Rowerzyści i piesi podzielą się przestrzenią
- Aktualności

Zaledwie tydzień temu na naszych łamach pisaliśmy o problemie, z jakim borykają się zarówno spacerowicze, jak i fani poruszania się po mieście na jednośladach. Cichy konflikt pomiędzy pieszymi i rowerzystami trwa w Szczecinku od wielu już lat. Ci pierwsi uskarżają się na kierowców jednośladów, że zbyt często nie patrzą na to, co dzieje się wokół z nich, a przy okazji „gnają” o wiele za szybko. Z kolei ci drudzy narzekają, że niektórzy spacerowicze za nic mają sobie oznaczenia i podział na ścieżki rowerowe i w efekcie „chodzą gdzie chcą”.
Przyglądając się temu, co dzieje się na lokalnych chodnikach w centrum miasta czy parkowych ścieżkach można odnieść wrażenie, że zarówno jedni, jak i drudzy często na zamierzają ustąpić i w efekcie robi się „komunikacyjny bałagan”. Podobne sytuacje mają także miejsce na szczecineckim deptaku, gdzie od wielu lat funkcjonują wyznaczone ścieżki rowerowe, mające poprawić bezpieczeństwo osób poruszających się po centrum – niezależnie od tego, czy robią to pieszo, czy pokonując dystanse na swoich rowerach. Jednak i to rozwiązanie nie zdaje egzaminu, bowiem piesi za nic mają sobie oznaczenia i często „wchodzą w paradę” rowerzystom, zmuszając ich często do jazdy slalomem pomiędzy przechodniami. Również niektórzy rowerzyści nie pozostają dłużni, ignorując rowerową ścieżkę.
Teraz – po zakończeniu prac remontowych prowadzonych na szczecineckim deptaku - zarówno jedni, jak i drudzy będą musieli zwracać na siebie baczniejszą uwagę. Powód? Miasto postanowiło zrezygnować z wyznaczania wspomnianych ścieżek rowerowych w tym miejscu.
- Taka ścieżka nie zostanie wydzielona. Ulice, które nazywamy deptakiem, będą funkcjonowały w ramach tego, co kiedyś chcieliśmy robić, czyli na zasadzie „shared space”. Tym samym użytkownicy będą musieli dzielić się wspólną przestrzenią – mówi burmistrz Jerzy Hardie-Douglas. – Być może pojawią się tu jakieś ograniczenia co do prędkości poruszania się na rowerach, ponieważ nie jest to trasa rowerowa. W Polsce nie mamy jeszcze takiej kultury jazdy rowerem przez tereny miejskie, szczególnie te, gdzie wspólnie użytkują przestrzeń publiczną piesi i rowerzyści .
Jak zauważa burmistrz, brak wydzielonych na deptaku ścieżek dla rowerów ma wbrew pozorom spowodować ryzyko różnego rodzaju wypadków, a tym samym zwiększyć bezpieczeństwo i pieszych, i rowerzystów. - Ćwiczyliśmy to przez ostatnie lata i jeżeli się wyznacza pasami ścieżkę, to rowerzysta uważa, że może tam zachowywać się jak np. w Berlinie czy w Amsterdamie i może „zasuwać” po tej ścieżce ile ma sił w nogach. We wspomnianych miastach rzeczywiście tak można robić, ponieważ tam nikomu nie przychodzi do głowy wejść na pas oznakowany jako ścieżka rowerowa. W Polsce niestety często nikomu nie przychodzi do głowy, żeby zejść z tego pasa.
- W związku z tym jest to miejsce potencjalnych wypadków i dlatego zrezygnowaliśmy w projekcie przebudowy Placu Wolności i ul. Bartoszewskiego z rysowania takich ścieżek rowerowych. Będziemy się starali oczywiście tych ścieżek robić jak najwięcej w różnych częściach miasta. Nie zabraniamy też rowerzystom jeżdżenia po tych ulicach, które są zamknięte dla ruchu kołowego, natomiast będziemy robili wszystko, żeby rowerzyści jeździli uważniej i żeby nie dochodziło do wypadków. Paradoksalnie wyznaczenie ścieżek rowerowych może właśnie powodować więcej wypadków – dodaje Jerzy Hardie-Dougas.
Tekst: Marzena Góra
Foto: Sławomir Włodarczyk