawet nie chce mi się z tym idiotyzmem polemizować.
Natomiast z zaciekawieniem czekam na wypowiedzi tych wszystkich święcie oburzonych o marszu w Dzień Niepodległości, czy znowu usłyszymy, że wszystkie awantury na ulicy to dzieło lewactwa i antify. Dziwne jednak, że nie atakowali oni bogobojnych uczestników marszu a policję. Dziwne, że nie zostali przez uczestników marszu zidentyfikowani i powstrzymani od rozrób.
Organizator marszu w Dniu Niepodległości przed jego rozpoczęciem, wygłosił płomienną mowę do uczestników trzymając krzyż w ręku. Potem na ulicach rozpętało się piekło. Dziwię się więc Państwu, że niektórzy z biorących udział w protestach organizowanych przez Strajk Kobiet, weszli do kościołów czy też niepochlebnie wypowiadali się o klerze.
Nadużywanie symboli religijnych, łączenie Kościoła z polityką, udostępnianie ambon politykom, uczestniczenie przez rządzących w różnego rodzaju uroczystościach organizowanych przez kler a nie mających charakteru stricte kościelnego, wywołuje później taką a nie inną reakcję.
Proszę się więc nie dziwić przyjętej formie manifestacji a raczej zastanowić się, dlaczego właśnie taki sposób wypowiedzi wybrali protestujący. Już jeden z rządzących zachowuje się tak jakby był oderwany od rzeczywistości. Powoli zaczynają się tak zachowywać też inni, w tym też ci krytykanci.
Mirosław Wacławski
Foto: Sławomir Włodarczyk