Tańcem zaprotestowały przeciwko przemocy
- Tv
- Aktualności
Mieszkanki Szczecinka w tym roku po raz drugi czynnie włączyły się w coroczną ogólnoświatową akcję pod hasłem „One Bilion Rising”, mającą na celu zwrócenie uwagi społeczeństwa na problem fizycznej i seksualnej przemocy wobec kobiet. W Polsce w wielu miastach już od kilku lat inicjatywa ta odbywa się pod nazwą „Nazywam się miliard”. Zapoczątkowana siedem lat temu akcja z każdą kolejną edycją zatacza coraz większe kręgi i motywuje do działania miliony kobiet na całym świecie, które wspólnie – poprzez taniec – wyrażają swój protest przeciwko przemocy i nienawiści skierowanej właśnie w kobiety.
Teraz akcja po raz kolejny odbyła się również w Szczecinku. W piątek, 14 lutego mieszkanki naszego miasta wspólnie zatańczyły na Placu Wolności, solidaryzując się z kobietami z kilkuset innych krajów. W inicjatywie tej towarzyszyli im także panowie, swoją obecnością wyrażając poparcie dla tej inicjatywy. Po południu na placu przed ratuszem spotkało się kilkadziesiąt osób, które przez kilkanaście minut wspólnie tańczyły do charakterystycznego dla tej akcji układu tanecznego. Piątkowy występ poprzedzony był kilkoma próbami, które odbywały się dwa razy w tygodniu w sali gimnastycznej byłej „budowlanki”. Inicjatorkami i koordynatorami lokalnej akcji "Nazywam się Miliard/One Billion Rising Szczecinek" były Małgorzata Kisiel, Monika Firaza-Mrozicka i Agnieszka Piskozub-Rynkiewicz przy wsparciu szczecineckich samorządowców i pozostałych mieszkańców.
- Tu nie tylko chodzi o taniec i o różowe wstążki – mówi Małgorzata Kisiel. - Wszystkie osoby, które dziś tu z nami są, nie są tu bez kozery. Wiedzą, że jest jakiś powód, który jest bardzo ważny. Wy wszyscy, którzy tu jesteście, współtworzycie tą akcję. Jest to happening, który ma na celu protest przeciwko przemocy wobec kobiet. Statystyki są bardzo zatrważające. W naszym kraju ponad 800 tysięcy kobiet rocznie doznaje przemocy, z czego 200 tysięcy to osoby, które zostały dotknięte gwałtem. 200 tysięcy osób w ciągu roku to ogromna skala i przede wszystkim ten taniec ma na celu walkę o zmiany w naszym prawie i o to, żeby osoba, która doznała krzywdy, nie ponosiła odpowiedzialności. Żeby prawo i służby nie przenosiły na nią tej odpowiedzialności. I o to też walczymy chociażby poprzez ten taniec.
- Podobno robimy coś „śmiesznego” protestując poprzez taniec, ale w tej śmieszności jest naprawdę coś ważnego – dodaje Agnieszka Piskozub-Rynkiewicz. - Przychodzą do nas osoby, które chcą z nami rozmawiać. Dziewczyny na próbach też przychodziły, czasami po raz pierwszy, prosiły nas na bok i rozmawiały. To jest moment, w którym niby tylko tańczymy, ale też przecież spotykamy się, poznajemy i trochę łatwiej się sobie zwierzyć i dzięki temu łatwiej trafić później do specjalisty i dokonać wielkiej zmiany w sowim życiu. Po zeszłorocznej akcji do Gosi, która jest specjalistką ds. przeciwdziałania przemocy w MOPSie zgłosiło się kilka kobiet, które rzeczywiście tej zmiany dokonały. Nasza akcja nie jest śmieszna. Nasza akcja jest bardzo potrzebna. I robicie wspaniałą rzecz, bo pokazujecie, że solidaryzujecie się z miliardem kobiet i dziewcząt na świecie, które są krzywdzone, a jednocześnie pokazujecie im, że mogą same zarządzać swoim ciałem.
Jak zapowiedziało wiele uczestniczek dzisiejszego finału akcji, chętnie przyłączą się do tej inicjatywy również w kolejnych latach.
Tekst, zdjęcia, montaż: Marzena Góra