Przyszła zima, wrócili naciągacze

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 20.12.2017 / Komentarze
Czytelniczka: Odwiedziło mnie dwóch mężczyzn. Powiedzieli, że są z gazowni i przyszli na kontrolę

Metod na wyłudzanie pieniędzy, głównie od osób starszych, jest bardzo wiele, a oszuści wręcz prześcigają się w pomysłach na ich realizację. Rezolutni naciągacze kolejny raz pojawili się także na terenie Szczecinka. Mieszkańców naszego miasta zaczęli odwiedzać – jak się przedstawiali – przedstawiciele gazowni. Tłumaczyli, że muszą wykonać rutynową kontrolę piecyków gazowych, aby upewnić się, że nie stwarzają one żadnego zagrożenia dla ich użytkowników. Jak się „niestety” okazywało niebezpieczeństwo wybuchu czy poważnego rozszczelnienia urządzenia oczywiście się pojawiało.  Jednak dwóch rezolutnych panów od razu miało na to gotowe rozwiązanie – konieczność wymiany piecyka na nowy. I to po „promocyjnej” cenie. O sprawie poinformowała nas nasza czytelniczka, pani Teresa.

- Kilka dni temu odwiedziło mnie dwóch mężczyzn. Byli ubrani w niebieskie kombinezony, na szyi mieli zawieszone jakieś plakietki. Mieli też jakieś mierniki i inne dziwne urządzenia. Powiedzieli, że są z gazowni i przyszli na zapowiadaną kontrolę. Zdziwiłam się, bo o żadnych kontrolach nikt nas nie informował. Twierdzili, że na pewno na klatce schodowej była wywieszone ogłoszenie, ale „oni się tym nie zajmowali, oni są tylko o sprawdzania piecyków”. Czasami spółdzielnia przeprowadza różne kontrole, więc ich wpuściłam, bo rzeczywiście wyglądali jak pracownicy gazowni. Do tego byli bardzo mili. Teraz wiem, że aż za bardzo – relacjonuje nasza rozmówczyni.

- Panowie weszli do łazienki, gdzie mam piecyk, pomachali przy nim tymi swoimi urządzeniami, coś tam popukali, pooglądali z każdej strony i stwierdzili, że piecyk wymaga natychmiastowej wymiany, bo coś się tam rozszczelniło i w każdej chwili może dojść do tragedii. Byli tak przekonujący, że zwyczajnie mnie wystraszyli. Wiadomo, z gazem nie ma żartów. Spytałam, czy oni też świadczą takie usługi i czy mogliby mi ten piecyk wymienić. Stwierdzili, że oni nie mogą tego robić, ale znają właściciela firmy, która się tym zajmuje. Przy mnie jeden z nich wyjął telefon i zadzwonił do tego znajomego. I okazało się, że akurat firma może zaraz kogoś podesłać, bo później mają poumawiane na kilka tygodni do przodu, a dziś mają „luźniejszy” grafik. No i oczywiście wszystko w atrakcyjnej cenie. Powiedział, że za nowy piecyk i robociznę zapłacę 3,5 tys. zł.

Jak relacjonuje pani Teresa, oczywiście nie miała takich pieniędzy w domu. A wszystkie oszczędności przechowuje u syna na koncie bankowym. „Gazownicy” jednak wyraźnie nie chcieli, żeby do syna dzwoniła. W tym momencie sprawa niejako sama się „rozwiązała”. Do pani Teresy zadzwoniła bowiem sąsiadka mieszkająca kilka pięter niżej i powiedziała, żeby pod żadnym pozorem nie dać się naciągnąć na nowy piecyk, ponieważ odwiedzający mieszkańców mężczyźni to oszuści.

- Na szczęście telefon zadzwonił w porę, bo pewnie bym ten piecyk wymieniła. Powiedziałam im, że muszę zadzwonić do syna po pieniądze bo inaczej nie będę miała jak zapłacić. Nagle mężczyźni się poderwali z miejsc i powiedzieli, że muszą jeszcze „oblecieć” pozostałe mieszkania z kontrolą i jak skończą, to schodząc zajdą do mnie. I bym się nie doczekała, bo zamiast do sąsiadów na górę, szybko wyszli z klatki, wsiedli w samochód i odjechali – kontynuuje nasza rozmówczyni.

- Zeszłam na dół do sąsiadki, zapytać się, o co chodzi. Obie jesteśmy już w „słusznym” wieku i nie trudno nas okłamać czy naciągnąć. Okazało się, że u niej też chcieli wymieniać piecyk, bo jej zaraz wybuchnie i zaproponowali kontakt do znajomego, który się tym zajmuje. Tyle że sąsiadka kilka miesięcy temu wymieniała swój piecyk, który był jeszcze na gwarancji i na pewno nie był zepsuty. I panowie szybko się od niej „zmyli”. Tyle dobrego, że z sąsiadką mamy bardzo dobre kontakty i wpadła na to, żeby do mnie zadzwonić. Inaczej nie wiem, jak by się to skończyło - dodaje.

Tekst: Marzena Góra
Foto: freeimages.com