Palić w piecu trzeba umieć

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 18.01.2017 / Komentarze
Węgiel mocno w górę, cena koksu z "kosmosu"

Ludzie, mimo, że czynią to od wielu lat, nie potrafią palić w piecu - przekonuje na Antoni Balon, właściciel składu opałowego przy ul. Wiśniowej.

- Później załamujemy ręce, że smog, jakieś pyły krążące w powietrzu. Gdy się dobrze i prawidłowo napali nawet podrzędnym gatunkiem węgla, z komina niemal nic nie dymi! A już na pewno nie jakieś trujące świństwo.

Po tym dość szokującym wstępie, naszego rozmówcę zapytaliśmy o tajemnicę prawidłowego palenia w piecach.

- To proste - odpowiada A. Balon. - Przykładowo, do pieca kaflowego wpierw się sypie węgiel, a drzewo daje na górę. I tyle ile mamy spalić, to się bez problemu spali. Drzwiczek do pieca absolutnie już nie otwieramy. Największy błąd robią ci, którzy chodzą, zaglądają do środka pieca i co pół godziny podrzucają szufelkę węgla lub dwie. Przy okazji kopcą w swoim mieszkaniu. Nie wolno rzucać świeżego węgla na gorący żar, bo wówczas bucha z komina czarny śmierdzący dym. Natomiast, gdy będziemy palić prawidłowo, dymu z komina praktycznie nie będzie widać, tak jakbyśmy palili gazem. Tak samo jest w piecach centralnego ogrzewania. Chodzi palacz, co pół godziny i łopatę dorzuci na gorący żar. Z komina bucha, że hej. Powinien załadować cały piec, podpalić od góry i więcej pieca nie otwierać. Zapewniam, gdy tak będziemy robić, to bez względu na gatunek węgla z komina nie będzie się dymić.

Od doświadczonego dystrybutora towaru opałowego usłyszeliśmy też ciekawą opinię na temat smogu.

- Opowiadanie, że ludzie palą w piecach jakimiś butelkami plastikowymi czy starymi oponami to totalna bzdura - przekonuje nas A. Balon. - No, kto tak robi?, ognia prawie zero, ciepła jeszcze mniej a z opony będzie tyle dymu, że w okolicy świata nie będzie widać. Stare opony są dobre, ale dla związkowców na protestach czy w czasie strajków. Kto pali oponami? Może gdzieś na manhattanie w Ukrainie.

 - Za "komuny" to był porządek, każdy region, niemal każde miasto miało swojego dostawcę węgla - kontynuuje nasz rozmówca. - Np. do Krakowa nie wolno było wozić zasiarczonego węgla. A teraz, co? Niedouczeni "fachowcy" rządzą na kopalniach i pchają tam, co popadnie. No, kto do Krakowa, który od lat zmaga się ze smogiem wozi węgiel z Rybnika? Chyba tylko kompletny ignorant.

Gdy zapytaliśmy pana Antoniego o program "KAWKA" i jego wpływ na obroty w szczecineckich składach opału, usłyszeliśmy:

- Szczytny cel, ale ludzie jeszcze długo będą palić węglem. On wciąż jest najbardziej wydajny i najtańszy, jako paliwo służące do ogrzewania mieszkania czy domku jednorodzinnego. Za gazowe ogrzewanie lokum o powierzchni około 100 i więcej metrów kwadratowych trzeba zapłacić miesięcznie w granicach lekko biorąc tysiąca złotych. To koszt zakupu niemal 1,5 tony węgla i ogrzewania mieszkania, czyniąc to "z głową", co najmniej przez dwa, trzy miesiące. Stąd też pewnik, że ludzie tak łatwo z węgla, szczególnie tego najbardziej kalorycznego, szybko nie zrezygnują. Kopalniany urobek jest po prostu mocno konkurencyjny.

Rzecz jasna zajrzeliśmy na skład opału. Niestety, nie mamy dobrych wiadomości dla potencjalnych klientów. Od początku sezonu grzewczego ceny węgla mocno poszybowały w górę. Średnio o około 50 zł za tonę.

- Każdy jeden gatunek - dodaje nasz rozmówca. - Górnicy jak zobaczyli, że zima, mróz, kolejki pod kopalniami, to natychmiast wywindowali ceny. Na pocieszenie dodam, że wiosną one zjadą w dół.  

Najdroższy jest tzw. ekogroszek. Jeszcze w połowie sierpnia tona tego chętnie kupowanego przez mieszkańców Szczecinka i okolic ekologicznego węgla kosztowała 750-770 zł. Dziś 1000 zł.

Z kolei tonę koksu możemy obecnie kupić za 1500 zł. To aż o 200-300 zł więcej niż u progu sezonu grzewczego. - Przez trzy lata nie sprzedałem ani jednej tony koksu - kończy nasz rozmówca.

Tekst i foto: Sławomir Włodarczyk