Co widzą kamery monitoringu cz. 2
- Tv
- Aktualności
Kamery miejskiego monitoringu widzą znacznie więcej, niż mogłoby nam się wydawać. Na co dzień nie zwracamy na nie zbytniej uwagi, jednak warto pamiętać, że czujne oko zawsze ma na nas baczenie. To właśnie dzięki nim nie raz już funkcjonariuszom szczecineckiej straży miejskiej oraz policji udało się nie tylko namierzyć, ale i schwytać „rzezimieszków” niszczących miejskie lub prywatne mienie, wszczynających burdy czy zaczepiających innych przechodniów.
Przymierzając się do niecnego czynu warto pamiętać, że z pewnością nie umknie on operatorowi monitoringu. Zdecydowanie zapomniał o tym jeden dżentelmen, który oczekiwał na przystanku autobusowym nieopodal dworca PKP. Jednak za sprawą – jak się okazało chwilowego – pomyślnego dla niego obrotu sprawy i nagłego „niespodziewanego” przypływu gotówki, postanowił on nieco zmienić swoje plany i oddalić się z miejsca „zbrodni”. Jednak nie uszedł zbyt daleko.
W poniedziałek, 3 października wczesnym popołudniem patrol straży miejskiej legitymował młodego mężczyznę, który spał na ławce, będąc pod wpływem alkoholu. - Po zakończeniu interwencji operator kamer w dalszym ciągu zwracał na niego uwagę, prowadząc obserwację za pomocą monitoringu. W pewnym momencie dosiadł się do niego drugi młody mężczyzna, który wykorzystując jego stan, okradł go. Widać było, jak wyciąga mu z ubrania portfel. Po chwili spokoju wyciągnął z portfela pieniądze, a portfel z powrotem włożył śpiącemu do kieszeni – relacjonuje Grzegorz Grondys, komendant Straży Miejskiej w Szczecinku.
Radość z nagłego wzbogacenia nie trwała jednak zbyt długo. Funkcjonariusze SM ujęli mającego lepkie rączki mężczyznę na ul. 28 Lutego. Jak wynikało z rozmowy przeprowadzonej z poszkodowanym, mężczyzna ukradł mu kwotę w wysokości 150 zł. Tyle też zapłacił złodziej za cenną lekcję na temat tego, że kradzież jednak nie popłaca. Sprawca został przekazany policji.
Tego dnia, niespełna godzinę później, ul. 28 Lutego okazała się także być pechowa dla jednego z kierowców, który zwyczajnie… nie trafił w zakręt. Ale za to wyjątkowo celnie wymierzył w stojący na poboczu znak drogowy. Ten, pod wpływem uderzenia, został niemal wyrwany z ziemi. A co na to amator zdecydowanie zbyt szybkiej jazdy? Zwyczajnie udał, że nic się przecież takiego nie stało i – już spokojniej – postanowił kontynuować swoją podróż.
Tekst, montaż: Marzena Góra
Foto/video: Straż Miejska