Szkolna wyprawka po szczecinecku

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 11.08.2016 / Komentarze
Czy posłanie dziecka do szkoły mocno nadwyręża domowy budżet? Jak z tym zadaniem radzą sobie mieszkańcy naszego miasta?

Zbliżający się wielkimi krokami początek kolejnego roku szkolnego wywołuje wśród wielu rodziców stan przedzawałowy i sprawia, że mocniej chwytają się za swoje portfele. Myśl o konieczności skompletowania swoim pociechom odpowiedniej wyprawki, a raczej kwota, jaką zobaczą na paragonie płacąc za zakupy, już teraz niektórym spędza sen z powiek. Czy rzeczywiście posłanie dziecka do szkoły stanowi tak duży wydatek i mocno nadwyręża domowy budżet? Jak z tym zadaniem radzą sobie mieszkańcy naszego miasta? Postanowiliśmy to sprawdzić.

- Wszystko drożeje. Przy jakichś drobnych zakupach aż tak tego nie widać, ale wystarczy kupić coś większego, jak jakiś zestaw artykułów plastycznych czy kreślarskich. Cena niektórych z nich jest większa, niż w poprzednim roku, nawet o złotówkę. Niby to tylko złotówka, ale rodzice w sierpniu liczą każdy grosz. Ceny nie zależą od nas, to hurtownicy je windują – mówi nam chcąca zachować anonimowość pracownica jednego ze szczecineckich sklepów papierniczych. – Z roku na rok mamy też coraz mniej klientów. Wszyscy robią zakupy w dużych marketach. Do nas przychodzą tylko wtedy, kiedy tam czegoś nie dostaną, albo mają jakieś sprecyzowane oczekiwania co do produktu, których marketowy towar nie spełnia.

Jak przyznaje nasza rozmówczyni, chcąc skompletować lepszą jakościowo wyprawkę dla pociechy w wieku wczesnoszkolnym, rodzice muszą przygotować się na wydatek rzędu ok. 300 zł. Przy maksymalnym cieciu kosztów, chcąc zapewnić dziecku podstawowe wyposażenie w najniższych cenach, powinni przeznaczyć na ten cel ok. 150 zł. – Zeszyt do każdego przedmiotu, długopisy, mazaki, kredki, farbki, plastelina, wycinanka, bloki techniczne i rysunkowe, kolorowe pisaki, nożyczki, zakreślacze, piórnik… - wylicza nasza rozmówczyni.

- Jeszcze plecak, strój na WF, trampki na zmianę, zeszyty ćwiczeń, składki na komitet – dodaje przysłuchująca się naszej rozmowie pani Paulina, mama 9-letniej Marysi i 7-letniego Kacpra. – Do tego dzieci chcą mieć zeszyty ze swoimi idolami na okładce, bo inaczej będzie płacz i krzyk. Bo wszystkie koleżanki przecież mają… Kompletowanie takiego wyposażenia to i wydatek, i mordęga, bo córka sama musi wszystko zobaczyć i wszystkiego dotknąć. Ale to już niestety taki wiek. Syn dopiero w tym roku idzie do pierwszej klasy, jest przejęty nową szkoła, więc tak nie wybrzydza. No, ale plecak wybrał sam. Koszty? Jak raz podliczyłam wszystkie potrzeby, to na dwójkę dzieci wyszło mi ok 1 tys. zł. Później już nawet nie chciałam liczyć.

Nieco inną taktykę przyjęła – również spotkana w sklepie papierniczym – pani Kamila. – Syn jest już w piątej klasie, wiec te poprzednie lata czegoś mnie nauczyły. Część przyborów zaczęłam kupować już w czerwcu, w lipcu książki, teraz zostały nam tylko zeszyty i jakiś dres. W sumie dużo nie wyszło. Ale na początku tamtego roku powiedzieliśmy synowi, że jak o wszystko będzie dbał tak, żeby nie poniszczył i żeby dotrwało do kolejnego roku, to będzie mógł sobie wybrać jakąś nagrodę, którą mu kupimy. Podziałało. Wybrał sobie jakąś grę, a my i tak na tym zaoszczędziliśmy, bo na ten rok został i plecak, i piórnik, i zestaw linijek, i jeszcze kilka rzeczy. Niestety w przyszłym roku już to się nie uda, bo rzeczy mimo wszystko się zużywają.

Obie panie zgodnie przyznają, że część zakupów, zwłaszcza zeszyty, starają się kupować w dużych marketach, gdzie rodziców przyciągają ceny, a dzieci – artykuły z postaciami z bajek czy z piłkarzami. Jednak znalezienie modnego wśród rówieśników plecaka w rozsądnej cenie, nie jest już takie proste. Ceny tornistrów wahają się od ok. 60 do nawet 150 zł. Za te markowe trzeba zapłacić czasami nawet 400 zł.

Dodajmy, że wydatki, jakie ponoszą obecnie rodzice wysyłający swoje dzieci do szkoły, i tak są znacznie mniejsze, niż we wcześniejszych latach. To za sprawą darmowych podręczników finansowanych przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. W minionym roku darmowe książki do nauki otrzymali uczniowie klas I, II i IV szkół podstawowych oraz I klasy gimnazjum. Teraz odetchną również rodzice dzieci rozpoczynających naukę w klasach III i V szkół podstawowych oraz II klas gimnazjum. Z kolei w przyszłym roku darmowy zestaw podręczników trafi także do uczniów klas VI szkół podstawowych oraz III gimnazjalnych. Niestety rodzice starszych uczniów, którzy uczęszczają do szkół ponadgimnazjalnych, wciąż muszą ponosić koszty zakupu podręczników.

Tekst: Marzena Góra
Zdjęcie: katyisd.org