Pełnimy służbę, szkolimy się i pomagamy

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 12.04.2016 / Komentarze
Rozmowa z Komendantem Straży Miejskiej Grzegorzem Grondysem

Panie Komendancie, po feralnej interwencji jesienią 2014 roku na placu Wolności został wprowadzony system szkolenia strażników. Jest on kontynuowany?

Ten projekt był realizowany w ubiegłym roku. W tym również będzie, pod warunkiem, że zaoszczędzimy pieniądze by go nadal prowadzić. Jest on skierowany głównie do strażników mających mały staż służby. Czy przyniósł efekty? Tak, jestem o tym przekonany. To widać m.in. po sposobie przeprowadzanych interwencji, po podejściu do osób, wobec których podejmowane są interwencje. Pewne elementy tego szkolenia, na które nie potrzebujemy środków finansowych, są prowadzone na bieżąco. Nie tylko teoretycznie, ale również praktycznie. Podczas szkoleń sami strażnicy inscenizowali różnego rodzaju potencjalne sytuacje. Scenki były nagrywane i później wspólnie analizowane. Chodzi o wyrobienie u strażników pewnych prawidłowych nawyków w czasie dynamicznie zmienianej się akcji, np. ułożeniem ciała, mówienia, przekonywania, sposobu reagowania w różnych sytuacjach. Daje to bardzo pozytywny efekt, strażnicy nabierają pewności siebie i zdobywają doświadczenie. To rzecz bezcenna.

Duża rotacja personalna w stanie etatowym jednostki?

Praktycznie cały czas ktoś odchodzi. Za kilka dni jeden ze strażników założy policyjny mundur. Drugi odejdzie na emeryturę, to pierwszy taki przypadek. Niestety, szykują się kolejne odejścia. Strażnicy, czemu nie można się dziwić, szukają lepszej, spokojniejszej, a co najważniejsze, lepiej opłacanej pracy. Szczególnie tam, gdzie szybciej można uzyskać uprawnienia socjalne. U nas nikt interesu nie zrobi i nie zaoszczędzi.

Ile zarabia młody strażnik?

Strażnik, rozpoczynający służbę otrzymuje wynagrodzenie na poziomie najniższej krajowej. Później wynagrodzenie rośnie, ale praktycznie minimalnie. Za podejmowanie trudnych interwencji, za szarpanie się z ludźmi, za służbę pełnioną praktycznie przez całą dobę, to bardzo marne zarobki. Jeszcze na mundur naplują i obrzucą najgorszymi wulgaryzmami.

Szczecinecka Straż Miejska, co jest już tradycją, "pracuje" też na rzecz Sił Zbrojnych

Tak, to prawda. Zliczyć już nie potrafię ilu naszych strażników odeszło do jednostek wojskowych. Aktualnie mam jednego strażnika, który odbył już służbę przygotowawczą i czeka na etat w wojsku. Co bardzo cieszy nasi wychowankowie są chwaleni przez przełożonych. To pewnego rodzaju satysfakcja.  

Co dalej z fotoradarami? Czy struktura jednostki została już dostosowana do nowej rzeczywistości?

Aktualnie kończymy archiwizację spraw rozpoczętych jeszcze w ubiegłym roku. Natomiast sprawy, które powinny trafić na policję zostały już przekazane. Niestety, nie obyło się bez niepotrzebnej "szarpaniny". Było "odbijanie piłeczki", policja odmawiała nam przyjmowania tych materiałów. Sprawa musiała się oprzeć o Komendę Wojewódzką Policji. Dopiero wówczas szczecinecka policja przyjęła od nas materiały. Teraz praktycznie archiwizujemy to, co nam jeszcze pozostało. Z kolei mandaty wystawione wcześniej będą windykowane jeszcze przez 3 lata.

Maszt robi za "dekorację" przy siedzibie komendy, fotoradary stoją w garażu.

No tak, maszt rzeczywiście w jakiś sposób dekoruje naszą komendę. Można byłoby go zdemontować, ale niech sobie stoi. Z kolei fotoradary są obecnie warte tyle, co złom z nich. Nikt tego nie weźmie, nikt nie odkupi, nikt nie jest zainteresowany tymi urządzeniami. Policja mimo, że ma prawo stosować fotoradary mobilne, nie jest do tego zadania przygotowana. To nic dziwnego, bo na obsługę fotoradarów trzeba kilka etatów więcej. Pracownicy muszą zdjęcia odczytać, obrobić, trzeba zakupić oprogramowanie i szereg innych rzeczy. Inspekcja Transportu Drogowego też nie ma na to pieniędzy. Nowy fotoradar kosztuje w granicach 150-160 tys. zł. Reasumując, obecnie nikt nie jest zainteresowany, bu kupić od nas fotoradary.

Czy w związku z likwidacją fotoradarów zmieniał pan stan etatowy jednostki?

Tak, ta sytuacja wymusiła na nas takie działanie. Musiałem zwolnić osoby cywilne pracujące przy przygotowaniu dokumentów związanych z obróbką zdjęć. W sumie zlikwidowaliśmy 5 etatów, w tym dwa etaty strażników. Tym samym Straż Miejska jest "chudsza". Strażników jest obecnie 26, było 28.

Straż Miejska oprócz pełnienia zadań służbowych podejmuje również wiele cennych inicjatyw. Mieszkańcom Szczecinka szczególnie przypadła do gustu akcja zbiórki książek dla mającej powstać biblioteki na oddziale dziecięcym szczecineckiego szpitala.

Różne rzeczy robiliśmy, różne robimy, pewnie jeszcze wiele dobrego zrobimy. Paulina Peciak-Nazarewska ma głowę pełną fajnych i cennych zarazem pomysłów. Wizytujemy też przedszkola i szkoły, rozmawiamy z dziećmi i młodzieżą. Młodzi ludzie odwiedzają nas też w komendzie. Zabezpieczamy szereg imprez na mieście, szczególnie kulturalnych. To również pewna i cenna forma kontaktu z młodzieżą. Regularnie odwiedza nas klasa policyjna ze szkoły w Białym Borze. Pokazujemy im sprzęt, zapoznajemy z podstawami prawnymi naszego działania, rozmawiamy o współpracy na linii: Straż Miejska - Policja.

Z kolei podejmowane przez nas akcje to niezwykle cenna sprawa. Na początku braliśmy udział w akcjach charytatywnych organizowanych przez Zakład Karny w Czarnem.  Później zaczęliśmy takie akcje organizować sami. Pierwszą była zbiórka pluszaków dla oddziału dziecięcego w naszym szpitalu. Ona przerosła nasze wszelkie oczekiwania. Zabawek było bardzo dużo. Zostały wyprane i pięknie pachnące przekazane do szpitala.

Podczas przekazywania pluszaków dyrektor szpitala rzucił pomysł, że na otwarcie oddziału dziecięcego przydałaby się biblioteka. Podjęliśmy to wyzwanie i dzięki zaangażowaniu mieszkańców Szczecinka, również najmłodszych mieszkańców ze szkół i przedszkoli, udało się. Bardzo im za to dziękuję. Zgromadziliśmy całkiem pokaźny zasób biblioteczny. Obecnie mamy zapakowanych w kartonach około 2,5 tysiąca pięknych, nowych książek dla dzieci. Do tego jeszcze dostaliśmy różnego rodzaju zabawki. Planuję, co wcześniej ustaliliśmy z dyrektorem szpitala, że efekt naszej zbiórki przekażemy do szpitala w Dniu Dziecka. Podjęliśmy się również pomocy dla chorej dziewczynki.

Praktycznie od kilku miesięcy w raportach Straży Miejskiej można przeczytać pewne uwagi na temat nienajlepszej współpracy ze szczecinecką policją. No i stało się. Niedawno omal nie doszło do tragedii.

To była szczególnie drastyczna sytuacja pokazująca nadzwyczaj negatywne następstwa tej współpracy (chodzi o brutalną napaść na bezdomnego. Zdarzenie miało miejsce na dworcu PKP - dop. red.). Niestety, są też inne negatywne przykłady. Ale to wina przełożonych policjantów, którzy wydawali polecenia funkcjonariuszom, by nie przyjmowali od nas notatek ze zdarzeń czy osób zatrzymanych, które popełniły czyny zabronione prawem. Ale nie tylko. Spotykaliśmy się również z omijaniem, niepomaganiem, zrzucaniem szeregu interwencji na nasze barki, choćby uczynków łamiących Ustawę o wychowaniu w trzeźwości. Ona jednoznacznie wskazuje, że osoby upojone alkoholem powinny zostać zatrzymane w izbie wytrzeźwień, a jak jej nie ma, to w policyjnej izbie zatrzymań. My spotykamy się z szeregiem przypadków, gdy podejmujemy interwencje wobec osób bezdomnych, które leżą pijane w miejscach publicznych. Co my mamy zrobić z takim delikwentem? Przenieść go w inne bardziej bezpieczne miejsce? My nie mamy prawa trzymać ich w garażu, nie mamy prawa wozić ich w tą i z powrotem aż wytrzeźwieją. Takie osoby powinny być osadzone w policyjnej izbie zatrzymań. Niestety, w tym przypadku trafiamy w przysłowiowy mur.

Były już takie zdarzenia, że nakazywałem takie osoby przewozić do szpitala lub po prostu zostawiać pod komendą policji. Prawdą jest, że dostawaliśmy też sygnały od samych policjantów, iż mają zakaz przyjmowania od nas notatek służbowych, zakaz przejmowania osób wcześniej zatrzymanych przez nas, zakaz udzielania nam pomocy.

Niestety, musiało się to wszystko w taki sposób skończyć jak 16 marca. Było o krok od tragedii. Na szczęście, nie doszło do niej, ale niesmak pozostał i o Szczecinku znów zrobiło się głośno w całej Polsce. Po co? Było to potrzebne? Absolutnie, nie.

Czy to zdarzenie zmieniło coś w waszych relacjach z policją?

To za krótki okres by mówić o jakiejś diametralnie pozytywnej zmianie. Pożyjemy, zobaczymy. Szczecinecką policję czekają w najbliższym czasie zmiany personalne na najwyższych jej szczeblach. Zobaczymy, czy nowe szefostwo upora się wreszcie z tym problemem. Osobiście wyrażam przekonanie i mam taką nadzieję, że współpraca na linii policja - straż miejska będzie się już odbywać bez żadnych zakłóceń, czyli normalnie.

Stanął pan w obronie policjanta, który feralnego wieczoru pełnił służbę oficera dyżurnego Komendy Policji i puścił wolno dwóch bandytów, którzy wcześniej skatowali bezdomnego mężczyznę.

Tak, broniłem go. Bo to do końca nie była jego wina. To było następstwo wypełniania poleceń służbowych swoich przełożonych. Nie raz rozmawiałem ze znajomymi policjantami. Uświadamiałem im, że oni przecież dobrze znają procedury postępowania w takich sytuacjach i nikt, i nic ich z tego obowiązku i odpowiedzialności zwolnić nie może. Jeżeli podejmą złą decyzje, to oni za to odpowiadają. Niestety, tak to się skończyło w tym przypadku. Policjant został "kozłem ofiarnym" w całej tej wysoce negatywnej sytuacji.

Rozmawiał: Sławomir Włodarczyk