Fotoradary w magazynie, kierowcy pędzą "na złamanie karku"

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 14.12.2016 / Komentarze
Zatrważające dane z polskich dróg

1 stycznia br. straże gminne zostały pozbawione prawa używania fotoradarów mobilnych i stacjonarnych. Takie urządzenia są obecnie na wyposażeniu Inspekcji Transportu Drogowego i policji.

Czy w związku z likwidacją fotoradarów Straży Miejskiej na ulicach Szczecinka jest bezpieczniej?

- Nie obserwujemy zjawiska nagminnego łamania prawa polegającego na przekraczaniu prędkości przez kierowców - powiedziała nam kilka miesięcy temu mł. asp. Anna Matys, rzecznik prasowy szczecineckiej policji. - Nie możemy też jeszcze formułować bardziej konkretnych wniosków dotyczącego tego zjawiska. Jakiekolwiek dane będziemy mogli podać najwcześniej po roku od "zdjęcia" fotoradarów.

Studiując cotygodniowe raporty policji można postawić tezę, że na ulicach Szczecinka i okolicznych drogach nic się nie zmieniło. Kto jeździł za szybko, ten nadal tak jeździ. Jednak coraz częściej w policyjnych raportach pojawiają się stwierdzenia: "nie dostosował prędkości do warunków panujących na drodze" bądź "przekroczył dozwoloną prędkość".

W Szczecinku badania prędkości nie są prowadzone. Jednak w innych miastach - tak. Np. w stolicy, gdzie kierowcy pędzą na przysłowiowe "złamanie karku".

Po zebraniu danych wypadkowych (za okres: styczeń - sierpień br.), Stowarzyszenie ITS Polska oraz Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji zaapelowały do Ministerstwa Infrastruktury i Budownictwa o przywrócenie poprzedniego brzmienia Ustawy Prawo o Ruchu Drogowym tak, by służby miejskie mogły korzystać z automatycznej kontroli naruszeń w sytuacjach przekroczenia dozwolonej prędkości.

Warszawskie dane są zatrważające. Wynika z nich, że w wielu miejscach liczba wypadków znacznie wzrosła. Od stycznia do sierpnia br. w stolicy zdarzyło się o 13 proc. wypadków więcej i o 24 proc. więcej wypadków ze skutkiem śmiertelnym, niż miało to miejsce w analogicznym okresie 2015 roku. Przypomnijmy: Wówczas fotoradary stołecznej Straży Miejskiej pracowały na pełnych obrotach.  

Co dalej ze szczecineckimi fotoradarami? Na razie stoją w magazynie (urządzenie Multanova 6F, rok prod. 2007 i Fotorapid CM, rok. prod. 2011).

- Kto to teraz kupi, chyba, że na złom - mówi "Miastu z Wizją" Grzegorz Grondys, Komendant Straży Miejskiej. - Wcześniej próbowaliśmy sprzedać urządzenia. Niestety, jak się spodziewaliśmy, chętnych nie było.

Na nasze pytanie, czy jest szansa na przywrócenie ustawy pozwalającej strażom gminnym na powrót "opomiarować" drogi fotoradarami, szef szczecineckiej SM odpowiedział.

- Bardzo w to wątpię, tym bardziej, że w nie mamy w tych działaniach sojuszników. Nawet Związek Miast Polskich nie chce powrotu fotoradarów. Ciekawe, co będzie dalej, szczególnie jak policja ujawni dane wypadkowe za 2016 rok.  

Czy to koniec zamieszania z fotoradarami? Tak do końca jeszcze nie wiadomo. Sprawą zajmie się (niebawem) Trybunał Konstytucyjny. Ustawę zabraniającą strażom gminnym używania urządzeń do pomiarów prędkości zaskarżyła m.in. gmina Kobylnica (woj. pomorskie) oraz kilkanaście innych miast i gmin z różnych regionów w kraju.

Samorządy we wnioskach do TK kwestionują konstytucyjność zapisów nowelizacji ustawy prawo o ruchu drogowym oraz ustawy o strażach gminnych. Przypomnijmy: Sejm podjął decyzję w tej sprawie w lipcu 2015 roku. Zdaniem zainteresowanych uczynił to na rzecz zbliżającej się kampanii wyborczej.

Wycofanie fotoradarów z ulic Szczecinka przyniosło kasie miasta wymierne… niekorzyści. Przez ostatnie lata fotoradary zarabiały przynajmniej w części na utrzymanie Straży Miejskiej. Np. w 2010 r. z mandatów "wystawionych" przez pstrykające zdjęcia urządzenia wpłynęło do kasy miasta 1,88 mln zł. Rekordowy był rok 2012. "Szybcy" kierowcy zasilili wówczas budżet Szczecinka (płacąc mandaty za przekroczenie prędkości) kwotą 2,18 mln zł. Później pieniędzy z fotoradarów było już coraz mniej. W 2013 r. - 1,79 mln zł, w 2014 r. - 1,25 mln zł. Z kolei w 2015 roku szczecineckie fotoradary zarobiły "tylko" nieco ponad 661 tys. zł.

Tekst i foto: Sławomir Włodarczyk