Zamykanie gospodarki jest błędem
- Aktualności
Do czasu wprowadzenia na rynek szczepionki, należy za wszelką cenę nie dopuścić do zetknięcia się osób z grupy ryzyka z wirusem. Ten system prewencji i opieki powinny stworzyć samorządy i nie będzie to wcale trudne. Mówię to odpowiedzialnie jako wieloletni samorządowiec i burmistrz. Taka akcja nie zmniejszy liczby zakażonych, być może nawet ją zwiększy, ale zmniejszy liczbę ciężko chorych i tych, dla których choroba skończy się zgonem. W konsekwencji „odciąży” w kapitalny sposób szpitale
Szczecinecki parlamentarzysta na łamach popularnego i poczytnego dziennika opublikował list "Zamykanie gospodarki jest błędem. Odizolować trzeba, i to w dość rygorystyczny sposób, grupę ryzyka"
Artykuł przytaczamy w całości:
Trzeba zmienić filozofię. Nie izolować chorych, tylko tych jeszcze nie zakażonych, dla których zetknięcie się z wirusem może być śmiertelnie niebezpieczne. Cały wysiłek państwa powinien być skierowany na opiekę nad grupą ryzyka i skuteczne stworzenie kordonu sanitarnego wokół osób z tej grupy.
Autor jest lekarzem – czynnym chirurgiem onkologiem, wieloletnim samorządowcem (m.in. przez 13 lat był burmistrzem Szczecinka), posłem na Sejm z Klubu KO i członkiem sejmowej komisji zdrowia. Podkreśla, że przedstawione poglądy nie reprezentują w żaden sposób stanowiska Klubu KO.
Martwią mnie ci, dla których ta infekcja będzie ostatnią w życiu. Z wielkim smutkiem obserwuję wypowiedzi przedstawicieli kolejnych branż dotkniętych pomysłami rządzących, o wprowadzaniu pełzającego, a wkrótce być może pełnego lockdownu. Trudno słuchać spokojnie zrozpaczonych ludzi, którym rząd przez swoje, moim zdaniem nieprzemyślane, decyzje rujnuje życie. I szczerze mówiąc, mało mnie obchodzi podejście do pandemii Niemców, Francuzów czy Czechów.
Zamykanie gospodarki i izolowanie od siebie coraz większej liczby ludzi jest błędem. Odizolować trzeba, i to w dość rygorystyczny sposób, grupę ryzyka. Nie ma podstaw do zamykania restauracji, pubów, kawiarni, siłowni, klubów fitness. Do faktycznego uniemożliwienia działania teatrów, kin. Nie ma sensu odwoływanie lotów do kilkudziesięciu krajów i dorzucanie kamyczka do zapaści branży lotniczej.
Nie ma możliwości zapobieżenia rozprzestrzenianiu się wirusa. Dlatego trzeba skupić się na minimalizowaniu skutków. Znam doskonale argumenty o przekroczeniu wydolności służby zdrowia, o odsyłaniu od jednego do drugiego szpitala karetek z chorymi, o dylematach kogo odłączyć od respiratora itd. itd. Tyle, że te dramaty są jednoznacznie związane z tym, że nie zadbano o ludzi starych, obarczonych dodatkowymi chorobami. To oni stanowią gros pacjentów OIOM-ów, czy oddziałów covidowych. To oni w głównej mierze trafiają pod respiratory. To oni przyczyniają się w końcu do raportowanej każdego dnia dużej liczby umierających. Do tej grupy ryzyka należą też, chociaż w dużo mniejszej liczbie, osoby młodsze, obarczone ciężkimi przewlekłymi chorobami.
Kilkadziesiąt procent zakażonych przejdzie infekcję bezobjawowo, kilkanaście procent z mniej lub bardziej burzliwymi objawami choroby. Nic na to nie poradzimy. Współczuję chorującym, szczególnie tym, którzy przechodzą chorobę z ciężkimi objawami, ale zdecydowana większość z nich jednak wyzdrowieje. Mnie martwią ci, dla których ta infekcja będzie ostatnią w życiu.
Po raz kolejny powtarzam swój apel o zwrócenie się do lekarzy rodzinnych, by ci wytypowali spośród swoich „podopiecznych” wszystkie osoby, dla których zachorowanie na COVID-19 będzie szczególnie niebezpieczne. Racjonalnym rozwiązaniem jest objęcie tych ludzi, w razie konieczności, nawet przymusową kwarantanną. Musimy zapewnić im zorganizowaną opiekę, w ramach której stykający się z nimi ich „opiekunowie”, byliby co parę dni testowani. Masowe testy trzeba też zapewnić osobom mieszkającym pod jednym dachem z ludźmi z grupy ryzyka.
Do czasu wprowadzenia na rynek szczepionki, należy za wszelką cenę nie dopuścić do zetknięcia się osób z grupy ryzyka z wirusem. Ten system prewencji i opieki powinny stworzyć samorządy i nie będzie to wcale trudne. Mówię to odpowiedzialnie jako wieloletni samorządowiec i burmistrz. Taka akcja nie zmniejszy liczby zakażonych, być może nawet ją zwiększy, ale zmniejszy liczbę ciężko chorych i tych, dla których choroba skończy się zgonem. W konsekwencji „odciąży” w kapitalny sposób szpitale.
Aby przyznać mi rację, trzeba zaakceptować fakt, że większość ludzi będzie musiała zetknąć się z wirusem i że to nie liczba zakażonych stanowi najważniejszy problem. Trzeba zmienić filozofię. Nie izolować chorych, tylko tych jeszcze nie zakażonych, dla których zetkniecie się z wirusem może być śmiertelnie niebezpieczne. Cały wysiłek państwa powinien być nakierowany na opiekę nad grupą ryzyka i na skuteczne stworzenie kordonu sanitarnego wokół osób z tej grupy. Dalszy lockdown jest całkowicie pozbawiony sensu. Spowoduje trudne jeszcze do oszacowania, ale z całą pewnością monstrualne kłopoty gospodarcze. Spowoduje pogłębianie się ubóstwa coraz większej liczby ludzi, depresje, dramaty padających firm, pogorszenie dostępu do opieki zdrowotnej osób chorych na setki chorób innych niż COVID-19. W konsekwencji zwielokrotni to tylko liczbę bezsensownych zgonów.
Czekamy na Wasze opinie:listy@wyborcza.pl
Tekst (opracowanie) i foto: Sławomir Włodarczyk
Foto w tekście: Dariusz Barański
Źródło: Gazeta Wyborcza