Angielski w sądzie. Teraz tłumaczyć się musi prokuratura
- Aktualności
Dziś (17.04) w szczecineckim Sądzie Rejonowym odbyła się kolejna rozprawa dotycząca nieprawidłowości, jakich miałby dopuścić się jeden z byłych już urzędników Urzędu Miasta oraz obecny burmistrz Daniel Rak przy organizacji kursu języka angielskiego dla urzędników, finansowanego ze środków Urzędu Pracy. O sprawie tej pisaliśmy m.in. w artykule „Gra paragrafami, czyli angielski w sądzie”. Przebieg dzisiejszej rozprawy przyniósł dość nieoczekiwany – zwłaszcza dla prokuratury stawiającej zarzuty – zwrot akcji.
Przypomnijmy, że Danielowi Rakowi prokuratura postawiła m.in. zarzut nakłonienia jednego z urzędników do zniszczenia dokumentów urzędowych. Tymczasem okazało się, że wspomniane dokumenty nie tylko nie zostały zniszczone, nie tylko istnieją fizycznie, ale też że ich oryginały znajdują się… w aktach sprawy. To nie jedynie „niespodzianki”, jakie przyniosła dzisiejsza rozprawa.
- Panu burmistrzowi postawiony został m.in. zarzut nakłonienia drugiego oskarżonego do zniszczenia wskazanych w akcie oskarżenia dokumentów. Problem polega na tym, że ostatnio dokładnie wertując akta, ja znalazłem oryginały tych dokumentów w aktach sprawy – mówi nam mecenas Mirosław Wacławski, pełnomocnik Daniela Raka. - Czyli po pierwsze zarzuca się, że zostało zniszczone coś, co istnieje i jest w aktach. Po drugie współoskarżony nie ma zarzutu zniszczenia tych dokumentów w akcie oskarżenia, pomimo że został rzekomo nakłoniony przez burmistrza do zniszczenia. Nie „nakłaniany”, a „nakłoniony”, czyli że taka sytuacja zaistniała.
- W związku z tym złożyliśmy wniosek dowodowy o ponowne przesłuchanie osoby, która wystawiała te dokumenty, które miały być rzekomo zniszczone. Chcemy jej te dokumenty okazać po to, aby mogła ona powiedzieć, czy to są te dokumenty oraz żeby się ustosunkowała do tej kwestii.
- Kiedy złożyliśmy ten wniosek dowodowy i pokazaliśmy te wszystkie rozbieżności, to sąd pochylił się szczegółowo nad tymi aktami i zauważył, że postanowienie o przedstawieniu zarzutów w toku śledztwa dla współoskarżonego, nie dla burmistrza, ale właśnie dla współoskarżonego, jest innej treści, niż zarzut w akcie oskarżenia. Prawnie nie można w akcie oskarżenia zawrzeć innego zarzutu niż ten, który został postawiony w toku śledztwa w postanowieniu o przedstawienie zarzutów. Nie można tego w żaden sposób modyfikować.
- I okazało się, że jest istotna różnica pomiędzy tym, co było w śledztwie, a tym co jest w akcie oskarżenia – kontynuuje mecenas Mirosław Wacławski. - To jest poważne uchybienie, które według mnie powinno skutkować zwrotem akt do prokuratury. Natomiast obecnie sąd wezwał prokuratora do tego, aby ustosunkował się on do tej rozbieżności, która zaistniała i do tych zarzutów, które my podnosimy. Na sali rozpraw nie było autora aktu oskarżenia, a inny oddelegowany prokurator, który nie był w stanie w ogóle się na ten temat wypowiedzieć. Dlatego sąd w tej chwili wyznaczył prokuraturze termin do ustosunkowania się do tych wszystkich rozbieżności. Ja nie wiem, w jaki sposób prokuratura to wytłumaczy.
- Dopiero kiedy sąd otrzyma to wyjaśnienie prokuratury co do przyczyny wspomnianych rozbieżności, to wówczas sąd podejmie decyzję co dalej należy robić w tej sprawie. Czy będzie dopuszczał wnioski dowodowe, które złożyłem, czy zwróci akta prokuraturze, czy może będzie procedował nie uwzględniając wniosków. Wydaje się, że jeżeli sąd sam zauważył już, że i nasz wniosek dowodowy wskazuje na pewne nieprawidłowości i sam sąd też zauważa te nieprawidłowości, to przejście do porządku dziennego nad tymi uchybieniami skutkowałoby późniejszym automatycznym uchyleniem wyroku, jakikolwiek by on zapadł. Zaistniał istotny problem, który trzeba wyjaśnić, a który wynika raczej z, delikatnie mówiąc, niedopatrzenia prokuratury – dodaje mecenas.
Póki co sędzia prowadzący rozprawę czeka na wyjaśnienie przez prokuratora wszelkich wspomnianych wyżej nieścisłości, a następnie zdecyduje, czy istnieją przesłanki do kontynuowania procesu. Procesu, który dotyczy także m.in. zniszczenia dokumentów, które – przypomnijmy – istnieją, a ich oryginały znajdują się w aktach sprawy.
Do tematu z pewnością jeszcze powrócimy.
Tekst: Marzena Góra
Foto: Sławomir Włodarczyk