Jeszcze się bronią twierdze Grenady…
- Blogi
- Felietony
W środę 7 lipca posłowie jak i senatorowie Koalicji Obywatelskiej, spotkali się w Forcie Sokolnickiego na terenie warszawskiej Cytadeli z Donaldem Tuskiem. Czekałem na to spotkanie. Czekałem ponad 7 lat. Tyle czasu minęło od momentu, gdy ostatni raz miałem okazję rozmawiać z Tuskiem. Spotkaliśmy się w hotelu belwederskim. Miał przyjechać do Szczecinka. Omawialiśmy szczegóły. A dwa tygodnie później ogłosił, że wyjeżdża do Brukseli i odwołał wszystkie wizyty w kraju. Nie przyjechał. Wybrał inny kierunek i cała Polska mogła być dumna, że nasz człowiek, jeden z najbardziej cenionych europejskich polityków, twarz przemian jakie dokonały się w Europie Środkowo-Wschodniej, został Szefem Rady Europejskiej. Przez 5 lat Donald Tusk stał się nieformalnym Prezydentem Unii Europejskiej. Najważniejszą postacią Zjednoczonej Europy. Nigdy, żaden polski polityk nie zaszedł tak daleko. No, ale to historia. Wrócił. Jest z nami. Jak podkreśla na 100%.
Gdy zobaczyłem Go w Forcie na Żoliborzu, poczułem ulgę. Poczułem po raz pierwszy od wielu miesięcy pewność, że teraz sprawy potoczą się we właściwym kierunku. Że czas mroku jaki spowijał nasz kraj kończy się. Poczułem się wreszcie bezpieczny.
Spotkanie z Parlamentarzystami było spotkaniem zamkniętym. Dlatego też tego spotkania nie nagrywałem i nie potrafię dokładnie cytować wypowiedzi nowego-starego Szefa Platformy Obywatelskiej. Jednak główne tezy pamiętam. To było motywacyjne spotkanie coacha ze swoimi zawodnikami. Z członkami prowadzonej przez Niego drużyny. Odprawa w szatni przed wyjściem na boisko i być może najważniejszym dla tej drużyny meczem do rozegrania.
„…Zdecydowałem się na powrót do polskiej polityki po głębokim zastanowieniu. I wróciłem by odsunąć PiS od władzy. Wszystko przemyślałem. I wiem, że za dwa i pół roku odniesiemy zwycięstwo. I wiem też, że nie będzie łatwo. Zdecydowałem się na powrót w trudnym dla Platformy momencie. Partia pikuje w sondażach. To przypomina sytuację z 2006 r. Każdego dnia będąc za granicą obserwowałem to co się dzieje w kraju. Te wszystkie trudne do wyobrażenia złe rzeczy jakie czyni PiS, to ciągłe łamanie przez nich prawa i Konstytucji, tę ich narastającą bezczelność, arogancję, butę i to rozkradanie Polski. To pogarszanie przez nich naszych stosunków właściwie z wszystkimi po kolei krajami. I obserwowałem waszą ciężką pracę i to jak nie przynosi ona spodziewanego rezultatu. I powiem Wam, dlaczego tak się dzieje. Dlaczego, iż mimo że mówicie prawdę, macie świetne pomysły, macie na każdym kroku w tym sporze z prawicą rację, macie w każdej dziedzinie życia dobry program dla Polski, ludzie Was nie słuchają. Ich to co próbujecie przekazać przestało interesować. Dlaczego? Bo nie widać w Was wiary w zwycięstwo. Bo ludzie słuchają tych którzy rokują, że będą rządzić i to o czym mówią, wprowadzą w życie. A od pewnego czasu tej wiary w pokonanie PiS nie było u Was widać.
Ludzie zaczepiali mnie na ulicy i mówili – Donald wróć i zrób coś z tym. No i za namową Borysa (Budki - red.) podjąłem tą ryzykowną dla mnie decyzję. Wróciłem. Wróciłem nie na chwilę. Wróciłem na 100%. I zrobiłem to bo jestem przekonany, że ich pokonamy. Będziemy wspólnie przekonywać Polaków do naszych racji. Odwiedzimy każdy zakątek kraju. I za dwa i pół roku będziemy gotowi. PiS ma swój elektorat który będzie trwał przy nich niezależnie od tych wszystkich świństw które robią. On ma taką rozpiętość między 25 a 40%. My musimy poparcie dla nas odbudować. Dlaczego znów nie mamy dojść do 40%, a oni niech zostaną przy tych 25%? A przy kolejnych wyborach o tym kto będzie miał władzę pewnie zdecyduje przewaga 2-3%. I to będzie 2-3% naszej przewagi. Ja o tym wiem. Gdybym w to nie wierzył, bym nie wrócił…”.
Mniej więcej takie były te ogólne uwagi. Gdy to piszę, nie wydają się to może rzeczy odkrywcze, ale my siedzieliśmy zasłuchani i urzeczeni Jego wystąpieniem. Jak to Donald. Co pewien czas mówił o przeszłości, o rodzinie, wtrącał anegdoty. Mistrz nad mistrzami w przykuwaniu uwagi. I wśród słuchaczy nie było już frakcji. Nie było tych którzy Go do powrotu namawiali i tych którzy życzyli Mu by zmienił zdanie i nie wracał. Byliśmy znów jednością. Silnie zmotywowani, z wiarą że właśnie koło historii zaczyna kręcić się w drugim kierunku i że teraz będzie już tylko lepiej, co nie znaczy łatwo.
PiS-owców z oczywistych powodów na spotkaniu nie było. Jednak oni obserwują. A my obserwujemy jak się boją. Oni już podskórnie czują, właściwie wiedzą, że przegrają, tylko starają się odsunąć to przeczucie, tą wiedzę od siebie. Będą coraz bardziej żreć się w swoim obozie. Bo choroba już ich trawi. I będą popełniać coraz więcej błędów. Takim błędem była kuriozalna uchwała ich Zjazdu upominająca swoich członków, że nie powinni tak jawnie i na taką skalę kraść. Takim było skierowanie do Sejmu projektu ustawy, która ma umożliwić wyeliminowanie z rynku medialnego TVN-u. Czas mroku jaki od 6 lat oblepia Polskę powoli będzie się kończył. Jeszcze 2,5 roku. Jeszcze trochę cierpliwości. Jeszcze nie padli, ale padną. Cytując wieszcza: „…Jeszcze się bronią twierdze Grenady, ale w Grenadzie zaraza…”
Jerzy Hardie-Douglas
Foto: JHD