Poligon drawski "urodził" się… pod Szczecinkiem
- Aktualności
Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych, czyli słynny Poligon Drawski świętuje w lutym 75 urodziny.
Największy wojskowy plac ćwiczeń w Europie (na zachód od Wisły) przechodził różne dzieje. Przed laty był terenem doskonalenia rzemiosła bojowego wojsk Układu Warszawskiego, na początku III RP świadkiem słynnego obiadu drawskiego, a teraz na jego obiektach szkoleniowych doskonalą wojskowe umiejętności żołnierze z wszystkich armii NATO.
Mało, kto już pamięta, że legendarny poligon powstał na mocy rozkazu Dowódcy Okręgu Wojskowego II z dnia 2 lutego 1946 roku, jako Komenda Poligonu Artyleryjskiego, a pierwotnym miejscem jego dyslokacji było Jelenino koło Szczecinka. Pierwszym dowódcą poligonu został major Ludomir Wolski. Na początku 1949 roku komendę poligonu przeniesiono do Oleszna koło Drawska Pomorskiego, gdzie stacjonuje do dzisiaj.
Dlaczego wspominamy o wojskowym placu ćwiczeń oddalonym od Szczecinka aż o blisko 100 km? Ano dlatego, że przez pół wieku jego losy były ściśle związane z naszym miastem. A dokładniej nie samego Szczecinka, ale szczecinecczan w mundurach. Bywało, że ze Szczecinka na poligon do Drawska wyjeżdżało się nawet na 6-8 miesięcy w roku.
Na "drawsku" przez pół wieku regularnie ćwiczyły jednostki szczecineckiej 20 Dywizji Pancernej. Do dziś żołnierze, na co dzień mieszkający nad Trzesieckiem żartują, że drogę ze Szczecinka do Drawska i dalej Oleszna mogą pokonać z zamkniętymi oczami - niemal na pamięć.
Największym "niebojowym" symbolem słynnego wojskowego placu ćwiczeń jest z pewnością wydarzenie, które nazwano Obiadem Drawskim. Przeszło one na stałe do historii polskiej młodej demokracji. 30 września 1994 roku ćwiczących tu żołnierzy, również ze szczecineckich jednostek, odwiedził prezydent RP Lech Wałęsa. Na poligon zabrał ze sobą całe dowództwo polskiej armii.
Po trudach zwiedzania poligonowych okopów, prezydent w towarzystwie generałów zjechał do malowniczo położonego nad brzegiem jeziora Lubie, wojskowego ośrodka wypoczynkowego w Karwicach.
Towarzystwo zasiadło do obiadu. Później wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Podczas posiłku generałowie wypowiedzieli posłuszeństwo Piotrowi Kołodziejczykowi, ówczesnemu ministrowi obrony narodowej.
Po generalskim „sądzie kapturowym” prezydent Wałęsa odwołał ministra ze stanowiska. Sprawa ujrzała światło dzienne dzięki „przeciekowi” z wojskowych służb specjalnych i zakończyła się wielkim skandalem.
Tekst i foto: Sławomir Włodarczyk