Szczecinek bez dotacji. Kulisy odrzuconych wniosków. Niekompetencja przykryta teorią spisku?
- Aktualności

Postanowiliśmy zweryfikować te zarzuty. Urząd Miasta Szczecinek ubiegał się o dofinansowanie inwestycji drogowej w ramach Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg. Wniosek trafił do Wojewody Zachodniopomorskiego. Przypomnijmy – funkcję tę pełni Adam Rudawski, związany z komitetem wyborczym Trzeciej Drogi. Z tym właśnie ugrupowaniem Jerzy Hardie‑Douglas deklaruje dziś chęć współpracy. Świadczy o tym m.in. obecność Magdaleny Lubczyk, prywatnie żony posła Radosława Lubczyka, w klubie radnych Douglasa.
Przejdźmy jednak do szczegółów. Jak przekazuje Paulina Heigel, rzecznik prasowy wojewody:
– Wniosek Miasta Szczecinek pn. „Przebudowa ulicy Grunwaldzkiej w Szczecinku” był wnioskiem podstawowym. Na etapie oceny formalnej uzyskał ocenę negatywną. Mimo wezwania przez Wojewódzką Komisję oceniającą wnioski, Gmina Miasto Szczecinek nie usunęła części błędów.
Przypomnijmy: za miejskie inwestycje w Szczecinku odpowiada obecnie burmistrz Beata Pszczoła‑Bryńska.
Miasto złożyło również wniosek dodatkowy, który przeszedł ocenę merytoryczną – choć i w tym przypadku nie udało się zakwalifikować na listę podstawową.
– Wniosek Szczecinka otrzymał 45,1 punktu i znalazł się na 38. pozycji listy rezerwowej – informuje Heigel.
Jerzy Hardie‑Douglas komentuje brak środków zewnętrznych w ostrych słowach, sugerując, że może mieć do czynienia z naciskami o charakterze politycznym:
– Oczekują, że mimo iż nie jestem członkiem PO, mam się słuchać ich decyzji. To niedorzeczne. Nie ulegnę szantażowi. Jeśli ktoś działa na szkodę miasta, bo chce się potem pochwalić: „on nic nie zrobił”, to jest to skrajnie nieodpowiedzialne.
Słowa burmistrza – w świetle informacji przedstawionych przez Urząd Wojewódzki – mogą jednak sprawiać wrażenie próby odwrócenia uwagi od realnych problemów. Tylko jakich? I czy forsowane przez niego skrócenie czasu pracy urzędników nie przełoży się na jeszcze niższą jakość przygotowywanych wniosków?
Czy więc brak dofinansowania to rzeczywiście polityczny sabotaż? A może po prostu konsekwencja niedbałości, formalnych uchybień i słabego przygotowania dokumentacji?