Głupi, głupszy i najgłupszy
- Blogi
- Felietony
W serialu Kariera Nikodema Dyzmy główny bohater po przejęciu majątku Kunickiego spotyka się z podległymi pracownikami. Po spotkaniu część pracowników oburzona językiem jakiego używał wobec nich Dyzma, postanawia odejść z pracy. Język był rzeczywiście delikatnie mówiąc prostacki, a słuchacze odebrali to jako traktowanie ich osób jako te, które nie będą potrafiły zrozumieć bardziej złożonych zdań.
Takie skojarzenie nasunęło mi się po wysłuchaniu wypowiedzi J. Kaczyńskiego o „dawaniu w szyję” przez kobiety.
Nie zagłębiając się w sam sens wypowiedzi, która obraża kobiety uważam, że dobór słów kierowanych do słuchaczy odpowiadał poziomowi N. Dyzmy w trakcie rozmowy z pracownikami.
J. Kaczyński jak sam o sobie mówi, jest podobno osobą o wiedzy, której mało kto dorównuje na świecie. Jednocześnie co spotkanie daje popis tej wiedzy. Okazuje się więc, że Pan Prezes nie wie jak nazywa się największe lotnisko w Anglii a jednocześnie największe w Europie, jak brzmi nazwa najsłynniejszego obecnie klubu piłkarskiego w Niemczech, jak prawidłowo wymawia się nazwę amerykańsko - kanadyjskiej profesjonalnej ligi koszykarskiej, czy chociażby jak wymawia się słowo „smartfon”.
Od człowieka, który mniema się być jednym z najmądrzejszych ludzi świata można wymagać więcej, tymczasem trzeba bez przerwy poprawiać jego wypowiedzi i tłumaczyć co też autor miał na myśli, bowiem sam autor tych problemów nie zauważa. Pomijam już tak oryginalną wypowiedź, by w piecach palić czym się da, poza oponami.
W 1997 r. w trakcie powodzi 1000-lecia, ówczesny premier W. Cimoszewicz zwracając się do rolników doświadczonych powodzią stwierdził, że trzeba było się ubezpieczyć. Tym zdaniem W. Cimoszewicz przekreślił szansę na wygranie wyborów.
Dzisiaj J. Kaczyński na pytanie jak mają sobie radzić przedsiębiorcy ze wzrastającymi kosztami stwierdził, że jeżeli ktoś nie jest w stanie prowadzić działalności gospodarczej w obecnej rzeczywistości, to znaczy że się do niej po prostu nie nadaje.
Nie słyszałem słowa oburzenia ze strony zwolenników PiS, a przecież gdy B. Komorowski przed wyborami prezydenckimi w 2015 r. palnął, że jak ktoś nie ma pieniędzy to zawsze może wziąć kredyt, to oburzenie z ust zwolenników PiS nie schodziło przez kilka miesięcy.
J. Kaczyński w swoich tyradach wygłaszanych na zamkniętych spotkaniach pozwala sobie na wywody, które pokazują że nie rozumie on problemów współczesnego świata.
Problemy z płciowością, określeniem swojej tożsamości, to nie trywialne uznawanie, że do 17 jestem Zosią a od 17 Władkiem. To nie na tym polega ten problem, że określamy swoja płciowość na zasadzie zabawy czy kaprysu.
Jeżeli ktoś tego nie rozumie, a wypowiedzi J. Kaczyńskiego na to wskazują, to lepiej niech zamilknie. To nie jest problem, który można wyśmiewać i powielać do znudzenia na każdym spotkaniu. Osoby transpłciowe są tak samo Polakami jak zwolennicy J. Kaczyńskiego i mają takie same prawa.
Czy ktoś stawia zarzuty lub naigrywa się z J. Kaczyńskiego, że jest kawalerem. A przecież można powiedzieć, że jeżeli PiS uważa, że jedną z ostoi naszego państwa jest rodzina, przez którą należy rozumieć związek kobiety i mężczyzny, to pozostawanie kawalerem jest też jakimś odstępstwem czy wręcz wynaturzeniem.
Każdy, kto jest obywatelem naszego kraju bez względu na swoje poglądy, płeć, zapatrywania polityczne itd. jest równy z pozostałymi i nikomu nie wolno kpić z takiej osoby, czy też w jakikolwiek sposób ją deprecjonować. Kto tego nie rozumie, powinien odejść w niebyt.
Wracając do początku mojego felietonu tj. do słownictwa J. Kaczyńskiego to pokazuje ono, że traktuje On swoich słuchaczy tak jak swoich pracowników potraktował N. Dyzma. Uznał, że rozmawia z ludźmi, którzy nie będą rozumieli zawiłości poruszanych problemów i należy mówić prostym językiem, wręcz prymitywnym. Słuchacze J. Kaczyńskiego znają ten język i Jego wypowiedzi nagradzają śmiechem i oklaskami.
Nie pozostaje mi nic innego jak przytoczyć jeszcze jeden fragment z serialu Kariera Nikodema Dyzmy. Wypowiedź z końca filmu Żorża Poniemirskiego, gdy mówi do zebranych kim są naprawdę i z kogo się śmieją - czyli głupcy śmiejecie się z siebie.
I taka jest prawda o słuchaczach J. Kaczyńskiego.
Mirosław Wacławski
Foto: Filmweb/screen