Kryzys czy zabawa odbezpieczonym granatem?
- Blogi
- Felietony
Obecnie gorącym TEMATEM jest sytuacja na granicy polsko – białoruskiej. Co tam się dzieje? Niestety, jesteśmy zdani wyłącznie na komunikaty rządu, ewentualnie te, które pojawiają się ze strony białoruskiej. Na granicę nie zostały wpuszczone media, które mogłyby rzetelnie i obiektywnie przedstawić to, co się tam dzieje. Kto tak robi? Ten który ma coś do ukrycia, a do ukrycia ma wiele. Chociażby przerzucanie przez granicę na Białoruś tych, co już się przez nią przedarli, w tym i dzieci.
Ostatnią ustawą zalegalizowano w Polsce „Push back” – („odpychanie”) - to termin pozaprawny, który odnosi się do „zestawu środków państwowych, za pomocą których uchodźcy i migranci są zmuszani do powrotu przez granicę – zazwyczaj natychmiast po jej przekroczeniu – bez względu na ich indywidualne okoliczności i bez możliwości ubiegania się o azyl”. Jest to niezgodne z prawem międzynarodowym, ale u nas jest już stosowane w „majestacie prawa”. Ci, którzy trafili już na Polską stronę nawet nie mają szansy na zwrócenie się o azyl. Obecnie przegrywamy nawet „wojnę propagandową” bo Łukaszenka nie waha się w międzynarodowych mediach wykorzystywać negatywnego przekazu o działaniach Polskich służb na granicy.
O tym, w jaki sposób reżim Łukaszenki wykorzystuje emigrantów było już wiadomo dawno, choćby na podstawie tego co usiłował zrobić na Litwie. Dawno było wiadomo, że ściąga emigrantów z wielu krajów arabskich a nawet afrykańskich, ale kto miał o tym zasygnalizować? Polskie służby specjalne i armię rozbił były już Minister Obrony Narodowej Macierewicz. To co zrobił to był sabotaż na Państwie Polskim. Argumenty przedstawione w książkach Piątka należy potraktować poważnie. To złodziej najgłośniej krzyczy „łapać złodzieja” To on wszędzie widział agenturę rosyjską i nie zdziwił bym się, gdyby sam okazał się jej agentem.
Tak jak w przypadku Covida, tak i tu, rząd przespał spokojnie kilka miesięcy za dużo, a można było dawno podjąć wiele czynności, żeby ustrzec się przed sytuacją jaką mamy. W tej chwili jest to próba gaszenia pożaru, który zaczął się bardzo dawno. Do niedawna ochroną naszej granicy z Białorusią był zainteresowany wyłącznie reżim Łukaszenki. To on angażował siły, aby nikt nie uciekł z Białorusi na zachód, do Polski. Rząd Polski nie był zainteresowany ochroną tej granicy.
Okazuje się, że obecnie jesteśmy sami w ochronie naszej granicy. Jeszcze niedawno PiS-owski rząd bronił się przed relokacją uchodźców napływających do Europy przez Włochy, a teraz chcielibyśmy wsparcia Europy w naszej obronie przed działaniami Łukaszenki? Europa pomaga nam tak samo jak i my jej pomagaliśmy. W świecie obowiązuje zasada wzajemności. Buta i bezmyślnie zacietrzewienie „naszego” rządu doprowadziło do skłócenia Polski ze wszystkimi sąsiadami a ostatnio z naszym ostatnim sojusznikiem jakim były Stany Zjednoczone Ameryki.
Przekaz o tym, że wprawdzie grupy emigrantów przedostały się siłowo do Polski, ale już wszyscy zostali wyłapani i odesłani na Białoruś jest tylko przekazem rządowym a ten nieustannie pokazuje, że kłamie i oszukuje społeczeństwo polskie. „Afera mailowa” wielokrotnie pokazała, że dla rosnących słupków poparcia można zrobić wszystko, łącznie z poświęceniem ludzkiego życia.
Uważam, że kulminacja przerzutu emigrantów na teren Polski jeszcze nie nastąpiła. Jutro mamy święto Niepodległości, zarówno Łukaszenka jak i Putin doskonale orientują się co na tym „Święcie latającej kostki brukowej” w Warszawie się dzieje. Jak łatwo wtedy sprowokować różne zdarzenia. Wtedy mamy kryzys zarówno na granicy jak i w Warszawie, z tysiącami emigrantów maszerujących przez Polskę, a w Warszawie Ministra Sprawiedliwości nawołującego nacjonalistów do łamania prawa, niestosowania się do orzeczeń sądów, sprzeciwu obywatelskiego. Okazuje się więc, że głównym sprawcą anarchii w Polsce jest Minister Sprawiedliwości. Zgoda na organizowanie marszu niepodległości przez siły propagujące hasła jawnie faszyzujące, chociaż w tym roku ubrane w przebranie Urzędu do Spraw Kombatantów jako przedstawiciela rządu jest prowokowaniem nieszczęścia.
Uchodźców nie należy się bać. Wielu Polaków było uchodźcami politycznymi i cały czas są uchodźcami ekonomicznymi. Kiedyś szukali życia w krajach demokratycznych, bez lęku
o niesprawiedliwy proces, później szukali lepszego życia. Nikt do nich nie strzelał. Jestem przerażony pytaniami żony żołnierza, które zadała mi ostatnio, dlaczego jej mąż wysłany na granicę nie może strzelać do uchodźców przekraczających granicę. Nie całkiem docierały do niej moje tłumaczenia. Zastanawiam się jak działa propaganda mogąca w ten sposób nastawiać Polaków do uchodźców. Pamiętamy propagandę obecnego rządu przedstawiającą uchodźców na wzór znany z II Wojny Światowej to jest jako nosicieli min. groźnych chorób i zaraz. Czegoś, co zagraża naszemu istnieniu. Obawiam się, że przy tym stopniu emocji na granicy, zarówno z jednej jak i z drugiej strony, kogoś mogą ponieś nerwy i zacznie się strzelanina. Nie wiadomo też, kto przez służby reżimu Łukaszenki został przepchnięty na polską stronę. Uchodźcy są dla nich tylko mięsem armatnim, ale wśród nich mogą znajdować się terroryści wykorzystani z pośród członków ISIS albo wręcz przygotowani przez ten reżim do ataków terrorystycznych.
W przypadku terrorystów nie jesteśmy przygotowani na ich działania. Jeśli ktoś sądzi, że międzynarodowy terroryzm nie dotrze do Polski to jest w grubym błędzie.
dr Grzegorz Grondys
/autor jest absolwentem studiów doktoranckich na Wydziale Zarządzenia i Dowodzenia Akademii Obrony Narodowej/
Foto: Sławomir Włodarczyk