Radny wypytuje szefów spółek miejskich o… Krystynę Jandę

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 31.01.2017 / Komentarze
Przewodnicząca RM Katarzyna Dudź: Zaczynamy poruszać się w oparach absurdu

Krystyna Janda to jedna z najbardziej rozpoznawalnych aktorek teatralnych i telewizyjnych. To także znakomita felietonistka, reżyserka. Na scenie, oprócz swoich umiejętności aktorskich, niejednokrotnie prezentowała również talent muzyczny. Pomimo tego, że jej grafik pęka w szwach, Krystyna Janda znalazła czas na to, aby spotkać się także ze swoimi fanami w Szczecinku. 7 lutego aktorka wystąpi na scenie kina Wolność, gdzie będziemy mogli zobaczyć spektakl „Danuta W.”. Bilety na to wydarzenie – choć w  dość wysokiej cenie – od razy znalazły chętnych nabywców. Dodajmy, że za miejsca w pierwszych dwóch rzędach należało zapłacić 200 zł za osobę, natomiast w pozostałej części Sali – 100 zł za osobę. Kwoty te nie umknęły uwadze radnego Jacka Pawłowicza, który podczas poniedziałkowej (30.01) sesji Rady Miasta wywołał dość burzliwą dyskusję i – trzeba przyznać, nieco absurdalną – sytuację.

- Z tego, co słyszę, to te bilety są bardzo drogie. Udało mi się sprawdzić i np. w Warszawie w Teatrze Polonia na ten sam spektakl bilety były w cenie od 80 do 120 zł, podobnie w Rybniku – 70-85 zł, w Toruniu 70-90. Można zadać pytanie, czy wszystko, co w Szczecinku, to jest najdroższe i chciałbym się spytać, dlaczego te bilety są takie drogie – dowiadywał się radny J. Pawłowicz.

Odpowiedzi na te (i inne związane ze spektaklem) pytania udzielali kolejno radni i przedstawiciele miejskich spółek. - Ceny biletów wynikają z kosztów organizacji takiego spektaklu teatralnego, na które składa się m.in. gaża dla artysty – tłumaczył radnemu Kamil Klimek, dyrektor Samorządowej Agencji Promocji i Kultury. - I tak musieliśmy dofinansować to wydarzenie. Wszystkie bilety natomiast zostały wyprzedane i okazuje się, że można by było podyktować nawet wyższe ceny.

Radna Renata Rak dopytywała z kolei radnego Jacka Pawłowicza czy przeanalizował również liczbę miejsc, a tym samym ilość biletów sprzedawanych na spektakle w innych miastach. Radny marek Ogrodziński zauważył natomiast, że: - Taką Krystyna Janda ma gażę i nie rozumiem, dlaczego o tym dyskutujemy.

– Sami sobie zaprzeczacie – zwrócił się do przedstawicieli opozycji radny Marcin Kaszewski. - SAPiK może zaproponować bilety w cenie np. 50 zł. Tylko później, kiedy przekazujemy pieniądze na SAPiK podczas uchwalania budżetu cały czas uważacie, że jest to za duża kwota. Można sprzedawać bilety w niższej cenie, ale wtedy trzeba przekazać większe środki. Albo jedno, albo drugie. Musicie się zdecydować.

Sytuacja stała się jeszcze bardziej absurdalna, kiedy radny Jacek Pawłowicz „wywołał do odpowiedzi” kolejno wszystkich obecnych na sali obrad szefów spółek miejskich dopytując, czy dofinansowują oni swoim pracownikom zakup biletów na wspomniany spektakl.

- Każda firma czy przedsiębiorstwo ma fundusz świadczeń socjalnych i to komisje socjalne decydują o tym, czy chcą takie rzeczy dofinansowywać czy nie. Ja oczywiście bardzo chętnie bym to dofinansował, gdybym mógł i gdyby moja załoga chciała w tym uczestniczyć. Ale ponieważ spektakl był na tyle atrakcyjny, że biletów już nie ma, to nie ma takiej możliwości i nie wiem, skąd w ogóle takie pytanie – zauważył Marek Szabałowski, prezes Miejskiej Energetyki Cieplnej. - Fundusz świadczeń socjalnych jest świadczeniem obowiązkowym, a ja jedynie zgodnie z przepisami ten fundusz świadczeń naliczam, ale na co on jest spożytkowany, to jest tylko i wyłącznie sprawa załogi. Jak będą chcieli, to pójdą do teatru. Jak będą chcieli, to pojadą na wczasy „pod gruszą”.

Później zrobiło się już tylko jeszcze dziwniej, kiedy szefowie czy prezesi PWiK. MEC-u, ZGM-TBS, PGK, AQUA-TUR, Komunikacji Miejskiej, OSiR-u, Straży Miejskiej i szczecineckiego szpitala kolejno wstawali i udzielali odpowiedzi mówiących o niedofinansowywaniu przez nich ewentualnych zakupów biletów przez pracowników.

- Czy na każdej sesji będzie pan stawiał prezesów spółek pod ścianą i odpytywał? Moim zdaniem zaczynamy poruszać się w oparach absurdu - przewodnicząca Rady Miasta Katarzyna Dudź zwróciła się z pytaniem do radnego J. Pawłowicza. Ten z kolei zauważył, ze ma do tego prawo.  

Jednak radny Jacek Pawłowicz, inicjator tej niecodziennej sytuacji, nie wyjawił powodów, dla których wywołał każdego po kolei „do tablicy”. Tę dość kuriozalną sytuację zakończył burmistrz Jerzy Hardie-Dougas: - Chciałem panu przypomnieć, że cena ta wynika z faktu – o którym pan prawdopodobnie wie - że Teatr Polonia nie dostał dofinansowania. Zostało mu ono zabrane z przyczyn czysto politycznych i w związku z tym „wypady” Teatru do innych miejscowości są droższe, niż były. Nie jest to instytucja charytatywna, tylko to jest teatr prywatny, prowadzony przez panią Krystynę Jandę i musi się on finansować.

Tekst: Marzena Góra
Foto: Sławomir Włodarczyk/ Krystyna Janda