"To był temat, który leżał na ulicy..."

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 17.04.2017 / Komentarze
Rozmowa z Katarzyną Bosacką, prowadzącą program „Wiem, co jem i wiem, co kupuję”

"To był temat, który leżał na ulicy i którego nikt wcześniej nie podniósł, a jak się okazało – było warto"

Rozmowa z Katarzyną Bosacką, prowadzącą program „Wiem, co jem i wiem, co kupuję”

6 kwietnia w Szczecinku gościła Katarzyna Bosacka - dziennikarka prasowa i telewizyjna, autorka publikacji na temat  zdrowia, urody, nauki, medycyny i wychowywania dzieci. Od września 2010 roku prowadzi w telewizji program „Wiem, co jem i wiem, co kupuję” . Prywatnie żona Marcina Bosackiego, dziennikarza i byłego ambasadora RP w Kanadzie oraz matka czwórki dzieci.  Zapraszamy do lektury wywiadu, w którym zdradza nam ona nieco szczegółów i ciekawostek związanych z jej pracą, będącą jednocześnie jej życiową pasją.

Została Pani guru polskich konsumentów. Taki był plan?
- Wszystko zaczęło się od mojego pobytu w Stanach Zjednoczonych. Byliśmy z mężem zapraszani na słynne amerykańskie barbecue, tam nawet klasa średnia objadała się hamburgerami z paczki, dmuchanymi bułeczkami i piklami. To wszystko było ohydne, więc jedząc zachęcaliśmy: „Jak przyjedziecie do Polski, to podamy wam nasze cudowne jedzenie - polskie buraczki, gołąbki, pierogi...”. Ale jak przyjechaliśmy, to odkryłam, że chleb się zbyt szybo kruszy, a z szynki cieknie woda... Dlaczego nie szanujemy kuchni polskiej, tak jak Włosi dbają o markę swego parmezanu, a Francuzi - o wina i sery? Zaczęłam się zastanawiać, co w tych naszych „produktach” jest nie tak? I tak powstał, przy pomocy dr Małgorzaty Kozłowskiej-Wojciechowskiej („Profesor „Zdrówko”) przewodnik kupowania w supermarkecie „Czy wiesz, co jesz”. Tak, jak są przewodniki po Barcelonie czy Rzymie z dokładnymi wskazówkami, gdzie zajrzeć, tak napisałam, jak wybierać produkty w supermarketach, na co zwracać uwagę. To był temat, który leżał na ulicy i którego nikt wcześniej nie podniósł, a jak się okazało – było warto. Dopiero potem był program telewizyjny „Wiem, co jem”.  

Program „Wiem, co jem i wiem, co kupuję” zdobył kilka nagród. Czy to motywuje?
- Oczywiście! Łącznie zdobyliśmy sześć nagród. Ja mówię „my”, bo to cały zespół pracuje nad programem. Prawie 60 osób! Trzy lata temu zdobyliśmy Telekamerę. Myślę, że mogę nieskromnie powiedzieć, że to już jest kultowy program.

Jak Pani ocenia świadomość konsumencką w Polsce?
- Moim zdaniem jest coraz lepiej. Chociaż pomimo tego, że zaczęliśmy oglądać opakowania i czytać etykiety, nadal brakuje nam kolejnego kroku. Wiemy, że np. napoje energetyczne to nic dobrego, ale jednak po nie sięgamy. Wierzę, że ludzie się zorientują, że chorób dieto-zależnych, czyli takich, które powstają przez to, co zjadamy - jest aż 80! Mam nadzieję, że za wiedzą konsumencką wkrótce pójdzie również praktyka.

Czy nadmiar wiedzy szkodzi przy zakupach? Mam na myśli to, że spędzamy wtedy o wiele więcej czasu przy półkach sklepowych lub po prostu odechciewa nam się wszelkich zakupów, bo wiemy, że w każdym produkcie jest coś niezdrowego...
- Trzeba czytać, czytać i jeszcze raz czytać etykiety, nie szczędząc na to czasu. Pierwsze zakupy to jest droga przez mękę. Ale dzięki temu w końcu trafimy na produkt najlepszy, bo najzdrowszy - ma najmniej chemii, mniej wypełniaczy, mniej sztucznych aromatów i sztucznych kolorków. Poza tym, kupując taki towar, wspieramy uczciwszego i lepszego producenta.

Czy zdrowa dieta musi być droga?
- Absolutnie nie. Od niejednego celebryty usłyszymy, że należy jeść według pór roku, albo według grup krwi, albo wyłącznie nasiona goi czy olej kokosowy. Żony znanych piłkarzy polecają na blogach Bóg wie co, ale dietetycy i rozsądni szefowie kuchni stwierdzili, że najlepszy produkt to ten, który najkrócej podróżuje od uprawy do talerza. Za chwilę będziemy mieć cudowne szparagi, truskawki, wiśnie, jagody oraz wspaniałe młode, polskie ziemniaki, więc po co jeść w środku lata cytrusy? Jeśli dieta jest sezonowa, to jest jeszcze tania. Gdybyśmy teraz chcieli kupić truskawki, to nie dość, że nie wiadomo skąd one przyjechały, nie mają smaku, zapachu, to jeszcze kosztują potwornie dużo. Tak naprawdę zdrowa dieta powinna opierać się na  produktach, które mamy dookoła.
    
Łatwo jest Pani robić zakupy? Może sprzedawcy przed Panią uciekają?
- Nie, aż tak źle nie jest. Ale łatwo też nie i to nie z powodu sprzedawców. Często inni kupujący zaglądają, co też Bosacka ma w koszyku, być może chcą dostrzec coś niezdrowego. Ludzie też często mnie punktują, gdy spotykają w restauracji szybkiej obsługi. Na przykład w czasie wakacji, podczas podróży, korzystałam w takim miejscu z toalety. I potem jest opowiadanie: „Widziałem Bosacką! Jadła hamburgera!”.

A jadła?
- Nie! No, ale mam przechlapane!
 

Rozmawiała: Olga Fieducik, SAPiK
Foto: Katarzyna Bosacka/ TVN "Wiem, co jem i wiem, co kupuję"