Co dalej z 6-latkami? Przedszkola mają problem
- Aktualności
Przygotowania do rozpoczęcia szkolnej edukacji przez dzieci sześcioletnie trwały kilka lat. W tym czasie zadaniem dyrektorów szkół podstawowych było dostosowanie pomieszczeń, gdzie odbywać się miały zajęcia lekcyjne maluchów. Zmianie uległ także program nauczania. Z kolei przedszkola, chcąc wypełnić lukę po odejściu 6-latków, zdecydowały się na przyjęcie większej liczby najmłodszych podopiecznych.
Przypomnijmy. Lekarstwem na stale pogłębiający się od kilku lat niż demograficzny miała być reforma, której celem było wprowadzenie obowiązku szkolnego od 6 roku życia. W jej wyniku we wrześniu 2014 roku podstawówki przeżyły prawdziwe oblężenie – naukę w szkole rozpoczęły bowiem zarówno 7-latki, jak i dzieci 6-letnie. W 2015 roku kolejny rocznik 6-latków zasilił szeregi uczniów szkół podstawowych. W wyniku tych zmian znacznie zmalała ilość dzieci w przedszkolach, dlatego placówki zaczęły przyjmować 3-latki, których obowiązek przedszkolny nie obejmuje.
Tym samym do przedszkoli zaczęły już dawno wpływać podania rodziców dzieci rocznych i dwuletnich, które w połowie tego roku miały zacząć uczęszczać do placówek. A te, wiedząc, że będą dysponowały wolnymi miejscami, przyjmowały wnioski. Teraz dalszy los 3-latków oraz dzieci 6-letnich stanął pod dużym znakiem zapytania. Po wejściu w życie ustawy znoszącej obowiązek szkolny sześciolatków, w przedszkolach ponownie zrobi się tłoczno. Niestety, aż za bardzo.
- Obecnie jeszcze nie mamy pojęcia, jak to wszystko będzie wyglądało. Czy przyjmujemy najmłodsze dzieci do grupy trzylatków, a 6-latki „wyjdą” do szkoły, czy odwrotnie i sześciolatki zostaną u nas. Jednak wówczas nie będziemy mogli przyjąć maluchów – mówi nam Alina Zagórska, dyrektor Przedszkola Niepublicznego „Nutka”. – Niestety jest tak, że część dzieci musi odejść, żebyśmy mogli przyjąć nową grupę. Na przyszły rok mamy już zgłoszenia kilkudziestu maluchów. I teraz, kiedy ta ustawa mówi, że mamy zapewnić kontynuację edukacji przedszkolnej 6-latkom, pojawił się problem.
- Żaden dyrektor jakiegokolwiek przedszkola w Polsce nie wie, co dalej. A czas nas nagli – kontynuuje nasza rozmówczyni. – Rodzice składali do nas karty o przyjęcie w momencie, kiedy dziecko miało rok czy dwa lata. Teraz musiałabym odmówić tym maluchom? Wydaje się, że żadne rozwiązanie w tej sytuacji nie będzie dobre.
Problem ten dotyczy wszystkich szczecineckich przedszkoli. Niestety póki co szans na jego rozwiązanie zwyczajnie brak. Zatrzymanie w placówkach sześciolatków przy jednoczesnym przyjęciu dzieci 3-letnich jest niemożliwe z wielu czynników, m.in. chociażby z braku odpowiedniej ilości sal. Z kolei odmówienie rodzicom dzieci trzyletnich miejsca w placówce, na które czekają od wielu miesięcy, również okazuje się mało optymistycznym rozwiązaniem. Pojawia się także pytanie, co dalej z sześciolatkami.
Zmiany w systemie oświaty z nieukrywanym niepokojem obserwują także rodzice. – To, co się wyprawia, nie mieści się w głowie – przyznaje wzburzona pani Kamila, mama 2,5-letniego Antka. – O przyjęcie do przedszkola jest niezwykle trudno. Na szczęście jakoś się udało zapisać syna do jednego z nich. Teraz okazuje się, że być może nie będzie dla niego tam miejsca. Przez to pewnie będę musiała zostać rok dłużej w domu. W ubiegłym roku starsza córka w wieku 6 lat poszła do podstawówki. Też przeżyliśmy w związku z tym sporo nerwów. Teraz serwuje się nam jeszcze coś takiego.
O tym, komu finalnie przypadną miejsca w przedszkolach, trudno póki co przesądzać. Dyrektorzy placówek cały czas czekają na jakąkolwiek wiadomość odnośnie tej patowej wręcz sytuacji. Do sprawy najpewniej jeszcze powrócimy.
Tekst: Marzena Góra
Zdjęcie: Sławomir Włodarczyk