Beza prosi o pomoc

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 23.12.2021 / Komentarze
Pozwólcie jej wygrać z nowotworem i spełnijcie marzenie o magii normalnych Świąt

Okres Świąt to czas zadumy i refleksji, dla jednych słońce świeci i powoduje radość, dla innych ból, cierpienie i rozpacz.

- Z prośbą o pomoc zwróciła się do nas pani, która jakiś czas temu adoptowała pieska ze Schroniska dla Zwierząt w Szczecinku - mówi "Miastu z Wizją" Marcin Szymański z Fundacji All For Animals.

 - Nasza Fundacja jako, że ze Schroniskiem współpracuje, a także wspiera osoby prywatne, zadeklarowała, że spróbuje pomóc. Oto smutna historia chorego pieska, którego jedynym marzeniem jest żyć.

Przeczytajcie sami:

Po stracie naszej trzynastoletniej suni byliśmy w ogromnej rozpaczy. Długo trwało zanim otworzyliśmy nasze serca. Od początku wiedzieliśmy, że chcemy psiaka ze schroniska. Na Facebook'u zauważyłam ogłoszenie Schroniska dla Zwierząt w Szczecinku. Pojechałam po niunię i wiem, że była to miłość od pierwszego spojrzenia.

Beza okazała od początku ogromną radość i oddanie. Pierwsze dni nie odpuszczała mnie na krok. Wciąż patrzyła na mnie z wielką miłością i wdzięcznością. Jest cudownym psiakiem. Wszyscy straciliśmy dla niej głowę.

Niunia wykazywała stany lękowe. Na podniesiony głos reagowała ucieczką w kąt a gdy na spacerze mąż chciał rzucić jej patyka kuliła się ze strachu. Do łóżka i na kanapę wchodzi bardzo rzadko. Nie namawiamy jej bo jest wtedy spięta. Być może wcześniej była za to karcona. Małymi krokami budujemy relację. Nie znamy dokładnie jej historii. Wiemy, że została odłowiona przez straż miejską w Szczecinku. Tak trafiła do schroniska. Jest ślicznym psiakiem więc dość szybko znalazła dom. Niestety na chwilę bo po pól roku znowu trafiła do przytułku. Tak się wzajemnie znaleźliśmy.
Pierwsze wspólne miesiące były dla nas sielanką. Nic nie zapowiadało tragedii jaka na nas spadnie. W wakacje na tylnej łapce pojawiła się jakaś narośl. Weterynarz stwierdził, że mogła się zakłuć źdźbłem trawy. Dostała maści a gdy to nie pomagało również antybiotyki w tabletkach. Była minimalna poprawa .Guz się obkurczył. Niestety pewnego dnia wieczorem pojawił się ogromny obrzęk łapki a Beza zrobiła się bardzo osowiała.

Zabraliśmy ją do całodobowej kliniki, gdzie pierwszy raz usłyszeliśmy „mastocytoma” czyli guz komórek tucznych. Jest to rodzaj raka z definicji złośliwego. Ma on różne stadia i niestety często prowadzi do śmierci. Leczenie polega na chirurgii i farmacji.
Aby uratować łapkę Bezy początkowo podawano jej sterydy, które miały spowodować zmniejszenie guza. Był on bowiem umiejscowiony w trudnym do zabiegu miejscu. Ciężko było wyciąć 2cm margines ratując paluszki. Brakowało skóry. Dzięki sterydom guz się zmniejszył, ale Beza bardzo źle się po nim czuła. Miała biegunkę i wymioty.
Bardzo długo trwało gojenie rany. Walczyliśmy, aby nabudował się naskórek. Beza jest kochaną pacjentką. Ona rozumie, że wszyscy ją kochamy i chcemy jej pomóc. Jest pieskiem wspaniałym pod każdym względem. Współpracującym, cierpliwym i dzielnym. Ma w sobie tyle radości życia, że mogłaby obdarować tysiąc szczeniaczków.
Podczas zabiegu wycięcia guza miał zostać wycięty najbliższy węzeł chłonny, czyli podkolanowy. Taka informacja była w zleceniu do zabiegu. Próbki z guza i rzekomego węzła poszły do badan histopatologicznych.
Okazało się, że węzła nie udało się wyciąć. Do tej pory lekarz, który ją operował nie potrafi tego wyjaśnić.
Krótko po zabiegu nadszedł termin dawno umówionej wizyty u onkologa Miazgi. Czekaliśmy na nią parę tygodni.

Lekarz wet. Mariusz Miazga w swojej dziedzinie największym autorytetem na Pomorzu.
Od razu zrobił Bezie usg i okazało się, że są przerzuty. Nazwał to przerzutami tranzytowymi. Mastocytoma u Bezy okazała się być w stadium zaawansowanym. Powiedział, że nieleczona może umrzeć w ciągu paru miesięcy. Nie określił czasu, ile może z nami jeszcze zostać, gdy włączymy farmakologię. To był dla nas ogromny cios. Nie przypuszczaliśmy, że taka żywiołowa i radosna psinka może być jednocześnie tak bardzo chora. Po Bezie kompletnie nie widać choroby. Zachowuje się zupełnie jak zdrowy piesek. To daje nam motywacje do walki o jej życie. Obiecaliśmy sobie, że póki ona jest szczęśliwa i nie cierpi będziemy robić wszystko, żeby ją ratować. Obecnie Bezunia poza sterydami i masą leków osłonowych dostaje Masivet, po którym jest natychmiastowa poprawa. Wyczuwalne wcześniej na łapce mikro guzki „schowały się” a usg wykazało, że wszystkie węzły, które były powiększone obkurczyły się. Leki działają !!!! Nasz onkolog nazwał to spektakularną reakcją i poprawą.

Raz lub dwa razy w miesiącu Beza musi mieć wykonane usg, badanie krwi i moczu. Leki, które dostaje pomagają, ale też sieją ogólne spustoszenie w organizmie. Spadły płytki krwi a Beza mimo niezmiennego apetytu schudła.
Poza lekami podajemy jej olej CBD, który ma zniwelować negatywne działanie leków. I tak się dzieje.Beza biega, jest pełna energii i uśmiecha się do nas każdego dnia. Wszystko to zaczyna nas jednak przerastać finansowo.
Leki, suplementy i wizyty lekarskie to koszt około 1500 zł miesięcznie. Nie wliczając zabiegu i początkowych kosztów zanim uzyskaliśmy diagnozę.
Zmuszeni jesteśmy poprosić o pomoc. Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę. Wszystko robimy dla Bezy. Mimo młodego wieku (3-4 lata) miała bardzo smutne życie. Trafiła w końcu do nas, do rodziny, która ją kocha ….a tu taki cios. Ona w swojej psiej nieświadomości czuje się z nami tak bezpiecznie. Gdy my płaczemy w gabinecie weterynaryjnym ...ona merda do nas ogonkiem i zlizuje łzy. Jest najcudowniejszą istotą pod słońcem. Tak łatwo ją kochać. Pomóżcie aby została z nami jak najdłużej.

Na leki, lekarza, zabiegi potrzebujemy rocznie ok. 18000zł.

Zachęcamy kochani do wpłat. Za zebraną sumę Fundacja zobowiązuje się pokryć faktury za leczenie Bezy.

https://www.ratujemyzwierzaki.pl/naleczeniebezy

Opracowanie: Sławomir Włodarczyk