„Festiwal” podrzucania nam zwierząt trwa w najlepsze

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 08.09.2017 / Komentarze
Jak zapewnia szefowa szczecineckiego schroniska, sprawy tej tak nie zostawi

Pod koniec kwietnia dzięki interwencji funkcjonariuszy straży miejskiej do szczecineckiego Schroniska dla Bezdomnych Zwierząt trafiła Sonia – suczka była skrajnie zaniedbana i wychudzona. Sporo wątpliwości wzbudzało także to, w jaki sposób znalazła się na terenie naszego miasta oraz gdzie przebywała wcześniej. Okazało się, że zwierzę dotychczas było pod „opieką” jednej z fundacji. Jej przedstawicielki, zamiast leczyć psa, postanowiły… podrzucić go do naszego schroniska. Okazało się również, że nie był to pierwszy taki przypadek.

Jak się okazuje, „festiwal” podrzucania czworonogów – często w fatalnym stanie, chorych i niedożywionych -  do szczecineckiego schroniska trwa w najlepsze. Proceder ten jednak nie dotyczy już tylko wspomnianej fundacji, ale kolejnej placówki, która postanowiła wziąć „przykład” i pozbywać się „problemu”, podrzucając zwierzęta do Szczecinka.

- Od wielu lat schronisko w Białogardzie, prowadzone przez Inspektorat TOZ Animals, pozbywa się „problemu”, podrzucając psy do innych schronisk. Białogardzkie psy miękko lądowały już w Koszalinie, Szczecinie, Dobrej Szczecińskiej, Gorzowie Wielkopolskim, nawet w schronisku w Przyborówku. Teraz przyszedł czas na Szczecinek – mówi Danuta Kadela, szefowa Schroniska PGK. - Pierwszy był Diuk. Później była Sonia z Fundacji Habałajówka. Szefowa fundacji możliwe że jest pracownikiem czy wolontariuszką w schronisku w Białogardzie. Teraz przyszedł czas na koty.

- Pierwsze 10 sztuk zostało podrzuconych 1 sierpnia. Dzięki czujności działkowiczów mieliśmy nr rejestracyjny samochodu, oczywiście białogardzki, z którego wystawiono karton. Mały karton, wszystkie koty stłoczone razem, w tym jeden kot tak chory, że nadawał się tylko do natychmiastowej eutanazji. Jak podłym, bezwzględnym i okrutnym „człowiekiem” trzeba być, żeby nie pomóc kotu na miejscu, tylko wlec go razem ze zdrowymi, aby pozarażał pozostałe? – kontynuuje Danuta Kadela. - Kiedy samochód z tą samą rejestracją pojawił się znowu na ul. Rybackiej, natychmiast zostało o tym fakcie powiadomione schronisko. Nasz pracownik zdążył zablokować odjeżdżający samochód już po pozostawieniu kartonu z kolejnymi kotami. Została wezwana policja i SM. Okazało się, że w samochodzie znajdował się jeszcze pies ze schroniska w Białogardzie, który miał być porzucony już w naszym mieście. Osoby, które zostały tym razem złapane na gorącym uczynku, są związane z białogardzkim schroniskiem TOZ Animals i Fundacją dla Zwierząt HABAŁAJÓWKA.

Jak zapewnia szefowa szczecineckiego schroniska, sprawy tej tak nie zostawi. - Sprawa jest rozwojowa. Postępowanie w tej sprawie prowadzi nasza szczecinecka policja. Pozostaje też kwestia kosztów pobytu kotów i psów w schronisku. Jeden dzień to 15 zł, do tego opieka weterynaryjna oraz koszty sekcji zwłok kotów, które odeszły. Sama sekcja 3 kotów to ponad 900 zł. Na polecenie naszego Powiatowego Lekarza Weterynarii została zlecona sekcja komisyjna, bo tylko taką uznaje sąd za wiarygodną. A ja zapewniam, że nie odpuścimy – dodaje.

Tekst: Marzena Góra
Foto: Schronisko w Szczecinku