Pisklaki w "szkole przetrwania"
- Aktualności
Każdego roku w okresie maja i czerwca podczas spacerów przechodnie często mogą natknąć się na ptasie pisklęta. Młode ptaki można dostrzec pośród traw na skwerach, a także w pobliżu drzew, na których znajdują się ich gniazda. Czasami w takiej sytuacji pierwszym odruchem jest chęć pomocy zwierzęciu, poprzez zabranie do domu i próbę zaopiekowania się nim. Znacznie częstszą praktyką jest szukanie wsparcia u miejscowych weterynarzy, którzy mogliby zadbać o pisklę. W takich sytuacjach mieszkańcy również regularnie kontaktują się ze Strażą Miejską, prosząc o interwencję. Okazuje się, że nie zawsze słusznie.
- Chciałbym zaapelować do mieszkańców, aby zbyt pochopnie nie przekazywali nam młodych ptaków – mówi nam st. insp. Jarosław Dudek ze szczecineckiej Straży Miejskiej. - Nieporadne maluchy budzą litość i troskę osób wrażliwych, ponieważ wydają się porzucone lub osierocone. Dlatego też wiele osób chce im pomóc. Nie zawsze jednak pomoc ludzi jest młodym ptakom potrzebna. Przekazywane nam pisklęta w większości przypadków powinny zostać w środowisku naturalnym. Wczesne opuszczenie gniazda przez podloty to nic innego, jak element „szkoły przetrwania”.
- Im szybciej ptaki opuszczą gniazdo, tym większe mają szanse nauczyć się - pod okiem rodziców - prawidłowego rozpoznawania zagrożeń i właściwego na nie reagowania. To także mniejsze szanse na to, że wszystkie młode ptaki padną ofiarami drapieżników atakujących gniazdo. Może się wydawać, że podloty są pozostawione same sobie, ale jednak nie zawsze tak jest. Dorosłe ptaki zazwyczaj obserwują swoje maluchy i porozumiewają się z nimi przy pomocy różnych odgłosów – dodaje nasz rozmówca.
Kiedy zatem powinniśmy interweniować, widząc samotne pisklę? Nasz niepokój powinna wzbudzić przede wszystkim sytuacja, w której młody ptak wydaje się apatyczny i nie przejawia żadnej reakcji na naszą obecność. Zwierzę potrzebuje naszej pomocy także wtedy, gdy jest osłabione i opadłe z sił. Impulsem do naszej interwencji powinny być także widoczne obrażenia.
Tekst: Marzena Góra
Zdjęcia: st. insp. Jarosław Dudek