Weszła po zakupy, wyszła... zawstydzona

  • Aktualności
Miasto z Wizją / 14.06.2016 / Komentarze
Pani Iza twierdzi, że ochroniarz w jednym ze sklepów bezpodstawnie ją upokorzył na oczach pozostałych klientów

Wybierając się do sklepu po codzienne sprawunki zazwyczaj nie spodziewamy się żadnych trudności w tej – wydawać by się mogło - zwykłej czynności. Często zakupy w osiedlowych sklepach czy galeriach handlowych dla wielu osób to także nie tylko obowiązek, ale również doskonały sposób na odreagowanie stresu i zwykła przyjemność. Niestety czasami pracownicy niektórych sklepów skutecznie potrafią sprawić, aby zwyczajny wypad do supermarketu zamienił się w upokarzające przeżycie. Podobna sytuacja spotkała panią Izę (dane do wiadomości redakcji), która kilka dni temu odwiedziła market przy ul. Wyszyńskiego.

- Robiąc popołudniowe zakupy w Netto, gdzie jestem praktycznie codziennie, spotkała mnie bardzo nieprzyjemna sytuacja ze strony ochroniarza –rozpoczyna swój list do redakcji nasza Czytelniczka. – Wybieraliśmy się na grilla i po drodze zatrzymaliśmy się, żeby kupić piwo. Wchodząc do sklepu nie wzięłam koszyka, ponieważ chciałam tylko szybko „wpaść”, wezmę potrzebne produkty, zapłacę i pojedziemy ze znajomymi cieszyć się ładną pogodą gdzieś nad jeziorem.  Kiedy podniosłam czteropak piwa i odeszłam dosłownie dwa kroki od regału, opakowanie się rozpadło i na ziemię upadły dwie puszki. Obejrzałam je dokładnie, czy na pewno nie są uszkodzone i odłożyłam na półkę, ponieważ zależało mi na tym, aby kupić piwo właśnie w czteropaku, żeby łatwiej było je nieść. Wzięłam więc drugi i pobiegłam do kasy. Wtedy podszedł do mnie ochroniarz, co mnie bardzo zdziwiło.

- Mężczyzna ten w bardzo niekulturalny sposób zwrócił mi uwagę, na tyle głośno, żeby słyszeli to wszyscy klienci, a tych akurat w sklepie było mnóstwo. Ochroniarz oznajmił mi, że muszę zapłacić za tamto piwo, które mi upadło. Zagroził mi także, że jak nie zapłacę to zamknie sklep, że nie pozwoli mi go opuścić i że wezwie policję. W momencie, kiedy powiedziałam, żeby faktycznie wezwał policję, on uciekł na zaplecze – kontynuuje pani Iza. - Nigdy nikomu nic nie ukradłam, a przez zachowanie tego ochroniarza czuję się zwyczajnie poniżona. Tym bardziej, że zakupy robię tu niemal codziennie. Zrozumiałabym, gdyby to upuszczone piwo się uszkodziło, ale na opakowaniu nie było nawet rysy. A tymczasem zostałam potraktowana jak zwykły złodziej.

Niestety nasza prośba o wyjaśnienie tego typu praktyk stosowanych przez ochroniarzy w sklepie skierowana do rzecznika prasowego tej sieci – nie doczekała się póki co odpowiedzi. Tymczasem podpowiadamy naszym Czytelnikom o tym, jakie prawa przysługują ochroniarzom i na co należy zwrócić uwagę, kiedy spotkamy się z taką lub podobną sytuacją.

Warto pamiętać przede wszystkim o tym, że nikt, oprócz funkcjonariuszy policji, nie może dokonać przeszukania, wylegitymować nas ani wymagać okazania zawartości naszych toreb czy kieszeni. Ochroniarz może nas jedynie o to poprosić, na co wcale nie musimy się zgadzać. Ponadto żaden z pracowników sklepu nie może wymuszać na nas zakupu jakiegokolwiek towaru. Dodajmy, że ochroniarz ma prawo przeszukać klienta tylko wówczas, gdy podejrzewa, że ten ma przy sobie niebezpieczne narzędzie. Jeśli jednak istnieje uzasadnione podejrzenie, że klient ukradł rzecz ze sklepu, ochroniarz ma prawo zatrzymać go do czasu przyjazdu policji.

Tekst, zdjęcie: Marzena Góra