Barwne wojaże z Janem Kantym Pawluśkiewiczem
- Tv
- Aktualności
Ten wieczór z pewnością na długo zapisze się w pamięci wszystkich tych, którzy w czwartek, 14 kwietnia, pomimo chłodu i siąpiącego deszczu, zdecydowali się odwiedzić Galerię Sztuki Zamek. Tego dnia odbyło się spotkanie z wybitnym polskim kompozytorem Janem Kantym Pawluśkiewiczem, który wystąpił w nieco innej roli – twórcy dzieł plastycznych. Jego kompozycje – tym razem nie składające się z nut i akordów, ale z setek tysięcy pojedynczych punktów tworzących spójne obrazy – przyciągnęły prawdziwe tłumy.
Czwartkowy wernisaż dla niemal wszystkich gości był okazją do zobaczenia po raz pierwszy na własne oczy, jak wyglądają dzieła wykonane techniką żel-artu, której prekursorem jest właśnie Jan Kanty Pawluśkiewicz. Jak sam przyznaje, metoda ta jest niezwykle czaso- i pracochłonna. Polega na wypełnianiu obrazów pojedynczymi kropkami żelowymi, stawianymi wcześniej za pomocą długopisu, teraz – przy użyciu jednorazowych strzykawek. Jednak pomimo „udoskonalenia” techniki, stworzenie jednego dzieła zajmuje kilkadziesiąt godzin.
- Wcześniej zabierało mi to jeszcze więcej czasu. Od kilku lat się to zmieniło, bo rzeczywiście wciąż pokutuje ta moja instrukcja, że to wszystko to są stawiane wciąż kropki, co jest bardzo pracowite. I pracowite pozostało, natomiast w tej chwili korzystam z nieopatentowanego pomysłu mojego inżyniera - znajomego, który zalecił mi korzystanie z żelu przy pomocy strzykawki jednorazowej, co kontynuuję i można powiedzieć, że osiągnąłem znaczną wprawę – mówi Jan Kanty Pawluśkiewicz.
- Zupełnie przypadkowo odkryłem to, co współcześnie oferują sklepy papiernicze, czyli te żele, które są absolutnie fenomenalne. To są żele hinduskie, organiczne, które są poddawane technologicznej obróbce i przez Japończyków umieszczane w jednorazowych długopisach żelowych, a dystrybuowane przez Amerykanów. Ze wszystkimi przy pomocy maili się porozumiewałem, ponieważ chciałem robić większe płaszczyzny i korzystać z większej ilości żeli niż te, które są umieszczone w długopisach. Obrazowo mówiąc, chciałem pozyskać mniej więcej wiadro żelu. No, nie udało się – dodaje twórca.
Nie tylko prezentowane w zamkowej galerii obrazy, ale również sam autor okazał się postacią niezwykle barwną, który w wyjątkowo lekki sposób potrafi opowiadać o swojej pasji, niejednokrotnie wywołując uśmiech na twarzach rozmówców. Przekonaliśmy się, że Jan kandy Pawluśkiewicz nie tylko żyje ze sztuki, ale przede wszystkim żyje dla sztuki. Z kolei jego wystawa zatytułowana „Voyage” rzeczywiście zaprasza widzów w niezwykłą podróż, w trakcie której artysta – nasz przekorny i przewrotny przewodnik – w kilka chwil raz po raz przenosi nas w odległe krainy i stany duchowe, zachęcając jednocześnie do tego, aby podczas tej wyprawy wyrzucić mapy i nieskrępowanie interpretować napotkane widoki. Mieszkańcy – co widać było po skupieniu zwiedzających – bardzo chętnie w taką podróż dali się zaprosić.
- Kilka lat temu, kiedy miałem różne wątpliwości, jeden z cykli obrazów nazwałem „Sensy, byty, mary”. Zadałem sobie pytanie, czy jest sens kontynuować żel-art? A chyba jest. Jeśli zatem sensem jest kontynuowanie żel-artu, to być może pojawi się wtedy sfera budżetowa, czyli pojawi się możliwość bytu. Natomiast jeśli ani nie będzie sensu, ani bytu, to pozostaną mi mary – dodaje. - Czym jest żel-art? Jest zdumieniem, jest wzruszeniem, jest dramatem, jest upokorzeniem, a sam w sobie jest pewnym polem do harcowania.
Trzeba przyznać, że możliwość spotkania się z jednym z najbardziej znanych kompozytorów muzyki filmowej i rozrywkowej w Polsce, a także podziwiania na żywo jego prac, okazała się niezwykle kuszącą propozycja dla wielu mieszkańców. Takich tłumów na otwarciu wystawy w zamkowej galerii nie było już dawno. Wśród gości nie zabrakło także burmistrza Jerzego Hardie-Douglasa, który – na prośbę artysty – oficjalnie otworzył wystawę.
Po zakończeniu wernisażu na mieszkańców czekała jeszcze jedna wyjątkowa atrakcja – kompozytor zaprosił publiczność na krótki kameralny koncert, w trakcie którego wykonał kilka swoich autorskich utworów.
Ci, którzy tego dnia nie mogli pojawić się w zamku, mają jeszcze czas na to, aby zaplanować wizytę w galerii. Wystawa będzie bowiem dostępna dla zwiedzających przez najbliższy miesiąc.