Wędkarska wyprawa na kraniec Europy
- Blogi
- Felietony
- Aktualności
Jedną z rzeczy, na które nie mamy wpływu jest upływający czas. Kiedy w roku ubiegłym opuszczaliśmy bazę wędkarską Nord Star, położoną w miejscowości Skarsvag, nieopodal osławionego Przylądka Północnego, wydawało się, że kolejna wizyta w tym miejscu to odległa sprawa. Inaczej to wygląda dzisiaj, kiedy to już ponad miesiąc jesteśmy w domach, po tegorocznej, trwającej niemal dwa tygodnie eskapadzie do najodleglejszego zakątka starego kontynentu.
Każdy wyjazd na Nordkapp budzi emocje. Cieszę się, że w naszym teamie zadania są podzielane tak, żeby nie obciążać wszystkim jednej osoby. Lata praktyki pozwoliły nam wypracować schematy, które mocno ułatwiają takie wyprawy, sprawiają, że są one prawdziwą przyjemnością.
Tegoroczny Nordkapp, tradycyjnie już postanowiliśmy „zrobić” samochodami. Wyłamał się tylko Paweł, który doleciał tam samolotem. W sumie wybrało się nas tam dziewięciu, do dyspozycji mieliśmy dwie łodzie, komfortowe kuterki – pieszczotliwie zwane wannami i dwa apartamenty.
Niestety, minusem tak dalekich podróży jest to, że nie bardzo da się zaplanować pogodę, ale doświadczenia lat poprzednich pokazują nam, że początek sierpnia na Nordkapp-ie daje duże szanse na dobre warunki atmosferyczne, o czym w tym roku mogliśmy się także przekonać. Właściwie niewiele mieliśmy dni, abyśmy musieli odpoczywać od wędkowania, ale one także są bardzo wartościowe. Przede wszystkim dają możliwość regeneracji, a także pozwalają poznawać Przylądek Północny z innej, niewędkarskiej strony.
Już pierwsze nasze wypłynięcia pokazały, że dużych ryb należy szukać na dużych głębokościach. Tak więc, najczęściej łowiliśmy na 80-120 metrach. Jako przynęty dominowały pilkery, choć kiedy dryf słabł używaliśmy także gum oraz systemów z martwymi rybkami. Najczęściej naszymi tegorocznymi zdobyczami były duże dorsze i czarniaki, choć na pokładach lądowały też zębacze, halibuty, molwy, plamiaki i karmazyny.
Niestety, pomimo tego, że nałowiliśmy się do woli, nie udało nam się pobić zbyt wielu rekordów osobistych. Kilkunastokilogramowe dorsze i czarniaki budzą wędkarską wyobraźnię, ale żadna ze złowionych ryb nie miała „2” z przodu. Szansę na rekord halibuta miał Adam, ale przekonał się on o tym, jak cwana jest to ryba. O niesamowitym pechu, spowodowanym przede wszystkim małym doświadczeniem, może mówić Jarek. Jego ogromna „halina” była już przy łodzi, leżała na powierzchni wody, ale błędy przy podebraniu sprawiły, że pokazała ona całą siłę i z powrotem wróciła w odmęty morza Barentsa. Cóż, może za rok przytyje kilka kilogramów i ponownie będzie targać wędką kogoś z naszego teamu, czego życzę wszystkim czytającym ten artykuł, gdyż była to naprawdę wielka ryba.
Złowiliśmy dość dużo zębaczy, ale pomimo ich ponadprzeciętnych wartości kulinarnych, ich wielkości nie pozwalają na chwalenie się nimi.
Przekonaliśmy się o tym, jak waleczne są czarniaki. Te żywe torpedy dostarczają nie lada wrażeń, kiedy testują wytrzymałość naszego sprzętu.
Oczywiście, Nordkapp to nie tylko ryby. Wizyta w centrum turystycznym, przy osławionym globusie, to już rytuał. W roku bieżącym postanowiliśmy tam pojechać w czasie zachodu słońca, i tego nie zapomnimy do końca życia. Gra świateł, emocje wyczuwalne wśród osób, które były tam w tym samym czasie, i moment wyczekiwania, kiedy słońce zniknie za horyzontem, tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć. Zwiedzaliśmy również miasteczko Honningsvåg, odbyliśmy również pieszą wędrówkę do Kirkeporten, więc czasu nie marnowaliśmy. Tradycyjnie już też, w drodze powrotnej, wstąpiliśmy do Rovaniemi, wioskę Świętego Mikołaja trzeba zobaczyć.
Rokrocznie odpowiadam na pytania, czy chce się Wam jechać tak daleko samochodem? Tak, chce! Dlaczego? Nordkapp to miejsce magiczne, nie tylko z wędkarskiej perspektywy. Surowość tamtejszego krajobrazu, podróż przez całą Skandynawię i dziką Laponię, możliwość niezliczonych rozmów z ludźmi, z którymi chce się spędzać wolny czas, to wszystko sprawia, że z utęsknieniem każdy z nas czeka na kolejną wyprawę, także tę na koniec Europy.
Dziękuję zatem Piotrowi, Adamowi, Marcinowi, Pawłowi, Jarkowi, Łukaszowi, Kacprowi i Grzesiowi za ten spędzony wspólnie czas.
Podróże to emocje i wspomnienia, a tych z wiązanych z tegoroczną wyprawą do bazy Nord Star na Przylądku Północnym z pewnością wystarczy nam na długie zimowe wieczory, których wkrótce wiele będzie przed nami.
Już niedługo opublikuję film z naszej eskapady, ale na chwile obecną musi Wam wystarczyć ten artykuł.
Mariusz Getka
Galeria foto:
https://mariuszgetka.pl/aktualnosci/wyprawa-na-kraniec-europy-2024