Kolejna „medialna afera” w mieście

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 04.07.2018 / Komentarze
Tym razem na celownik wzięte zostało Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej

Dla pracowników jednego z lokalnych „mediów” tydzień bez próby wywołania jakiejś „afery w mieście” być może wydaje się tygodniem straconym. Tym razem na celownik wzięte zostało Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej. Zarządowi spółki zarzucona została niegospodarność i niwelowanie wysiłków mieszkańców w zakresie segregacji odpadów. O to, czego dotyczą zarzuty i jakie odniesienie mają do rzeczywistości zapytaliśmy Radosława Żmudę-Trzebiatowskiego, prezesa PGK w Szczecinku.

- Na łamach „Tematu Szczecineckiego” pojawił się artykuł, w którym zarzuca się nam m.in. niegospodarność jeżeli chodzi o sortownię odpadów oraz mieszanie opadów, czy też przekwalifikowywanie ich i wywożenie pod innym kodem, niż takie odpady do nas trafiają. We wspomnianym artykule pojawił się zarzut, że nie korzystamy z kury znoszącej złote jajka. Kurą tą miałaby być właśnie sortownia odpadów. Wygląda to jednak zupełnie inaczej. Dla porównania przyjrzyjmy się wynikom z 2016 roku, w którym sortownia funkcjonowała pełny rok. Wówczas koszty związane z prowadzeniem sortowni wyniosły ok. 700 tys. zł. Z kolei ze sprzedaży posegregowanych frakcji odpadów uzyskaliśmy przychód na poziomie 530 tys. zł. Tu już widać znaczną stratę. Doliczając do tego koszty ogólne w roku 2016 z działalności sortowni odnotowaliśmy stratę na poziomie 250 tys. zł.

- Po przekalkulowaniu wszystkich danych doszliśmy do wniosku, że bardziej korzystne dla firmy z punktu widzenia ekonomicznego będzie rezygnacja z sortowni, zebranie trafiających do nas odpadów i wywiezienie ich do instalacji odzysku innej niż ta dotychczas funkcjonująca w szczecineckim PGK. Ta decyzja spowodowała, że w roku 2017 strata ta wynosiła znacznie mniej, bo ok. 50 tys. zł. W tym roku już wyszliśmy „na plus” i szacujemy, że 2018 r. zamkniemy zyskiem na poziomie 100-150 tys. zł. Moim zdaniem różnica 400 tys. złotych odnotowana pomiędzy 2016 a 2018 rokiem jest grą wartą świeczki. Nie jest to prawdą, że działamy na niekorzyść spółki.

- Drugi zarzut dotyczył tego, że trafiające do nas odpady zostają przez nas przekwalifikowane na inny odpad. W firmie regularnie przeprowadzane są kontrole zewnętrzne i gdybyśmy faktycznie tak robili, zostałyby na nas nałożone kary finansowe. Wszystkie odpady, które mieszkańcy wrzucają do żółtych, niebieskich czy zielonych pojemników, po trafieniu do nas są przekazywane do recyklerów bądź instalacji unieszkodliwiania odpadów. Jeżeli do nas np. przyjeżdża szkło pod danym kodem, to pod tym samym kodem od nas wyjeżdża. Podobnie jest z plastikiem czy papierem – dodaje Radosław Żmuda-Trzebiatowski. /zr/

Zdjęcie: Sławomir Włodarczyk