Szkolna wyprawka po szczecinecku

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 03.08.2017 / Komentarze
Czy posłanie dziecka do szkoły mocno nadwyręża domowy budżet? Jak z tym zadaniem radzą sobie mieszkańcy naszego miasta?

Zbliżający się wielkimi krokami początek kolejnego roku szkolnego wywołuje wśród wielu rodziców stan przedzawałowy i sprawia, że mocniej chwytają się za swoje portfele. Myśl o konieczności skompletowania swoim pociechom odpowiedniej wyprawki, a raczej kwota, jaką zobaczą na paragonie płacąc za zakupy, już teraz niektórym spędza sen z powiek. Czy rzeczywiście posłanie dziecka do szkoły stanowi tak duży wydatek i mocno nadwyręża domowy budżet? Jak z tym zadaniem radzą sobie mieszkańcy naszego miasta? Postanowiliśmy to sprawdzić.

- Wielu rodziców, zanim zdecyduje się na konkretne zakupy, robi rozeznanie. Przychodzą, pytają, notują ceny i wychodzą mówiąc, że się zastanowią. Wielu już później do nas nie wraca, bo znaleźli coś taniej. Podejrzewam, że w którymś marketów. Tam przybory szkolne czy zeszyty kosztują często mniej. I nie ma się co dziwić, że ludzie decydują się na zakupy właśnie tam. Każdy chciałby zaoszczędzić choć parę groszy. Tym bardziej, że za podręczniki muszą zapłacić już sporo. Ale tych nie kupią w marketach. Po nie wracają do nas - mówi nam chcąca zachować anonimowość pracownica jednego ze szczecineckich sklepów papierniczych.

W jaką kwotę musimy się uzbroić, chcąc skompletować pełną, lepszą jakościowo wyprawkę? – To zależy też od tego, w jakim wieku jest dane dziecko. W przypadku uczniów podstawówek te potrzeby są większe. Każdy zeszyt do innego przedmiotu, farbki, kredki, kolorowe długopisy, różne arkusze i bloki, bibuła, wycinanki… Lista jest dosyć długa, a wiadomo też, że rodzice chcą wybrać takie, które będą się podobały ich dzieciom, aby te chętniej z nich korzystały i się uczyły. Licząc produkty „górnopółkowe” wyszłoby nawet 200-300 zł. Ale można też spokojnie można zaopatrzyć się we wszystko nie przekraczając 100 zł – kontynuuje nasza rozmówczyni.

- Nieco inaczej sprawa wygląda jeżeli chodzi na przykład o uczniów szkół ponadgimnazjalnych. Tym wystarczy tylko długopis, ołówek, zestaw linijek i jakieś zakreślacze. Zdarzają się też osoby, które kupują jeden gruby zeszyt i jeden długopis i z zadowoleniem stwierdzają, że wyprawkę szkolną mają z głowy. Tak się zdarza głównie w przypadku męskiej części klientów. Dziewczyny potrafią spędzić u nas sporo czasu oglądając, wybierając i przebierając, bo mają konkretne i sprecyzowane oczekiwania.

Jednak zakup zeszytów i przyborów szkolnych to tylko część kosztów, jakie muszą ponieść rodzice wyprawiając swoją pociechę do szkoły. Doliczyć należy do tego jeszcze chociażby nowy tornister, strój na wf czy obuwie na zmianę. Jednak tym, co najmocniej nadszarpuje domowy budżet jest oczywiście zakup podręczników. Spać spokojnie mogą jednak rodzice uczniów szkół podstawowych oraz gimnazjalnych – dla nich podręczniki będą darmowe, wypożyczane przez szkoły i finansowane przez Ministerstwo Edukacji Narodowej. Tyle samo szczęścia nie mają rodzice uczniów uczęszczających do szkół ponadgimnazjalnych. Ci w księgarniach zostawią nawet kilkaset złotych.

Tekst: Marzena Góra
Zdjęcie: katyisd.org